Poniedziałkowy konkurs olimpijski w Pekinie odbywał się w bardzo trudnych warunkach. Zarówno pierwsza, jak i druga seria były wielokrotnie przerywane ze względu na silne podmuchy i zmiany kierunku wiatru. Aby zdobyć medale w rywalizacji drużynowej, trzeba było mieć także sporo szczęścia.
Polacy szczęścia nie mieli. Piotr Żyła nie dość, że mocno opóźnił swój skok, to jeszcze trafił na bardzo silny wiatr w plecy. Efekt? Tylko 118 m i potężna strata do liderów. Na szczęście Paweł Wąsek zrobił co mógł, by odrobić straty. Wyszło to świetnie - 131,5 m sprawiło, że Polacy tracili tylko 15 punktów do czołowej trójki.
Kilkanaście minut później przyszedł kolejny cios. Dawid Kubacki trafił na silne boczne podmuchy, które mocno rozkołysały go w powietrzu. Po skoku na 122 m nie ukrywał irytacji, a co gorsza, miał jeszcze odjęte punkty za wiatr. Skok Kamila Stocha wlał jednak nadzieję w serca kibiców - 137 m osiągnięte w świetnym stylu sprawiło, że Polacy tracili do podium 22 punkty.
Po pierwszej serii prowadzili Słoweńcy, mający dziewięć punktów przewagi nad Austrią i 10,9 punktu nad Norwegią. Polacy byli na szóstym miejscu, jednak biorąc pod uwagę loterię z wiatrem, losy walki o medal nadal były sprawą otwartą.
Szczególnie że Piotr Żyła bardzo dobrze rozpoczął drugą serię. Skok na 125,5 m może nie był wyjątkowym osiągnięciem, ale kilka minut później okazał się świetnym rezultatem. Polacy wskoczyli na czwarte miejsce, tracąc już jedynie 11 punktów do podium. Wszystko z powodu wiatru, który niemal wyciął skaczących później Kosa, Graneruda czy Schmida.
Paweł Wąsek tym razem jednak nie powtórzył doskonałego skoku z pierwszej serii. 120 m w połączeniu z o wiele lepszymi skokami innych reprezentacji sprawiło, że Polacy znaleźli się na piątym miejscu, ale już ze stratą 27,5 punktu do medalu. Przed skokami Kubackiego i Stocha sytuacja zrobiła się już bardzo trudna.
Tym bardziej że Dawid Kubacki w drugiej serii skoczył 126 m. Po skokach rywali stało się jasno, że szans na medal nie mamy już żadnych i pozostała nam walka o utrzymanie piątego miejsca, przed Japonią.
To niestety się nie udało. Kamil Stoch przegrał z Ryoyu Kobayashim, skacząc 127,5 m wobec 132,5 m w wykonaniu Japończyka. Tym samym Polacy ostatecznie zajęli szóste miejsce. Najlepsi byli Austriacy, a za ich plecami znaleźli się Słoweńcy i Niemcy, którzy ostatnim skokiem wyprzedzili Norwegów o 0,8 punktu.
Słoweńcy zmarnowali historyczną szansę na zdobycie złotego medalu olimpijskiego w drużynie (do tej pory zdobyli jedynie brąz w Salt Lake City w 2002 r.). Po sześciu seriach konkursu w Pekinie prowadzili, a szanse na złoto mieli do ostatniej serii, jednak słabszy skok Timiego Zajca zaprzepaścił ich szanse. Ostatecznie przegrali z Austrią o 8,3 pkt.
Tym samym Polacy kończą rywalizację skoczków w Pekinie z jednym medalem, wywalczonym przez Dawida Kubackiego na skoczni normalnej, czwartym i szóstym miejscem Kamila Stocha w obu konkursach indywidualnych oraz szóstym miejscem w konkursie drużynowym.