Norwegowie przed ostatnim skokiem Mariusa Lindvika byli na 3. miejscu, wyprzedzając Niemców. W ostatniej grupie Lindvik skoczył jedynie 126,5 metra, co sprawiło, że jego drużyna spadła na 4. miejsce, tracąc zaledwie 0,8 punktu do medalu.
Ale jeszcze przed jego skokiem już Norwegowie ostro reagowali na warunki panujące w Pekinie. Daniel Andre Tande przed swoją próbą musiał zejść z belki startowej. Gdy już skoczył, wylądował na 124. metrze, po czym od razu grzmiał do kamery. - Nie było szans - krzyknął bezpośrednio w kierunku kamery, jeszcze zanim odpiął narty, narzekając na wiatr, który mocno wpłynął na rywalizację.
Z kolei Arne Scheie przypomniał, że Norwegowie na 10 konkursów olimpijskich tylko trzykrotnie stawali na podium w zawodach drużynowych. - Skoki drużynowe stały się dla Norwegii przekleństwem - powiedział były norweski skoczek, cytowany przez portal aftenposten.no.
Zdecydowanie więcej powiedział w rozmowie z NRK. - Mam wrażenie, że na liście startowej było dziś więcej zawodników skaczących w złych warunkach niż tych z dobrymi. Wykonaliśmy dziś wystarczająco dobrą robotę, by zasłużyć na medal - powiedział Tande. - To nie jest zabawne, gdy lecisz i czujesz, że nie ma nacisku na narty. Dotarcie na sam dół zeskoku to ciężka walka. Ale czuję, że oddałem trzy dobre skoki i jestem z nich zadowolony - podsumował.
Znacznie bardziej sfrustrowany był Halvor Egner Granerud. - Jestem strasznie zmieszany - powiedział Norweg, który skoczył w pierwszym skoku 138 metrów, a w drugim tylko 118,5 metra. - Nie wiem... Myślę, że wszystko było gów**ane. Niewiele dało się zrobić - podsumował.
Do tematu warunków odniósł się po konkursie także Alexander Stoeckl. - W dwóch pierwszych skokach w drugiej serii mieliśmy pecha. Granerud i Tande skaczą dobrze, ale nie dostają za to punktów. A potem Marius, który może nie skakał tak dobrze technicznie, jak dwa dni temu, całkiem nie mógł odlecieć - podkreślił. - Jestem zawiedziony, gdy jest się tak blisko medalu. Ale to niestety nie był nasz dzień - przyznał trener norweskiej kadry.
Tym samym Norwegowie zakończyli rywalizację na igrzyskach w Pekinie z jednym medalem - złotem zdobytym przez Mariusa Lindvika na dużej skoczni. Przed igrzyskami wydawało się, że zdobędą ich znacznie więcej, mając Lindvika i Graneruda w znakomitej formie w ostatnich tygodniach. - Czuję, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by stworzyć silną drużynę. Potem jednak wracamy do domu z jednym medalem indywidualnym. Boli brak medalu drużynowego - podsumował Stoeckl.