- Proszę państwa, czy moglibyśmy sobie wymarzyć coś więcej - zachwycał się Przemysław Babiarz w TVP po pierwszym skoku Kamila Stocha. Było się czym zachwycać, bo trzykrotny mistrz olimpijski na dużej skoczni w Zhangjiakou skoczył 137,5 metra i pobił rekord skoczni. Pobił na chwilę, bo zaraz później o metr dalej skoczyli Austriak Manuel Fettner i Słoweniec Timi Zajc (138,5 m), a jeszcze dalej polecieli Norweg Marius Lindivk (140,5 m) i złoty medalista ze skoczni normalnej Japończyk Ryoyu Kobayashi (142 m).
- Ten konkurs jest kosmiczny. To najlepsze, co mogło nam się trafić, że jury pozwala dzisiaj na dalekie skoki - mówili reporterzy TVP po pierwszej serii, po której Stoch - czyli najlepszy z Polaków - był czwarty. Do trzeciego miejsca, brązowego medalu i Zajca tracił zaledwie 0,4 pkt. I było w zasadzie jasne, że to nasza jedyna szansa medalowa, bo Piotr Żyła (134 m) po pierwszej serii był 15., Dawid Kubacki - 25. (131 m), a Paweł Wąsek - 28. (129 m).
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Jak my się denerwujemy, wstajemy z miejsc - mówił Babiarz pod koniec drugiej serii, kiedy do końca konkursu zostało sześciu skoczków. W tym Stoch, który walczył o medal do końca, ale w drugiej próbie skoczył jednak bliżej niż w pierwszej - 133,5 metra. Ale też z niższej belki (19., a nie 20.), więc miał za to dodane punkty i przed skokami Zajca, Lindvika i Kobayashiego był drugi.
Stoch utrzymał tę pozycję po skoku Zajca, ale nie po lotach Lindivika i Kobayashiego, którzy sięgnęli po złoty (Lindvik) i srebrny medal (Kobayashi). Po brąz sięgnął Geiger, który w pierwszej serii też skoczył daleko 138 metrów, ale był dopiero szósty. W drugiej oddał taki sam skok, co ostatecznie dało mu trzecie miejsce. Stocha wyprzedził o 4,1 pkt.
Pozostali Polacy w drugiej serii skakali z różnym efektem - dłuższe skoki niż w pierwszej próbie oddali Kubacki (131,5 m) i Wąsek (134,5 m), gorszy skok niż w pierwszej serii oddał Żyła (131 m), który ostatecznie skończył konkurs na 18. miejscu. Wąsek był 21., a Kubacki 26.