Izabela Marcisz - rocznik 2000 - to podopieczna Justyny Kowalczyk i Aleksandra Wierietielnego. Mimo że den duet pracę w Polskim Związku Narciarskim zamienił na pracę w Polskim Związku Biathlonu. Utalentowana Iza przekonała się do harówki u ludzi, którzy razem wygrali w biegach wszystko i dalej trenuje u nich. Ale takie funkcjonowanie Marcisz podobno nasila pewne problemy.
"Jak słyszymy, między biegaczkami - delikatnie mówiąc - nie ma najlepszych relacji" - pisał w czwartek na Sport.pl Mateusz Król.
Po czwartkowym biegu na 10 km stylem klasycznym Marcisz powiedziała, że nie zamierza startować razem z Moniką Skinder w sprincie drużynowym. To konkurencja, w którym startują duety. Taki złożony z Marcisz i Skinder to zdecydowanie najmocniejsza polska opcja.
"Przed wyjazdem do Pekinu biegaczki miały zobowiązać się, że ostateczną decyzję w sprawie składów na poszczególne starty podejmuje trener główny" - przypominaliśmy. Ale Marcisz chciała ze startu zrezygnować, bo tłumaczyła, że po dobrych wynikach w biegu łączonym (16. miejsce) i tym na 10 km (29. miejsce) najlepiej dla niej będzie oszczędzać siły na start na 30 km.
- Rozmawiałem z Izą. Spotkaliśmy się w wiosce olimpijskiej. Rozmawialiśmy przez 40 minut. Przeanalizowaliśmy wszystko, rozważyliśmy wszystkie argumenty i Iza pobiegnie z Moniką - mówi w rozmowie ze Sport.pl Apoloniusz Tajner.
- Udało mi się ją przekonać. Nie było żadnego nakazywania, rozkazywania - dodaje prezes Polskiego Związku Narciarskiego. - Iza chciała mieć więcej wolnego przed biegiem na 30 km. Analizowaliśmy program igrzysk i program MŚ U-23. Iza poleci na nie praktycznie prosto z igrzysk. Niepokoiła się tym. Tu w Pekinie 12 lutego są sztafety, 16 lutego te drużynowe sprinty, z których chciała zrezygnować, a 20 lutego jest 30 km. Następnie 21 lutego Iza leci z Pekinu do Warszawy, ląduje w Polsce też 21 lutego, a już 22 lutego leci do Norwegii i 24 lutego ma pierwszy start. To bardzo napięty harmonogram, ale wszystko na spokojnie przedyskutowaliśmy - tłumaczy Tajner.
- Namawiałem Izę mocno, żeby przystąpiła do sprintu drużynowego i przekonywałem, że przerwy na odpoczynek naprawdę są odpowiednio długie. Wskazywałem, że w sprincie jest szansa na naprawdę dobry wynik. I że najlepsze zawodniczki, jak np. Therese Johaug, biegają w takim trybie - co cztery dni. Ja jako trener uważam, że start w sprincie drużynowym będzie też dla Izy dobrym przetarciem przed biegiem na 30 km, na który się mocno nastawia - słyszymy od prezesa.
Tajner podkreśla, że sprint drużynowy z udziałem Marcisz (wicemistrzyni świata juniorek w sprincie, a do tego mistrzyni świata młodzieżowców na 10 km oraz srebrna i brązowa medalistka MŚ juniorów na 15 i 5 km) i Skinder (urodzona w 2001 roku mistrzyni i wicemistrzyni świata juniorek w sprincie) to ta biegowa konkurencja, w której Polska ma szanse na najlepszy wynik w Pekinie.
- Jeśli dziewczyny pobiegną naprawdę dobrze, to mogą sobie wywalczyć stypendium. Zwłaszcza że premier Gliński wprowadził rozporządzenie, dzięki któremu stypendium można nadać też komuś, kto nie miał miejsca w ósemce, ale spisał się bardzo dobrze i warto go docenić. Bardzo się cieszę, że minister Gliński podjął taką decyzję. I że wcześniej rozpytywał w naszym środowisku, jakie są potrzeby. Dziewczyny mają o co walczyć - podsumowuje Tajner.