W niedzielnym biegu pościgowym, tak samo jak w sprincie, Marte Olsbu Roeiseland była bezkonkurencyjna. Norweżka ruszyła na trasę 31 sekund przed Elvirą Oeberg ze Szwecji i Dorotheą Wierer z Włoch.
Zwycięstwo Roeiseland w biegu pościgowym ani przez chwilę nie było zagrożone. Norweska biathlonistka biegła w dobrym tempie i była bardzo skuteczna na strzelnicy. Roeiseland pomyliła się tylko raz - w trakcie pierwszego strzelania na stojąco - ale jej delikatnej pomyłki nie wykorzystała żadna z rywalek, które też nie zaliczyły idealnego strzelania.
Ostatecznie Roeiseland wpadła na metę jako pierwsza z przewagą ponad półtorej minuty nad Szwedką Hanną Oeberg. Trzecie miejsce zajęła rodaczka zwyciężczyni - Tiril Eckhoff - która na trasę ruszyła jako 11. Norweżka popełniła co prawda trzy błędy na strzelnicy, jednak z reszty stawki, która błędów popełniła tyle samo, biegła najszybciej, co dało jej podium.
Po brązowy medal sięgnąć miała jednak inna z reprezentantek Norwegii. Świetnie spisała się bowiem Ingrid Landmark Tandrevold. 25-latka tylko raz pomyliła się na strzelnicy. Na ostatnią pętlę biegu pościgowego wybiegła jako trzecia. Miała sporą przewagę nad rywalkami. Kiedy wydawało się, że sięgnie po pierwszy olimpijski krążek w karierze, osłabła na kilometr przed metą.
Tandrevold została wyprzedzona przez kilka zawodniczek i zawody ukończyła dopiero czternasta. Ale najgorsze wydarzyło się za metą. Ingrid zasłabła i nie potrafiła się podnieść o własnych siłach. Natychmiast podbiegły do niej służby medyczne. Po chwili dwie osoby pomogły wstać i opuścić Norweżce strefę mety. Lekarz kadry powiedział, że Tandrevold nie straciła przytomności, chociaż pierwotnie takie informacje się pojawiały.
- Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam z wyścigu od drugiej rundy. Jest całkiem oczywiste, że nie poradziłam sobie z rywalizacją tak dobrze, jak powinnam. Ale nikt nie może powiedzieć, że nie dałam z siebie wszystkiego - mówiła jakiś czas po biegu wicemistrzyni świata sprzed roku.
Norwescy komentatorzy uważają, że takie "odcięcie mocy" to efekt rozgrywania zawodów na dużej wysokości nad poziomem morza. A Tandrevold miewała już z nią problemy w przeszłości. Tak było chociażby podczas PŚ w Anterselvie w 2019 roku. Sześciokrotnej medalistce MŚ też zabrakło wtedy energii w drugiej połowie wyścigu i spudłowała ostatni strzał. Przez chwilę nie widziała, gdzie strzela.
- Można to porównać do niskiego poziomu cukru we krwi. Naprawdę stajesz się wtedy całkowicie bezsilny. Zawroty głowy, drżenie i wszystko na raz. To trudne – stwierdził ekspert telewizji NRK Liv Grete Skjelbreid. Całe szczęście nic poważnego nie stało się biathlonistce. Kilka godzin po zawodach umieściła post na Instagramie i podziękowała za wsparcie.
- Zrobiłam to zdjęcie w grudniu, kiedy myślałam, że to koniec biathlonu dla mnie. Pomyślałam, że zachowam to zdjęcie, na czas, kiedy to wszystko się odwróci, aby docenić wzloty i upadki. Dzisiaj jednak wpadłam znowu w dołek. Myślę, że sport nie jest sprawiedliwy. Dziękuję bardzo za wszystkie wiadomości, które otrzymałam. Jesteście najlepsi. Będę walczyć dalej - napisała Tandrevold.
O tym, jak trudne warunki panują podczas igrzysk w Pekinie, mówiła też Monika Hojnisz-Staręga. Jej relacja była wstrząsająca. -Jak wchodzisz do przebieralni i tam co druga laska mdleje, to chyba trasa daje się we znaki. Ciężko jest, ale jak widzę po innych zawodniczkach nie tylko mi - mówiła polska biathlonistka w rozmowie z TVP Sport.