Trwa zamieszanie wokół rosyjskiej łyżwiarki Kamiły Walijewej. W piątek potwierdzono, że 15-latka miała w grudniu pozytywny wynik testu antydopingowego. Nie wiadomo, czy będzie mogła dalej startować na igrzyskach w Pekinie. Wraz z drużyną Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego wywalczyła w poniedziałek złoty medal olimpijski.
We wtorek dziennikarze portalu Inside the Games Duncan Mackay i Michael Pavitt jako pierwsi napisali o pozytywnym wyniku Walijewej. W rozmowie z "The Guardian" twierdzą, że spotkali się z groźbami śmierci, nadużyciami i ostrzeżeniami.
Mackay miał otrzymać od jednego z użytkowników Twittera wiadomość: "Będziesz pozytywnie nastawiony, gdy odkryjesz nowe substancje w swojej herbacie". - To oczywiste nawiązanie do śmiertelnego zatrucia Aleksandra Litwinienki w Londynie w 2006 roku. Do herbaty rosyjskiego opozycjonisty wprowadzony został wtedy śmiertelny pierwiastek chemiczny polon - przypomina "The Guardian", który cały artykuł zatytułował: "Brytyjscy dziennikarze otrzymują groźby śmierci z Rosji związane z kontrowersjami wokół Walijewej".
Według "Guardiana" w piątek inny brytyjski dziennikarz był otoczony przez przedstawicieli rosyjskich mediów po tym, jak zapytał Walijewą, czy korzystała z dopingu. 15-latka odmówiła odpowiedzi, a dziennikarze z Rosji stwierdzili, że pytanie skierowane do nieletniej łyżwiarki jest "nieodpowiednie". Gdy ta historia została opisana w rosyjskich mediach, brytyjski dziennikarz spotkał się z falą hejtu, a jeden z komentujących miał napisać do niego: "Nasi rosyjscy dziennikarze mogą cię rozerwać na strzępy".
"Myślę, że większość rosyjskiego zespołu jest świadoma, że odpowiada za zamieszanie wokół Walijewej. Stąd ta rosnąca złość. Dziękujemy wszystkim za troskę i głosy wsparcia" - napisał Mackay na Twitterze.
- Niedopuszczalne jest, aby to zamieszanie przeradzało się w groźby czy ewentualną przemoc. Prosimy wszystkich o zachowanie spokoju. Przestrzegajmy olimpijskich wartości szacunku - zareagowały Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOI) ustami rzecznika Marka Adamsa.
Także rosyjscy politycy skrytykowali relacje zachodnich mediów w sprawie Walijewej. Swietłana Żurowa, mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie szybkim, a obecnie deputowana do Dumy, powiedziała w rozmowie z portalem championat.com: "Nie możemy oczekiwać od nich niczego innego. Zawsze będą się tak zachowywać. Nawet jeśli rosyjski sportowiec ma jakiekolwiek pozwolenie o charakterze leczniczym, nadal będą nas obwiniać za doping".
Podobny komunikat przekazał inny deputowany do Dumy Dmitrij Swiszczow. - Niektórzy dziennikarze rozmawiają z dzieckiem tak, jakby byli jego kumplami w pubie. Niech siedzą w Londynie i zadają sobie nawzajem takie prostackie i prowokacyjne pytania. Nie pozwolimy im skrzywdzić Kamiły! Dzieciom nie należy zadawać takich pytań, jest jeszcze za młoda. Wierzymy w nią, nie zrobiła nic złego - powiedział Swiszczow cytowany przez "The Guardian".
Po informacji o pozytywnym wyniku 15-latki Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA) zawiesiła łyżwiarkę. Jednak wskutek wewnętrznego dochodzenia RUSADA zdecydowała się następnie znieść zawieszenie. Międzynarodowy Komitet Olimpijski oraz Światowa Agencja Antydopingowa odwołały się od tej decyzji do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS). CAS ma zadecydować o losie Walijewej przed wtorkowym programem krótkim w rywalizacji solistek.