Dwaj koreańscy łyżwiarze szybcy, specjalizujący się w short-tracku Hwang Dae-heon i Lee June-seo wygrali pewnie swoje biegi półfinałowe w wyścigu na 1000 metrów mężczyzn i mieli olbrzymie szansę na zdobycie medalu olimpijskiego. W dodatku Hwang Dae-heon pobił rekord olimpijski, czasem 1:23.042.
Koreańczycy zostali jednak zdyskwalifikowani po półfinale. Powodem takiej decyzji było nielegalne, zbyt późne zmienienie pasa jazdy i spowodowanie kolizji z innymi łyżwiarzami. Wielu Koreańczyków było oburzonych po takiej decyzji. We wtorek Koreańczycy ogłosili, że będą protestować w Trybunale Arbitrażowym do spraw Sportu (CAS) i Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim. Wcześniej zgłosili protest do Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej, ale został on odrzucony.
- Nasi sportowcy walczyli uczciwie i tak naprawdę to oni są zwycięzcami. Skorzystamy z wszystkich możliwości prawnych aby upewnić się, że tak krzywdzące decyzje sędziowskie nie będą już nigdy podejmowane w międzynarodowych imprezach. Wielu działaczy, a nawet zwykłych obywateli apeluje do nas o spakowanie rzeczy i powrót do kraju z zawodnikami na znak protestu. Nie jesteśmy jednak jeszcze na tym etapie. Zostało nam kilka ważnych startów, w których mamy swoje szanse medalowe. Chcemy zapewnić naszym sportowcom równe szanse na zwycięstwo - powiedział Yoon Hong-Geun, szef Koreańskiego Związku Łyżwiarskiego na konferencji prasowej.
Incydent wywołał również mnóstwo oburzających komentarzy w portalach społecznościowych. Koreańscy kibice uważają, że sędziowie ukarali Koreańczyków dyskwalifikacją, by zwiększyć szansę Chińczyków na zdobycie medali na własnym lodzie. Po tym, jak Hwang i Lee zostali zdyskwalifikowani, chińscy łyżwiarze awansowali do finału. W nim to właśnie Chińczyk Ren Ziwei zdobył złoty medal olimpijski. Drugie miejsce zajął jego rodak Li Wenlong, a trzecie Węgier Shaoang Liu.
W wyścigu na 1000 metrów mężczyzn w short-tracku nie startowali Polacy.