Odkrył największy skandal na igrzyskach. Teraz dwukrotnie upokorzył Holendrów

Piotr Majchrzak
Najpierw Nils van der Poel wywołał potężną burzę na igrzyskach olimpijskich, bo zarzucił Holendrom korupcję i wpływanie na przygotowanie lodu. W piątek 24-latek pobił rekord świata na 10 000 metrów i wywalczył drugie złoto w Pekinie. - Jest największą gwiazdą igrzysk, która upokorzyła Holendrów - czytamy w "Der Spiegel".

Nils van der Poel został niekwestionowanym królem długich dystansów na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. W piątek Szwed w wyścigu na 10 000 m zdobył złoty medal, bijąc przy okazji rekord świata. Wcześniej triumfował na dystansie dwukrotnie krótszym. A to wszystko w cieniu słów o największym skandalu w historii łyżwiarstwa szybkiego i zarzutów postawionych Holendrom.

Zobacz wideo Czysta perfekcja. Tak Stoch nagle odmienił swoje skoki

Człowiek, który postawił się Holendrom

Reprezentacja Oranje od lat dominuje w łyżwiarstwie szybkim, ale w Pekinie musiała walczyć z największym antagonistą, przynajmniej na długim dystansie. I... w sali konferencyjnej. Jest nim Szwed Nils van der Poel, który w ostatnich dniach postawił się przeciwko holenderskiej machinie dyscypliny. Gdy van der Poel wygrał złoty medal na 5000 metrów nie cieszył się z mistrzostwa olimpijskiego, a zaatakował Holendrów. Mówił o "korupcji" i oskarżał ich o wpływanie na przygotowanie lodu, na którym rywalizują łyżwiarze. - To jak dotąd najgorszy skandal w tym sporcie, a mieliśmy już przypadki dopingu, a tego wcale nie uważam za gorsze przewinienie - mówił złoty medalista na specjalnie zwołanej konferencji. 

- Chcą zdobyć przewagę przy użyciu nieetycznych metod. Nie mogę zrozumieć, jak holenderska federacja mogła do tego dopuścić i nie rozumiem, dlaczego chcą, aby świat o tym wiedział. To wstyd, nie tylko dla federacji, ale także dla zawodników. To największy skandal w naszym sporcie - dodawał, czym tylko wystawił się na potężną krytykę ze strony Holendrów. 

Holender przyznał, że chciał pomóc swoim zawodnikom

Van der Poel odniósł się do wywiadu dla holenderskiego portalu schaatsen.nl. Tam członek zespołu Sander van Ginkiel ujawnił, że "starał się stworzyć najlepsze warunki dla holenderskich zawodników". Holendrzy zdecydowanie najlepiej spisują się na jak najtwardszym lodzie, a w lód w Pekinie został przygotowany w ten sposób, że... jest jednym z twardszych i trudniejszych. - Holendrzy czerpią korzyści z twardego lodu, więc powinien być tak zimny, jak to tylko możliwe - stwierdził van Ginkel

Van Ginkel jest naukowcem Uniwersytetu w Amsterdamie i należy do delegacji Holandii w Pekinie. Zajmuje się między innymi badaniami na temat lodu, a zdjęcia z Pekinu pokazują go w różnych rozmowach z Kanadyjczykiem Markiem Messerem, który w Pekinie jest odpowiedzialny za przygotowanie lodu.

Jak podaje Spiegel.de Holendrzy, światowe stowarzyszenie ISU i Messer z oburzeniem odnieśli się do słów o uległość wobec Holandii. Messer dodał nawet, iż czuł, że jego "honor został naruszony".

Trudne związki z Holendrami. Upokorzył Holendrów na "ich" lodzie 

Van der Poel, jak wynika z nazwiska, ma holenderskie korzenie. A konkretnie jego dziadek pochodzi z Holandii. Związki 24-latka z Holendrami nie należą jednak do najlepszych, o czym pisze Spiegel.de. "Jest taka historia o rybie, która może nam coś mówić o związkach Nilsa van der Poela z Holendrami. Na mistrzostwach świata Juniorów w 2015 roku Szwed podobno kupił rybę, a potem ukrył ją w pokoju hotelowym jednego z Holendrów. Tak, żeby tam gniła i śmierdziała".

Relacja prawdopodobnie nie poprawi się po igrzyskach, bo nie dość, że Szwed oskarżył Holendrów o przygotowanie lodu pod własne preferencje, to jeszcze dwukrotnie ich na tym lodzie upokorzył. - Van der Poel z pewnością nie wyświadczył sobie żadnej przysługi, Ale my w Niemczech też zawsze podejrzewaliśmy, że Holandia stara się wpłynąć na warunki. Tak by były dla nich korzystne - mówiła na antenie Eurosportu Anni Friesinger była gwiazda dyscypliny.

Potężne zamieszanie wokół van der Poela nie miało jednak wpływu na jego wyniki. W piątek pobił czasy swoich rywali, ustanowił fantastyczny rekord świata wynoszący 12.30.74 min. W pokonanym doju zostawił Holendra Patricka Roesta, który z igrzysk wróci "tylko" z dwoma srebrnymi medalami. Roesta, który marzył o tym, by wreszcie zgarnąć złoto olimpijskie, które miało być tylko potwierdzeniem jego klasy. Wcześniej zwycięzca klasyfikacji generalnej PŚ z sezonu 19/20 i 20/21 sięgnął w Pjongczangu po srebro na 1500 metrów. 

Nietuzinkowa postać. Odpowiedział na oskarżenia o doping

Van der Poel jest niezwykle ekscentryczną postacią. Sam o sobie mówi, że wprowadza rock and roll na lodowisko. Wprowadził wiele zamieszania do świata łyżwiarstwa szybkiego. 24-latek dwukrotnie przerywał karierę, bo uważał łyżwiarstwo szybkie za... "dyscyplinę do dupy".  W 2015 roku, jako młody chłopak, chciał całkowicie zrezygnować. Zajął się skokami spadochronowymi, snowboardem czy nawet ultramaratonami.  Ale po przerwie wrócił na lód. Wytrzymał na nim jednak tylko dwa lata i w 2018 roku znowu odszedł. Wolfgang Pichler z Ruhpolding, długoletni trener biathlonu Szwedów, twardy trener, przekonał jednak van der Poela do ponownego założenia łyżew. Ma jednak swój sposób przygotowań. - Nie potrafiłbym jeździć na łyżwach dzień w dzień. To zbyt monotonne - mówił dla schaatsen.nl.

Po wybuchy afery wywołanej przez Szweda można było zaś przeczytać komentarze sugerujące, że van der Poel stosuje doping, bo normalnemu człowiekowi trudno by było osiągnąć aż taką formę w zaledwie dwa lata po powrocie. - Trochę mnie to denerwuje, ale z drugiej to komplement. Ja gardzę dopingiem. Nie potrzebuję go ucina Szwed. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.