Białoruskie narciarki uciekły do Polski. "Nie wyobrażałam sobie tego nawet w koszmarze"

- Nawet w koszmarze nie wyobrażałam sobie, że w końcu opuszczę swój kraj - mówi zaledwie 17-letnia biegaczka narciarska Daria Dalidowicz, która uciekła z Białorusi do Polski.

W połowie stycznia dwie bardzo zdolne biegaczki narciarskie: 22-letnia Swiatłana Andrijuk i zaledwie 17-letnia Daria Dalidowicz zostały oskarżone o wspieranie opozycji na Białorusi. Z tego powodu związek narciarski uniemożliwił im reprezentowanie kraju na oficjalnych imprezach. Sprawa ciągnie się od kilku miesięcy, kiedy to w listopadzie Białoruski Związek Narciarski dezaktywował ich kody FIS. Te są niezbędne, aby zawodniczki mogły brać udział w oficjalnych zawodach. - Sama nie zrobiłam niczego, co uzasadniałoby dyskwalifikację i dezaktywację mojego kodu FIS - powiedziała Dolidowicz.

Zobacz wideo Stracona szansa na medal. "Wydaje się, że misja Kruczka powoli dobiega końca"

"Nawet w koszmarze nie wyobrażałam sobie, że w końcu opuszczę swój kraj"

Zawodniczki zapowiadały wyjazd z Białorusi i przyjazd do Polski. Daria Dalidowicz i jej rodzina rzeczywiście obecnie są w Polsce. Trenuje ją ojciec - Siergiej, który brał udział w aż siedmiu igrzyskach olimpijskich w biegach narciarskich (zaczął w 1994 roku w Lillehamer, a ostatni raz był na nich cztery lata temu w Pjongczang). Siergiej Dalidowicz angażuje się w działania opozycji i krytykuje reżim Łukaszenki. Brał udział w protestach ulicznych opozycji przeciwko Łukaszence, które odbyły po nieuznaniu przez ogromną część Białorusinów wyników wyborów w 2020 roku.

 

- Daria została pozbawiona prawda udziału w zawodach. Nie widzieliśmy możliwości kontynuowania przez nią kariery na Białorusi. Moglibyśmy zostać oskarżeni o zorganizowanie demonstracji i wykrzykiwanie różnych haseł, a potem po prostu trafić do więzienia - powiedział Siergiej Dalidowicz agencji Reuters.

- Trzy miesiące temu nie wyobrażałam sobie, nawet w koszmarze, że w końcu opuszczę swój kraj - dodaje Daria Dalidowicz.

W tym roku miała ona ukończyć szkołę średnią. Teraz nie wiadomo czy będzie kontynuować studia w Polsce. - Planowałam skończyć szkołę na Białorusi, ale moi rodzice powiedzieli, że się przeprowadzamy. Oczywiście jestem zdenerwowana. Łatwiej byłoby zostać kilka miesięcy i skończyć szkołę. Chcę też kontynuować jazdę na nartach i spełnić marzenie o występie na olimpiadzie - dodaje.

Białoruska Federacja Narciarstwa Biegowego i Białoruski Związek Narciarski nie odpowiedziały agencji "Reuters" z prośbą o komentarz w tej sprawie.

"Nazwali mnie zdrajczynią ojczyzny, groziła mi najgorsza kara. Chcę startować dla Polski"

- Dosłownie w ciągu godziny dostałam nagranie z białoruskiej telewizji. Mówili tam, że jestem chora psychicznie, że moja kariera jest już skończona. Potem przyszedł do mnie główny trener z asystentem i powiedział, że ma nakaz z Białorusi z samego najwyższego szczebla - opowiadała Kryscina Cimanouska, lekkoatletka z Białorusi, która została nową zawodniczką klubu sportowego AZS AWF Warszawa i chce startować dla Polski.

Dla 24-letniej Cimanouskiej, która specjalizuje się na dystansach 100 i 200 metrów, problemy zaczęły się podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Na Instagramie skrytykowała trenera i działaczy swojej federacji. W efekcie władze państwowe nakazały sprowadzenie jej do kraju.

W białoruskich mediach została okrzyknięta "zdrajczynią ojczyzny". Groziło jej niebezpieczeństwo i surowe represje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.