Od 30 stycznia do 5 lutego minęło zaledwie kilka dni, ale Natalia Maliszewska musi być tymi dniami okropnie zmęczona. Po pozytywnym teście na covid nasza największa nadzieja medalowa tych igrzysk trafiła na izolację. 2 lutego Maliszewska miała negatywny test i pojawiła się nadzieja, że 3 lutego wróci do wioski olimpijskiej. Nic z tego, 3 lutego test Natalii uznano za pozytywny (podobno był na granicy), a 4 lutego - po pozytywie - stało się jasne, że ucieknie jej start na 500 metrów.
To było jasne do nocy. W Pekinie była godzina 1, gdy dostaliśmy nieoficjalną informację, że Maliszewska wyjdzie z izolacji! O godzinie 3 Polski Komitet Olimpijski potwierdził, że Natalia jest już w wiosce olimpijskiej i szykuje się do startu w eliminacjach 500 metrów. Te zaczęły się o godzinie 12 naszego czasu (w Pekinie była 19). Bez Maliszewskiej. Dlaczego?
Oddajemy głos Marcinowi Nowakowi, który jest w Pekinie w składzie polskiej misji olimpijskiej.
- Natalia przyjechała do wioski olimpijskiej w nocy. Rano poddała się normalnej, codziennej procedurze testowania, jak wszyscy. Później pojechała na lodowisko, bo wyników nie było, a brak wyników znaczy, że jest wszystko okej. Dopiero jak już Natalia była na lodowisku, to dostaliśmy komunikat, że jej test jest pozytywny. To było nieludzkie - mówi Nowak w rozmowie ze Sport.pl.
- Z punktu widzenia medycznego to oczywiście troska o jej zdrowie jest najważniejsza. Ale z punktu widzenia ludzkiego i sportowego, to Natalia przeżywa życiowy dramat - podkreśla Nowak.
Nowak był szefem misji olimpijskiej pół roku temu podczas letnich igrzysk w Tokio. Z jego porównania wynika, że chińskie igrzyska są zorganizowanie o wiele gorzej.
- Przede wszystkim ciągle brakuje informacji. Jest bałagan. Odżyły nadzieje po tym jak Natalię wypuszczono. Tak naprawdę nikt nie wie, na jakiej podstawie Natalię zwolniono z izolacji. A godzina o jakiej to się stało pokazuje, że to wszystko jest niepoważne. Nie wierzę, że Natalia po tym wszystkim chociaż na chwilę zasnęła - mówi.
Nie wiadomo, co teraz stanie się z Maliszewską. - Teraz nie wiemy, jaki jest kolejny krok. Wiadomo tylko, że Natalia musi wykonać dziś jeszcze jeden test. Ale co się stanie dalej? Procedury procedurami, a tu się wszystko toczy swoim życiem. Nie wiemy czy będzie mogła dalej być w wiosce olimpijskiej, czy będzie musiała wrócić na izolację. Mówiąc szczerze, nie mamy od organizatorów żadnych informacji. Czekamy - przekazuje nam Nowak.
- Słyszałem o przypadkach, że osoby pozytywne mają wyniki oscylujące na granicy przez kilka tygodni. Jak norwescy skoczkowie, którzy nie dojechali do Pekinu [Tande i Forfang]. Bardzo krzywdzące nie jest to, że Natalia jest pozytywna, na to wpływu nie mamy. Ale bardzo krzywdząca jest dezinformacja, wprowadzanie w błąd nas, a przede wszystkim Natalii - podsumowuje Marcin Nowak.