Mocny wywiad zrozpaczonej Natalii Maliszewskiej. "Naprawdę nie wiem"

- Naprawdę nie wiem, co mogłabym jeszcze zrobić. Miałam się cieszyć tym startem, a po prostu żałuję bardzo, że nie jestem dalej - mówiła zapłakanym głosem Natalia Maliszewska, która w piątkowym ćwierćfinale zaliczyła upadek na ostatnim okrążeniu. Nie powalczy o medale na 1000 metrów w short tracku.

- Natalia, trudno nawet znaleźć słowa, bo to ciebie na pewno boli najbardziej. Taki jest short track - zaczął rozmowę reporter TVP Sport Aleksander Dzięciołowski. Maliszewska początkowo nie mogła wydusić z siebie słowa. Dopiero po kilku sekundach - robiąc co chwilę przerwy - zaczęła mówić zapłakanym głosem: - Jak powiedziałeś, taki jest short track.

Zobacz wideo Tak trenuje Zlatan Ibrahimović. Bestia!

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Maliszewska próbowała odpowiadać na kolejne pytania, tłumaczyć się z tego biegu. - Mimo że zbliżyłyśmy się z Rosjanką [Jekateriną Efremenkową] na trzy kółka do końca, wiedziałam, że mam jeszcze trzy okrążenia, żeby dojechać i w miarę możliwości coś zrobić. No i dojechałam. Wyprzedzanie po "małym" [od wewnętrznej] było jedynym, co przyszło mi do głowy. Nie miałam też już więcej siły, by pojechać po "dużym". Chociaż możliwe, że inaczej by to się wtedy skończyło. Ale podjęłam taką decyzję, a nie inną. Po prostu się zderzyłyśmy.

- No nie wiem... Naprawdę nie wiem, co mogłabym jeszcze zrobić. A miałam się cieszyć tym startem, a po prostu żałuję bardzo, że nie jestem dalej - mówiła dalej z trudem Maliszewska.

Po czym wróciła znowu do biegu. - Na pewno jakaś panika w trakcie biegu się przydarzyła, bo wiedziałem, że jestem na czwartej pozycji, która mnie nie kwalifikuje do przejścia dalej. Ale jedyne, na co mogę być teraz zła, to na siebie. Że podjęłam taką decyzję, by wyprzedzać po "małym", co skutkowało wypadkiem. I tym, że moja przygoda na 1000 metrów się kończy.

Dramat Natalii Maliszewskiej. "Domyślam się, co państwo czujecie"

- Nie chcemy głośno mówić o medalu, ale wierzymy, że będzie dobrze - mówili w studio Eurosportu przed piątkowym ćwierćfinałem Maliszewskiej. Nawet podczas ćwierćfinałowego biegu, który polska łyżwiarka zaczęła spokojnie - od razu była czwarta, a trzy okrążenia przed końcem spadła nawet na ostatnie miejsce. Za Maame Biney z USA, Yubin Lee z Korei Płd. oraz Annę Wostrikową i Jekaterinę Efremenkową z Rosji.

- Cały czas trzyma się jednak blisko - zwracali uwagę w TVP Sport, gdzie bieg Maliszewskiej komentował m.in. jej menedżer Jakub Jaworski. I wtedy przyszło ostatnie okrążenie. Polka zaryzykowała: ruszyła odważnie po wewnętrznej i to właśnie wtedy zaliczyła bolesny upadek. - Może czegoś dopatrzą się sędziowie. Poczekajmy jeszcze chwilę - mówił Jaworski.

Ale sędziowie się nie dopatrzyli: Maliszewska upadła z własnej winy. - Domyślam się, co państwo czujecie, bo ja wiem, co sam czuję - mówił w TVP Sport Piotr Dębowski. Już wtedy było jasne, że Maliszewska odpadła w ćwierćfinale na 1000 m w short tracku i nie powalczy o medale. Tak samo, jak wcześniej na 500 m, czyli koronnym dystansie, gdzie nie wystartowała z powodu serii pozytywnych testów na COVID-19.

Maliszewską w Pekinie czekają jeszcze starty w finale B sztafety oraz indywidualnie na 1500 metrów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.