- Kamil, kurczę, to była naprawdę przepiękna walka. Chylę czoła i gratuluję. Pierwszy skok? Mistrzostwo świata! - zaczął rozmowę z Kamilem Stochem reporter Eurosportu Kacper Merk. - Dziękuję bardzo. Szkoda tylko, że skoki są taką dyscypliną, która się składa z dwóch skoków - uśmiechnął się Stoch.
A po chwili zrobiło się już zdecydowanie poważniej. - Widocznie nie zasłużyłem na ten medal - dodał Stoch. - To nie jest ewidentnie ani mój sezon, ani mój czas. Trudno mi się z tym pogodzić, ale tak jest. Mogę tylko powiedzieć, że zrobiłem, co mogłem. Że naprawdę dałem z siebie wszystko. Nie stać mnie dzisiaj było na nic więcej - wyjaśnił.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Merk wtedy od razu wtrącił: - Przepraszam, ale ja nie mogę się zgodzić, że to nie jest twój sezon. Człowieku, właśnie Michał [Korościel] w studio analizował, że miesiąc temu miałeś skręconą kostkę i nie wiadomo było, czy w ogóle tutaj przylecisz. Minął miesiąc, dokładnie miesiąc, a ty jesteś szósty na normalnej skoczni i czwarty na dużej! Ja wiem, że twoje serce by chciało, żeby zawsze był medal, ale to są niesamowite osiągnięcia Kamil.
- Dziękuje bardzo, ale jest mi trudno się z tym pogodzić. Wiem, że to jest super miejsce i wielu zawodników chciałoby na nim być, ale ja... - tutaj Stoch zwiesił głos i zaczął płakać. - Poświęciłem naprawdę wiele ostatnio... Tak chciałem tutaj dostać większą nagrodę... Ale tak widocznie musi być. Przyjmuję to takim, jakim jest - wzruszył ramionami trzykrotny mistrz olimpijski.
- Muszę sobie to chwilę poukładać, odetchnąć, odpocząć i za dwa dni znowu się zebrać do kupy - dodał Stoch, który w poniedziałek wystartuje na igrzyskach jeszcze w konkursie drużynowym. - To jeszcze naprawdę może się pięknie skończyć - pocieszał go dalej Merk. - Dzięki za wszystko. Za całe wsparcie i w wiarę we mnie. Bo kiedy ja sam w to nie wierzę, cały czas wokół są ludzie, którzy dalej trzymają mnie przy tym, co robię. Także dzięki - powtórzył Stoch.
Stoch w sobotę w pierwszej serii konkursu skoczył 137,5 metra i pobił rekord skoczni. Pobił na chwilę, bo zaraz później o metr dalej skoczyli Austriak Manuel Fettner i Słoweniec Timi Zajc (138,5 m), a jeszcze dalej polecieli Norweg Marius Lindivk (140,5 m) i złoty medalista ze skoczni normalnej Japończyk Ryoyu Kobayashi (142 m).
Po pierwszej serii Polak był czwarty - do medalu tracił ledwie 0,4 pkt. Drugi skok oddał jednak krótszy (133,5 m) i został na czwartej lokacie. Za Lindvikiem, który sięgnął po złoty medal, Kobayashim i Karlem Geigerem, który w pierwszej serii też skoczył daleko, bo 138 metrów, ale był dopiero szósty. W drugiej oddał taki sam skok, co ostatecznie dało mu trzecie miejsce - wyprzedził Stocha o 4,1 pkt.