Katastrofa Polek na IO. Rajda nie wytrzymała. Brutalna odpowiedź i łzy po konkursie

- Nie sypiam tutaj dobrze, nie przespałam w całości ani jednej nocy - mówiła Kinga Rajda ze łzami w oczach w rozmowie z TVP Sport. Polska skoczkini w sobotę nie awansowała do finałowej serii - zajęła 35. miejsce. A później w brutalnie szczerze odpowiedziała na pytanie: czy w ostatnich dwóch latach poczyniła postęp?

Kinga Rajda, skacząc 69 metrów, zajęła 35. miejsce. Jeszcze gorzej w sobotę zaprezentowała się druga z Polek - Nicole Konderla, która skoczyła 64 metry i była 36. Też nie awansowała do finałowej serii, w której po złoto olimpijskie na skoczni normalnej sięgnęła Słowenka Ursa Bogataj. Srebro zdobyła Niemka Katharina Althaus, a brąz Słowenka Nika Kriznar.

Zobacz wideo Wściekłość i bezradność Maliszewskiej. Koniec marzeń

"Moim problemem jest przede wszystkim timing"

- Nie sypiam tutaj dobrze, nie przespałam w całości ani jednej nocy - powiedziała Rajda, która po swoim skoku od razu stanęła do rozmowy z TVP Sport. - Czy w ciągu ostatnich dwóch lat poczyniłam jakiś postęp? Mentalnie tak, ale na skoczni nie - dodała.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

 A to wszystko w emocjach, bo Rajda rozmowę z reporterem Mateuszem Leleniem kończyła ze łzami w oczach. - Myślę, że moim problemem jest przede wszystkim timing - zdiagnozowała 21-latka, wskazując, że w przyszłości będzie musiała przede wszystkim popracować nad wyjściem z progu.

Ta najbliższa przyszłość to już poniedziałek, bo wtedy Rajda, która wciąż ma szanse na olimpijski medal, wystąpi w konkursie drużynowym par mieszanych. Początek zawodów o 12.45.

Kolejne łzy Polki na igrzyskach w Pekinie

To nie były jedyne łzy polskich sportowców, bo w sobotę przed kamerą rozpłakała się także Kamila Stromowska. - To są zawody, na które pracujemy nie tylko cztery lata, ale całe życie - mówiła ze łzami w oczach Stormowska, która w eliminacjach w short tracku na dystansie 500 metrów w ostatniej chwili zastąpiła Natalię Maliszewską. Nasza największa nadzieja olimpijska, choć już przyjechała na lodowisko, nie wystartowała na swoim koronnym dystansie, bo znowu uzyskała pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa.

- Natalia przyjechała do wioski olimpijskiej w nocy. Rano poddała się normalnej, codziennej procedurze testowania, jak wszyscy. Później pojechała na lodowisko, bo wyników nie było, a brak wyników znaczy, że jest wszystko okej. Dopiero jak już Natalia była na lodowisku, to dostaliśmy komunikat, że jej test jest pozytywny. To było nieludzkie - w rozmowie ze Sport.pl mówi Marcin Nowak z polskiej misji olimpijskiej na igrzyska w Pekinie.

Więcej o: