Komarenko do Maliszewskiej: "Jesteś zwykłą frajerką". Fajdek odpowiada

"Typ z mordą żula szukający rozgłosu... Taki cep jak Ty powinien 20 lat temu zostać i pływać z delfinami" - napisał na Twitterze Paweł Fajdek, który skrytykował wypowiadającego absurdalne teorie na temat koronawirusa Ivana Komarenkę. Piosenkarza, który w mediach społecznościowych wcześniej zaatakował także Natalię Maliszewską.

Ivan Komarenko to były lider zespołu Ivan i Delfin. I słowo "były lider" tu dobrze pasuje, bo w ostatnich miesiącach Komarenko więcej niż z muzyką rozrywkową ma wspólnego z absurdalnymi teoriami, które wygłasza na temat koronawirusa. Piosenkarz neguje pandemię oraz szczepienia, wietrzy w tym wszystkim globalny spisek. Teraz - jak pisze "Super Express" - na tapet wziął Natalię Maliszewską, naszą olimpijkę z Pekinu, która przeżywa największy dramat w swoim sportowym życiu.

Zobacz wideo

Fajdek odpowiada Komarence. "Typ z mordą żula szukający rozgłosu"

Maliszewska w sobotę z powodu pozytywnego wyniku testu na koronawirusa nie została dopuszczona do startu na 500 metrów w short tracku, czyli na swoim koronnym dystansie, gdzie była wielką faworytką do zdobycia medalu. "Cóż Natalio, gdybyś się zachowywała jak Novak Djoković [wybitny tenisista, ale też zagorzały przeciwnik szczepień, który ostatnio został deportowany z Australii i nie wystąpił w Australian Open]. A tak jesteś tylko zwykłą frajerką" - napisał Komarenko na Instagramie.

 

Ta wypowiedź jest już cytowana w mediach. Także społecznościowych, gdzie skomentował ją Paweł Fajdek, brązowy medalista w rzucie młotem z zeszłorocznych igrzysk w Tokio, który o Komarence - wypowiadającym się na temat Maliszewskiej - napisał mocno i dosadnie. "Typ z mordą żula szukający rozgłosu... Taki cep jak Ty powinien 20 lat temu zostać i pływać z delfinami... "Super Express" za ten artykuł powinniście trafić do piekła" - napisał Fajdek na Twitterze.

W końcu są dobre wieści ws. Maliszewskiej. "Ależ to jest ładny widok!"

"Wiecie co? Natalia Maliszewska wróciła na lód!!! Pierwszy trening po izolacji!!!! Ależ to jest ładny widok!" - napisał w niedzielę rano na Twitterze dziennikarz TVP Sprort Aleksander Dzięciołowski. To on jako pierwszy przekazał pierwszą dobrą wiadomość o naszej łyżwiarce szybkiej, która w sobotę - choć przyjechała na lodowisko - nie wystąpiła w kwalifikacjach na 500 metrów w short tracku.

- W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART - napisała później Maliszewska w poruszającym oświadczeniu na Instagramie. Zrobiła to przed niedzielnym treningiem, kiedy porozmawiała też z TVP Sport, gdzie powtórzyła słowa z oświadczenia. - Nie wierzę jeszcze w to, co się dzieje. W nic na razie nie wierzę. Cieszę się, że tu jestem, na treningu. Nie wierzę w to, że może się to wszystko udać - przyznała Maliszewska.

I dodała: - Organizatorzy odwalili kawał dobrej roboty. Idealnie im wyszło to, co ze mną zrobili, to, co myślę, to, jak to wszystko wygląda. Noce są trudne, bo nie wiem, czy nie będę musiała wrócić do hotelu Galaxy [tam przebywają sportowcy, narzekający na warunki, którzy w Pekinie są na izolacji]. Pierwsze, co robię, gdy się budzę, to łapię za telefon z myślą, że dostanę wiadomość, że jestem znów pozytywna, albo że nie mogę wyjść na trening czy startować. To śmieszne i z drugiej strony straszne. Nie życzę tego nikomu.

Zastąpiła Maliszewską, wyszła przed kamerę i zaczęła płakać

Od 30 stycznia do 5 lutego życie Maliszewskiej wywracało się do góry nogami kilkukrotnie. Po pozytywnym teście na COVID-19 nasza największa nadzieja medalowa tych igrzysk trafiła na izolację. 2 lutego miała negatywny test i pojawiła się nadzieja, że kolejnego dnia lutego wróci do wioski olimpijskiej. Nic z tego, 3 lutego test Maliszewskiej uznano za pozytywny (podobno był na granicy), a 4 lutego - po kolejnym pozytywnym wyniku - stało się jasne, że ucieknie jej start na 500 metrów.

- To są zawody, na które pracujemy nie tylko cztery lata, ale całe życie - mówiła zapłakana Kamila Stormowska, która w eliminacjach w short tracku na dystansie 500 metrów w ostatniej chwili zastąpiła Maliszewską. - Zostałam postawiona trochę w trudnej sytuacji, bo o tym, że pojadę, dowiedziałam się dwie godziny przed biegiem. To Natalka powinna dziś jechać, to ona powinna walczyć o medale - dodawała Stormowska, która wywiadu dla Eurosportu udzielała w maseczce z namalowanym sercem i napisem "Nat".

"Nat", czyli właśnie Natalia Maliszewska, która w niedzielę w końcu pojawiła się na treningu. - Nie wypłaciłabym się, gdybym miała niszczyć wszystko po drodze. Trudno mi o tym mówić, bo nie wiem, co się wydarzy. Na razie jestem bardzo zmęczona, dawno nie stałam na lodzie, nie trenowałam, jest mi ciężko - po niedzielnym treningu przyznała Maliszewska, która ma teraz nadzieję, że w końcu wystartuje też w zawodach olimpijskich - w tym na 1000 metrów (środa), gdzie też ma szanse na medal.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.