Drużyna Korei Południowej nie może pogodzić się z tym, jak wyglądały zawody mężczyzn w short tracku. Chodzi głównie o kontrowersyjne decyzje sędziów, na których skorzystali gospodarze – Chińczycy. Do finału dostali się dzięki dyskwalifikacjom, jakie spotkały Rosyjski Komitet Olimpijski i Stany Zjednoczone. Natomiast w półfinale na 1000 metrów mężczyzn zdyskwalifikowanych zostało dwóch Koreańczyków. Wśród nich był Hwang Dae-heon – rekordzista świata. Został on ukarany za nieprzepisowe wyprzedzanie.
W drugim półfinale Lee Jun-seo został zdyskwalifikowany po niedozwolonej zmianie toru, co doprowadziło do kontaktu z reprezentującym Węgry Shaolinem Sandorem Liu. Kontrowersje były również w finale. Chińczyk Ren Ziwei wygrał dzięki dyskwalifikacji rywala, który dojechał na metę jako pierwszy.
W Korei Południowej te wydarzenia przyjęto z oburzeniem. Koreański nadawca SBS wyemitował program "TOP 10 najgorszych momentów, w których Chiny oszukiwały". Natomiast jedna z gazet w Seulu opublikowała tekst, który był zatytułowany "Po prostu pozwólcie zdobyć Chinom wszystkie medale". - Gdyby w takiej sytuacji był jakikolwiek inny kraj niż Chiny, to czy ten zespół też mógłby wejść do finału w ten sposób? – zastanawiał się w rozmowie z agencją Yonhap Kwak Yoon-gy, łyżwiarz z Korei Południowej po dyskwalifikacji drużyn RKO i USA.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl!
Szef koreańskiej misji olimpijskiej na konferencji prasowej zapowiedział dalsze zaciekłe protesty, ale wykluczył wycofanie sportowców z Pekinu, co sugerowali kibice. Protest złożony w Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej został odrzucony, ale Koreańczycy zamierzają walczyć dalej. Tamtejszy komitet olimpijski już zapowiedział złożenie skargi do międzynarodowego Sportowego Sądu Arbitrażowego w Lozannie (CAS).
"Planujemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec niesprawiedliwości wobec naszych sportowców w międzynarodowych zawodach łyżwiarskich i w innych dyscyplinach" – napisano w oświadczeniu.