Niedawno zakończył się drugi olimpijski przejazd w slalomie gigancie, czyli koronnej konkurencji Maryny Gąsiennicy-Daniel. Choć Polka nie ustrzegła się błędów, to na tle rywalek zaprezentowała się dobrze (4. miejsce w drugim przejeździe) i ukończyła całość na 8. miejscu. Zwyciężczynią została Sara Hector przed Federicą Brignone oraz Larą Gut-Behrami.
Olimpijska trasa okazała się mordercza dla wielu zawodniczek. Pod koniec drugiego przejazdu doszło do kilku nieprzyjemnych upadków i to narciarek znajdujących się w pierwszej dziesiątce po pierwszym przejeździe. Jednym z powodów był sypki śnieg konsystencją przypominający cukier, który "przytrzymywał" zawodniczki na trasie.
Jako pierwsza poważnie upadła Francuzka Tessa Whorley. Jej na szczęści nic się nie stało. Później jednak na trasę ruszyła szósta po pierwszym przejeździe Amerykana Nina O'Brien. Narciarka jechała bardzo dobrze, ale starając się wycisnąć z przejazdu jak najwięcej, wjechała w przedostatnią bramkę znajdującą się kilka metrów przed metą. O'Brien siłą rozpędu wpadła za linię mety i podniosła rękę, sygnalizując, że potrzebuje pomocy medycznej.
Od razu jasne było, że upadek jest bardzo groźny. Przede wszystkim chodziło o nienaturalnie wygięte kolano zawodniczki z USA. Wstrząśnięte były również zawodniczki znajdujące się na mecie. Zawody zostały przerwane na kilkanaście minut. Dopiero po tym czasie O'Brien została przetransportowana na noszach spoza obszaru mety.
Na razie nie wiadomo, co ze stanem zdrowia Amerykanki. - Jest bardzo twarda i spokojna. To fighterka. Nina martwiła się o opóźnienie wyścigu, a także chciała wiedzieć, jak jechała w drugim przejeździe - powiedział rzecznik kadry USA.