Norwegowie grzmią po konkursie. "Gó******". Tande rzucił do kamery: Bez szans

Norwegowie w ostatnim skoku stracili medal w konkursie drużynowym. Zespół prowadzony przez Alexandra Stoeckla zajął 4. miejsce, tracąc zaledwie 0,8 punktu do Niemców. Po zakończeniu zawodów norwescy skoczkowie nie szczędzili ostrych słów na temat warunków panujących w Pekinie.

Norwegowie przed ostatnim skokiem Mariusa Lindvika byli na 3. miejscu, wyprzedzając Niemców. W ostatniej grupie Lindvik skoczył jedynie 126,5 metra, co sprawiło, że jego drużyna spadła na 4. miejsce, tracąc zaledwie 0,8 punktu do medalu.

Zobacz wideo W skokach narciarskich są równi i równiejsi!

Ale jeszcze przed jego skokiem już Norwegowie ostro reagowali na warunki panujące w Pekinie. Daniel Andre Tande przed swoją próbą musiał zejść z belki startowej. Gdy już skoczył, wylądował na 124. metrze, po czym od razu grzmiał do kamery. - Nie było szans - krzyknął bezpośrednio w kierunku kamery, jeszcze zanim odpiął narty, narzekając na wiatr, który mocno wpłynął na rywalizację.

Z kolei Arne Scheie przypomniał, że Norwegowie na 10 konkursów olimpijskich tylko trzykrotnie stawali na podium w zawodach drużynowych. - Skoki drużynowe stały się dla Norwegii przekleństwem - powiedział były norweski skoczek, cytowany przez portal aftenposten.no.

Norwegowie grzmią po konkursie drużynowym. "Wszystko było gów**ane"

Zdecydowanie więcej powiedział w rozmowie z NRK. - Mam wrażenie, że na liście startowej było dziś więcej zawodników skaczących w złych warunkach niż tych z dobrymi. Wykonaliśmy dziś wystarczająco dobrą robotę, by zasłużyć na medal - powiedział Tande. - To nie jest zabawne, gdy lecisz i czujesz, że nie ma nacisku na narty. Dotarcie na sam dół zeskoku to ciężka walka. Ale czuję, że oddałem trzy dobre skoki i jestem z nich zadowolony - podsumował.

Znacznie bardziej sfrustrowany był Halvor Egner Granerud. - Jestem strasznie zmieszany - powiedział Norweg, który skoczył w pierwszym skoku 138 metrów, a w drugim tylko 118,5 metra. - Nie wiem... Myślę, że wszystko było gów**ane. Niewiele dało się zrobić - podsumował.

Do tematu warunków odniósł się po konkursie także Alexander Stoeckl. - W dwóch pierwszych skokach w drugiej serii mieliśmy pecha. Granerud i Tande skaczą dobrze, ale nie dostają za to punktów. A potem Marius, który może nie skakał tak dobrze technicznie, jak dwa dni temu, całkiem nie mógł odlecieć - podkreślił. - Jestem zawiedziony, gdy jest się tak blisko medalu. Ale to niestety nie był nasz dzień - przyznał trener norweskiej kadry.

Tym samym Norwegowie zakończyli rywalizację na igrzyskach w Pekinie z jednym medalem - złotem zdobytym przez Mariusa Lindvika na dużej skoczni. Przed igrzyskami wydawało się, że zdobędą ich znacznie więcej, mając Lindvika i Graneruda w znakomitej formie w ostatnich tygodniach. - Czuję, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by stworzyć silną drużynę. Potem jednak wracamy do domu z jednym medalem indywidualnym. Boli brak medalu drużynowego - podsumował Stoeckl.

Więcej o:
Copyright © Agora SA