Męska reprezentacja Chin rozpocznie w czwartek rywalizację grupową w hokeju na ludzie podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Rywalem gospodarzy będą Stany Zjednoczone. Ci drudzy są faworytami, ale świat zastanawia się, na co stać Chińczyków, którzy utworzyli drużynę z naturalizowanych graczy m.in. Kanady.
Niewiele brakowało, a Chińczycy nie mogliby startować w olimpijskim turnieju hokejowym. To dlatego, że trafili do tzw. grupy śmierci, w której są nie tylko Amerykanie, ale także Kanadyjczycy i Niemcy. Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie, obawiając się o upokorzenie reprezentantów gospodarza igrzysk, chciała usunąć tę drużynę z rozgrywek. Ratunkiem okazała się grudniowa decyzja NHL (najlepsza liga na świecie) o wycofaniu z igrzysk największych gwiazd.
Mimo wszystko chińska ekipa może mieć trudności. Chociaż gospodarze zrobili, co mogli, aby ich drużyna składała się z dobrych zawodników. Ponad połowę ściągnęli z zagranicy. Zdecydowali się przy tym na zaskakujące ruchy. Hokeiści, którzy otrzymali chińskie obywatelstwo, dostali także nowe nazwiska i uczyli się języka chińskiego.
Bramkarz Jeremy Smith (po chińsku "Jieruimi Shimisi") twierdzi, że już samo przystosowanie się do chińskiego otoczenia było wystarczającym wyzwaniem. - Kultura i historia w Chinach i w Pekinie sprawiają, że trudno to ogarnąć – powiedział 32-letni Smith, który grał krótko w NHL i spędzał wolny czas w Pekinie, oglądając wraz z żoną takie zabytki jak Wielki Mur Chiński. - Pekin ma tysiące lat, więc historia jest niewyobrażalna - dodawał Shimisi. Przyznał też, że nauczył się w stopniu komunikatywnym mówić w języku swojej nowej reprezentacji.
Ogromny napływ zagranicznych graczy w Chinach wzbudził zdziwienie, bo przepisy w tym kraju nie zezwalają na posiadanie podwójnego obywatelstwa. Trudno jednak wyjaśnić, jak udało się rozwiązać ten problem, ponieważ nikt nie mówił publicznie o zasadach, na jakich hokeiści mogą grać dla Chińskiej Republiki Ludowej.
Jake Chelios (w Chinach "Jieke Kailiaosi"), syn legendy NHL Chrisa Cheliosa i obrońca gospodarzy na igrzyskach w Pekinie, przyznał, że nauka języka była dla niego zbyt trudna. - Tak czy inaczej, powołani zawodnicy nie mogli przepuścić okazji do rywalizacji w igrzyskach olimpijskich - powiedział Chelios, który grał wcześniej w Detroit Red Wings.
Zdaniem 28-letniego hokeisty Chińczycy chcą zbudować reprezentację od nowa i ściągnięcie zawodników to dobry krok. - To małe ziarno, które właśnie zostało zasiane i wspaniale jest być jego częścią. To całkiem fajne - stwierdził. - Uwielbiam to nowe imię. To część doświadczenia bycia tutaj. To wszystko jest dla mnie nowe - zachwyca się "Jieke Kailiaosi".
Wcześniej rywalizację w turnieju olimpijskim rozpoczęły już kobiece drużyny hokejowe. W nich także grają naturalizowane Chinki. Wśród nich jest m.in. Zhou Jiaying, czyli Kimberly Newell. Stojąca w bramce zawodniczka prezentowała się podczas meczów w nietypowym stroju. Widać na nim motywy smoków, czyli mitycznych stworzeń mocno wpisanych w chińską kulturę.
- Kim chciała w ten sposób uhonorować swoje chińskie korzenie "Złotymi smokami" w Zakazanym Mieście - stwierdził Chris Joswiak z uczelni Brian’s Custom Sports w Ontario w Kanadzie. Współpracował z Newell przy tworzeniu tych wzorów. 26-latka do projektantów stroju powiedziała tylko jedno zdanie: "Chcę, aby Chińczyk spoglądający na to natychmiast pomyślał: "To chiński smok!".
Ubrana w swoje niestandardowe smocze motywy, Newell zatrzymała 22 z 23 strzałów w wygranym przez Chiny meczu z Danią w piątek. To było pierwsze zwycięstwo tego kraju w fazie grupowej od igrzysk w 1998 roku. Później jeszcze Państwo Środka pokonało Japonię po rzutach karnych 2:1. To jednak było i tak za mało, aby reprezentacja gospodarzy awansowała do ćwierćfinału. Chinki bowiem przegrały ze Szwedkami i Czeszkami, przez co pożegnały się z marzeniami o medalu.
Jednak nie tylko w hokeju mieliśmy do czynienia z naturalizowaniem zagranicznych sportowców przez Chiny. Szerokim echem odbiły się bowiem występy Eileen Gu i Beverly Zhu. W przypadku tej pierwszej to pozytywna historia. Nazywana "księżniczką śniegu" narciarka dowolona wywalczyła we wtorek złoty medal. Wychowywała się w Stanach Zjednoczonych i początkowo startowała pod amerykańską flagą. Dziś reprezentuje Chiny i to właśnie dla ojczyzny swojej matki wygrała igrzyska olimpijskie.
W przypadku Beverly Zhu (po chińsku Zhu Yi) historia przejścia do reprezentacji Chin jest przykra. 19-latka rozpłakała się w poniedziałek po tym, jak dwukrotnie upadła podczas swoich programów w łyżwiarstwie figurowym. Poprzedniego dnia jej upadek prawie kosztował Chiny miejsce w finale. Jej łzy nie zrobiły jednak wrażenia na chińskiej publiczności.
Na podobnym do Twittera portalu społecznościowym Weibo hashtag #ZhuYiFellOver zebrał 230 milionów wyświetleń. - Nie wiem, jak ktoś taki mógł reprezentować Chiny – napisał jeden z użytkowników. - To taka hańba - dodał ktoś inny. Nadużycia były tak intensywne, że władze wydawały się cenzurować niektóre posty. Administratorzy portalu zaczęli blokować użytkowników - donosi scmp.com. Mowa o nawet 850 zbanowanych kontach. Usunięto też ponad 41 tysięcy postów.
- To niedopuszczalne bez względu na wszystko - tłumaczył Hu Xijin, emerytowany były redaktor naczelny państwowego portalu medialnego Global Times.