Dawid Kubacki przebił nawet złoto w Seefeld. Stał się wielkim mistrzem

Jakub Balcerski
Dawid Kubacki na olimpijskim podium! Brąz w Pekinie jest bardziej sensacyjny niż złoto zdobyte w Seefeld w 2019 r. na mistrzostwach świata. Kto po takim sezonie by to przewidział? Polski skoczek stał się wielkim mistrzem.

W to, co stało się w niedzielę, mało kto wierzył. Brązowy medal zdobył 37. zawodnik klasyfikacji generalnej. I zarazem ten, który wiedział, że wszystko może się zmienić z jednym, najważniejszym skokiem. Kubacki powtarzał to jak mantrę. Że czuje swoje skoki, że może jeszcze być wielki. I dziś jest!

Zobacz wideo Chiny wydały dziesiątki milionów dolarów. Czeka nas kolejny skandal [Sport Live #9]

"Petarda" dała Kubackiemu medal. Determinacja, jaką mają nieliczni

W Seefeld w 2019 r. złoty medal mistrzostw świata był słodki, ale konkurs i okoliczności bardzo gorzkie. Bo zawody rozgrywano w bardzo trudnych warunkach - przy śniegu zapychającym tory najazdowe, deszczu, który tylko gromadził w nich wodę i jury, które na to wszystko pozwalało. Kubacki z 27. miejsca awansował na pierwsze i wygrał. Cały świat skoków się oburzał, a Polska cieszyła się dubletem - Kamil Stoch zdobył wtedy srebrny medal. 

W wygranym kilka miesięcy później 69. Turnieju Czterech Skoczni Kubacki udowodnił talent i umiejętność udźwignięcia presji. I teraz, w 2022 r. tylko potwierdza swoją wielkość - Kubacki do zdobycia olimpijskiego medalu w takim sezonie potrzebował determinacji, którą posiadają tylko nieliczni. 

 

Atak z ósmego miejsca na trzecie zawdzięcza niezwykłej próbie na 103 m w drugiej serii. - Petarda - mówił w programie Sport.pl LIVE ekspert i skoczek Krzysztof Leja. Kubacki odleciał, takiej pozycji w powietrzu nie miał przez wszystkie skoki treningowe w Zhangjiakou. Jakby wbrew logice, która podpowiadała, że nie miał on argumentów do zdobycia medalu, a poza tym tracił do podium kilka punktów. A i tak je nadrobił. 

Kubacki: Zdarzało się, że po zawodach człowiek miał myśli, jakie miał

- Kiedy ja odpocznę? - pytał już jesienią 2021 r. Dawid Kubacki. Nietrudno to zrozumieć, biorąc pod uwagę, jak dużo pracy musiał wykonać Polak. W tym sezonie całej kadrze, ale jemu wyjątkowo, nic nie szło. Pierwszy start - trzynaste miejsce w Niżnym Tagile - pokazywał, że potencjał jest. Ciągle ulatywała gdzieś jednak forma - Kubacki nie awansował do drugiej serii aż w siedmiu konkursach PŚ. Nic nie dało kilka spokojnych treningów w grudniu w Ramsau, nie było wyniku, który dałby nadzieję na powrót do najlepszej formy. 

Bardzo słabe skoki Kubackiego mieszały się z pojedynczymi dobrymi. To na nich Polak opierał wiarę. Ale ta nie mogła być niezachwiana. - Zdarzało się, że po zawodach człowiek miał myśli, jakie miał. Wiem, że takie chwile trzeba przetrzymać, a tę złość po zawodach trzeba wyrzucić, przegryźć, bo tego stłumić się nie da i nie powinno - opisywał swój kryzys Kubacki

Ale los nie przestawał tworzyć mu problemów. Przyszło zupełne niepowodzenie podczas Turnieju Czterech Skoczni, a chwilę później Kubacki nie mógł wystartować w Zakopanem po zakażeniu koronawirusem. Wrócił jednak i w Willingen pojawił się promyk nadziei dla jego lepszej formy. Kto jednak przypuszczałby, że przełoży je na jedne z najlepszych skoków wśród wszystkich zawodników na igrzyskach?

Kubacki stał się wielkim mistrzem. "Mogło być tak, że usłyszałbym: Sorry, ale dla pana miejsca już nie ma"

Ten brązowy medal w Pekinie jest jeszcze bardziej sensacyjnym sukcesem niż złoty krążek podczas mistrzostw świata w Seefeld. Dlaczego? Już dawno nikt się tak nie pozbierał po tak trudnym okresie. To był znacznie większy dołek niż 27. miejsce po pierwszej serii. A Kubacki znalazł drogę, żeby z niego wyjść.

Tuż przed igrzyskami Kubacki mówił Sport.pl, że wcale nie był pewny, że na nie pojedzie. - Nie żartuj - odpowiadał mu dziennikarz Sport.pl Łukasz Jachimiak i dopytywał "Na pewno?". - Serio. Całkiem realne było dla mnie, że mogę się nie zmieścić. Nie było przecież tak, że od początku sezonu skaczę fajnie i tylko ostatnio nie szło. Było jak było. Miałem świadomość, że może się tak zdarzyć, że w Zakopanem zgłosimy krajówkę i z takiej dużej grupy kilku zawodników wyskoczy, pokaże dobrą dyspozycję. To się mogło zdarzyć. Mogło być nagle tak, że usłyszałbym: Sorry, ale dla pana miejsca już nie ma - mówił Dawid Kubacki.

- Naprawdę nie wiedziałem, czy na te igrzyska pojadę. Przecież wcześniej w sezonie nie dałem trenerom wyraźnego znaku, że jestem zawodnikiem, na którego trzeba stuprocentowo stawiać - ocenił Kubacki. I najważniejsze, że dał znak na igrzyskach. Że stał się wielkim mistrzem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.