Marco Odermatt prowadził już po pierwszym przejeździe, kiedy uzyskał czas 1:02.93. Szwajcar, który w drugiej próbie uzyskał drugi czas, obronił swoją pozycję i sięgnął po złoty medal. Ta sztuka nie udała się Austriakowi - Stefanowi Brennsteinerowi - który po pierwszym przejeździe tracił do Odermatta tylko 0,04 sekundy. W drugiej próbie Austriak uzyskał fatalny, 40. czas, przez co w klasyfikacji końcowej spadł na 27. pozycję.
Srebrny medal w niedzielę zdobył Słoweniec - Zan Kranjec. Zawodnik, który po pierwszym przejeździe zajmował 8. miejsce, w drugiej próbie był najlepszy i ostatecznie do zwycięzcy stracił 0,19 sekundy. Po brązowy medal sięgnął Mathieu Faivre.
Francuz, tak samo jak niemal wszyscy zawodnicy, miał zdecydowanie gorszy drugi przejazd. Poruszanie się po trudnej, olimpijskiej trasie utrudniły warunki atmosferyczne. Silny wiatr i padający śnieg nie ułatwiały zadania alpejczykom. To właśnie z tego powodu drugi przejazd został opóźniony o 75 minut.
Przez trudne warunki pierwszego przejazdu nie ukończyło aż 35 zawodników. W tym niestety dwóch Polaków - Michał Jasiczek i Paweł Pyjas. Ta sztuka udała się natomiast Benjaminowi Alexandrowi.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Pierwszy alpejczyk z Jamajki w historii igrzysk olimpijskich ukończył oba przejazdy, zajął ostatnie miejsce, tracąc do zwycięzcy grubo ponad minutę. Do przedostatniego Arifa Mohdy Khana z Indii Alexander stracił ponad pół minuty.
"Jeszcze sześć lat temu grał w klubach jako DJ - pracował w nocy, spał w dzień, prowadził życie imprezowicza. Aż nagle zakochał się w narciarstwie i nie zważając na śmiechy, docinki i pretensje - wywalczył kwalifikację na igrzyska. 38-letni Jamajczyk Benjamin Alexander wie, że w slalomie gigancie będzie w Pekinie ostatni. - To nie jest istotne, ja już zdobyłem złoty medal - mówi" - tak o Alexandrze pisał Konrad Ferszter ze Sport.pl.