Nie tylko Tom Stiansen jest wściekły. To samo mówią zawodnicy. W tym wybitny narciarz alpejski Kjetil Jansrud - pięciokrotny medalista olimpijski oraz trzykrotny medalista mistrzostw świata, który w sobotę nad ranem czasu polskiego także nie zapoznał się z olimpijską trasą. - To nie jest w porządku, że tylko trzem zawodnikom pozwolono zjechać. Do tego dochodzi wiatr, który tutaj też rozdaje karty. To będzie czysty przypadek czy zawodnik dostanie podmuchy, czy nie - powiedział Jansrud w Discovery +.
Na igrzyskach w Pekinie problemem jest nie tylko silny wiatr, ale też sama trasa, która jest węższa i inna niż większość zjazdów w Pucharze Świata. - Wiele osób uważa, że sobotni trening powinien być kontynuowany, ale to było zbyt niebezpieczne - powiedział dyrektor wyścigu Markus Waldner, który sobotni trening odwołał po ledwie trzech zjazdach Aleksandera Aamodta Kilde, Matthiasa Mayera i Christofa Innerhofera.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Waldner dodał, że zdecydowali się nie czekać, bo to i tak nie miało sensu: pogoda by się nie poprawiła. - Takie są sporty na świeżym powietrzu. Nie zawsze są sprawiedliwe - rozłożył ręce.
Stiansen po odwołaniu sobotniego treningu jednak grzmiał. - To pierwszy poważny skandal olimpijski - stwierdził w Eurosporcie były alpejczyk, argumentując, że każdy przejazd - a w szczególności na zawodach olimpijskich - jest ważny, bo pozwala jeszcze lepiej zapoznać się z trasą. - Na wieczornym spotkaniu team liderów na pewno będzie o tym głośno i gorąco, bo decyzja o odwołaniu sobotniego treningu była tak niesprawiedliwa, jak to tylko możliwe - dodał Stiansen.
Walka o medale w rywalizacji zjazdowców odbędzie się w niedzielę o godz. 4.