Maryna Gąsienica-Daniel wyrównała swój najlepszy wynik podczas zimowych igrzysk olimpijskich w supergigancie kobiet. Polka w piątek zajęła 26 miejsce w Pekinie, takie samo jak cztery lata temu w Pjongczangu. Teraz straciła 2,30 do złotej medalistki, Szwajcarki Lary Gut-Behrami.
Po zakończeniu rywalizacji Polka w rozmowie z TVP Sport opowiedziała o swoim starcie. - Super gigant był przepiękny, a trasa i ustawienie przyjemne. Aż za przyjemnie i dlatego było trudno, aby jechać szybko. Odczucia były niesamowite, naprawdę. To było najprzyjemniejsze odczucie super giganta chyba w moim życiu. Były idealne warunki - powiedziała.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
W dalszej części wywiadu narciarka dodała, że pojechała całkiem dobrze, ale wskazała również, co zadecydowało o tym, że nie uplasowała się na wyższym miejscu w końcowej klasyfikacji.
- Moja jazda była całkiem dobra. Technicznie wykonałam wszystkie rzeczy całkiem dobrze. Tyle, że brakuje mi tego zjazdowego doświadczenia, które dzisiaj było koniecznie i nie miałam szans, nie mając go. Naprawdę było ustawione z dużymi odległościami, dosyć szybko, więc bardziej promuje zawodniczki zjazdowe. Ja taka nie jestem i dojeżdżając do mety uważałam, że mój przejazd nie był zły. Przegrałam 2,30 sekundy, co jest dosyć sporo stratą jak na tę trasę, ale z drugiej strony te 2,30 to najwięcej przegrałam na pierwszym i ostatnim odcinku, które były w większości w pozycji zjazdowej i ustawione na wprost, a ja niestety za dużo skręcałam - wytłumaczyła Maryna Gąsienica-Daniel.
- Jestem jedną z najlżejszych zawodniczek w stawce dzisiejszego super giganta. I na pewno nie ułatwia mi to sprawy, przede wszystkim na ostatnim odcinku, gdzie masz ponad 30 sekund w pozycji zjazdowej - dodała Polka.
Po złoto w slalomie gigancie sięgnęła Szwajcarka Lara Gut-Behrami, srebro wywalczyła Austriaczka Mirjam Puchner - strata 0,22 sekundy, a brąz jej koleżanka z reprezentacji, Michelle Gisin - 0,30 sekundy straty do mistrzyni olimpijskiej.