Polki nie kryją konfliktu w kadrze. Ale Izabela Marcisz przyjęła propozycję Tajnera

Prezes PZN Apoloniusz Tajner namówił Izabelę Marcisz na start w sprincie drużynowym na igrzyskach olimpijskich w Pekinie.

Trwa konflikt wśród polskich biegaczek. W trakcie igrzysk w Pekinie doszło do ostatecznego rozłamu naszej drużyny. Izabela Marcisz otwarcie przyznała, że nie zamierza startować w sprincie drużynowym, ponieważ to dla niej zbyt duże obciążenie. Wiadomo jednak, że najlepsza polska biegaczka po prostu nie chce biec razem z Moniką Skinder, z którą jest skonfliktowana.

Zobacz wideo Czysta perfekcja. Tak Stoch nagle odmienił swoje skoki

Obie panie nie pałają do siebie sympatią, a na dodatek Skinder nie podoba się to, że Marcisz trenuje na swoich własnych zasadach z Justyną Kowalczyk i Aleksandrem Wierietielnym, a nie tak jak pozostałe zawodniczki z trenerem kadry Martinem Bajciciakiem.

Pomimo początkowych zapowiedzi Izabela Marcisz ostatecznie wystartuje w sprincie po namowach Apoloniusza Tajnera. - Udało mi się przekonać Izę. Nie było żadnego nakazywania, rozkazywania. Wskazywałem, że w sprincie jest szansa na naprawdę dobry wynik. I że najlepsze zawodniczki, jak na przykład Therese Johaug, biegają w takim trybie, co cztery dni - powiedział prezes PZN w rozmowie ze Sport.pl.

Marcisz negatywnie nastawiona do startu w sprincie. Wymowna reakcja pozostałych biegaczek

Wygląda jednak na to, że Marcisz wciąż ma wątpliwości i, pomimo swojej zgody, nie jest przekonana do startu w sprincie. W sobotę biegaczka w dość wymownych słowach skomentowała całą sprawę po sobotniej sztafecie. - Informacja na ten temat padła już prawie miesiąc temu, że biegnę trzydziestkę i ten sprint drużynowy muszę odpuścić. Bo tak jak dzisiaj widać, odczuwam już te biegi i w tym sprincie będzie ciężko pokazać co reprezentowałam jeszcze tydzień temu - przyznała Marcisz w rozmowie z TVP Sport.

Biegaczka odniosła się także bezpośrednio do wypowiedzi Tajnera. - Ja nie jestem jeszcze najlepszą zawodniczką na świecie. Te najlepsze zawodniczki walczą teraz o medale. Ja nie jestem maszyną. Jestem zbudowana z tych samych mięśni i kości. I jak widać, już jest mi ciężko. To nie jest żadne usprawiedliwienie, takie są fakty. Tym bardziej że ta informacja padła już wcześniej - skwitowała 21-latka.

Świadkami dość wymownej demonstracji byli dziennikarze obecni na mecie sobotniej sztafety. Według informacji przekazanych na Twitterze przez Michała Chmielewskiego z TVP Sport tuż po Marcisz przez strefę dla mediów przeszły trzy pozostałe polskie biegaczki: Monika Skinder, Kamila Kaleta i Karolina Kukuczka. - Czekałyśmy na siebie we trzy i we trzy przyszłyśmy do wywiadu. To jest nasze jasne stanowisko: My jesteśmy jednym zespołem! - powiedziały jednym głosem.

Więcej o: