Silne podmuchy i zmiany kierunku wiatru nie pozwalały na bezproblemowe przeprowadzenie zawodów, przez co musiały być wielokrotnie przerywane. Dodatkowo zabrakło Polakom szczęścia, w wyniku czego zakończyli konkurs drużynowy na szóstym miejscu. Biało-czerwoni wywalczyli tylko jeden medal - udało się to Dawidowi Kubackiemu na normalnej skoczni w Zhangjiakou. Stoch wówczas zajął szóste miejsce, a najbliżej medalu był na dużej skoczni - finalnie zakończył wtedy rywalizację na czwartej pozycji.
Kamil Stoch rozmawiał z Onetem po zakończeniu konkursu drużynowego na dużej skoczni w Zhangjiakou, na którym biało-czerwoni zajęli szóste miejsce. Dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli nie był w pełni zadowolony ze swojej postawy w konkursie drużynowym. - Zrobiłem powtórkę z rozrywki, to był niemal identyczny dzień, jak w konkursie indywidualnym. I wszystko to samo, włącznie ze skokami. Także w drugiej serii pojawił się drobny błąd, ale wycisnąłem maksa z tego skoku. Dałem z siebie wszystko - powiedział.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Stoch ma też świadomość, że mimo braku zdobytego medalu nie mógł zrobić nic więcej. - Ten wynik boli. Zresztą jak całe igrzyska. Chciałem wywieźć coś więcej z nich, coś namacalnego. A tymczasem wywożę ogromny bagaż doświadczenia. Mam też poczucie, że zrobiłem tyle, ile mogłem w tym momencie. Nie dało się zrobić nic lepiej na tę chwilę. Teraz możemy śmielej popatrzeć na to, co jest przed nami, wyzwań w sezonie nie brakuje - dodał lider polskiej kadry.
Kamil Stoch uciekał od deklaracji, czy zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie były dla niego ostatnimi w karierze. - Nie chcę w ten sposób teraz o tym mówić, przede mną są kolejne wyzwania. Nie chcę mówić, czy coś się skończyło, czy nie. Być może tak, ale czas pokaże. Te igrzyska były chyba najtrudniejsze dla mnie, pod każdym względem. Tak naprawdę najlepsze skoki wychodziły mi na zawodach i wyciskałem z nich tyle, ile się dało. Nie mam sobie nic do zarzucenia - skwitował Stoch.