- Muszę sobie na gitarze pograć, bo zdrażniło mnie to znowu - mówił Piotr Żyła po piątkowych kwalifikacjach. Dzień później na dużej skoczni w Zhangjiakou był drugim najlepszym Polakiem, ale zajął dopiero 18. miejsce. Tym pierwszym był Kamil Stoch, który był blisko medalu - czwarty, tuż za podium.
O tym, że Żyła ma problemy żołądkowe, wspominali już na wstępie sobotniego konkursu komentatorzy TVP. Ale jeszcze przed nim głos zabrała matka skoczka Ewa Żyła, która porozmawiała z WP Sportowe Fakty, gdzie wyznała, że przed wylotem na igrzyska zarówno ona, jak i jej syn nie mieli najlepszego nastawienia.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Ja mam mieszane odczucia. Lepiej niech mnie pan nie pyta, co myślę - zaznaczyła na wstępie Ewa Żyła. - Słaby ten sezon generalnie, nie robiłam sobie nadziei na igrzyska. Piotrek też jechał tam z mieszanymi uczuciami. Entuzjazmu nie było. Jeszcze ten COVID-19... Pojechał bez luzu, poddenerwowany. Ale ja w niego wierzę, bo co mi zostało - dodawała przed sobotnim konkursem.
Żyła zajął w nim wspomniane 18. miejsce, ale do samego końca nie wiedział, czy w ogóle poleci na igrzyska, bo tuż przed wylotem zakaził się koronawirusem. - Trochę odpoczął, ale chyba bardziej się denerwował - przyznała Ewa Żyła. - Miał pozytywny wynik, ale czuł się bardzo dobrze. Roznosiło go, chciał skakać. Dobrze, że akurat trochę śniegu spadło, to mógł się czymś zająć, dużo odśnieżał - dodała Ewa Żyła.
I zgodziła się z tym, że to dobrze, iż syn przed igrzyskami nie nastawiał się na sukces. - On się nie może na nic nastawiać, bo mu wtedy nie wychodzi. Jak się napali, to się spali. Tylko spokój go uratuje - przyznała Ewa Żyła, której syn w Pekinie na igrzyskach ma jeszcze jedną szansę na medal - poniedziałkowy konkurs drużynowy.