Natalia Maliszewska to wicemistrzyni świata, mistrzyni Europy, zdobywczyni Pucharu Świata i zwyciężczyni przedolimpijskiej próby, która odbyła się w Pekinie trzy miesiące temu. Wszystko to Natalia osiągnęła na dystansie 500 metrów. W poniedziałek 7 lutego Polka miała być jedną z największych faworytek tej sprinterskiej konkurencji w short tracku. Ale już wiadomo, że Maliszewska nie zdąży wyjść z izolacji na kwalifikacje, które zaplanowano na 5 lutego.
Naszej największej medalowej nadziei tych igrzyska przepada zatem największa szansa. Bo na 1000 i 1500 metrów Maliszewska nie jest już tak znakomita jak na 500 metrów.
- Na pewno głupotą byłoby twierdzenie, że mocną kandydatką do medalu w Pekinie nie jest Natalia. Skoro na trzech różnych Pucharach Świata zdobyła trzy medale na dwóch dystansach [złoto i srebro na 500 m, oraz brąz na 1000 m], to widać jak jest mocna - mówił Sport.pl Konrad Niedźwiedzki, gdy przedstawialiśmy olimpijską prognozę dla Polski na miesiąc przed rozpoczęciem igrzysk.
- Natomiast naszą liderkę z short tracku goni mocna grupa łyżwiarzy z toru długiego. Na razie oni wszyscy dają tylko nadzieję na udane igrzyska. Ale trzymajmy się tej nadziei - dodawał szef polskiej misji olimpijskiej na igrzyska Pekin 2022.
Niestety, panczeniści też nie mają lekko. Kiedy trwała ceremonia otwarcia igrzysk, dopiero w drodze do Pekinu z przesiadką w Paryżu była dopiero tegoroczna mistrzyni Europy Karolina Bosiek. - Będę miała bardzo dużo nerwów, kiedy Chińczycy wezmą mnie na testy. Ich testy są czulsze niż nasze i chociaż jestem po czterech z rzędu negatywach, to lecę z duszą na ramieniu - mówiła nam Bosiek.
Bosiek nie wsiadła do olimpijskiego czarteru lecącego z Warszawy do Pekinu 26 stycznia. A to dlatego, że 24 stycznia miała pozytywny test na covid. Dwa dni wcześniej pozytywny wynik zatrzymał Damiana Żurka. On ma lecieć do Chin dopiero 7 lutego. A już na miejscu, w Pekinie, pozytywne testy mieli m.in. Natalia Czerwonka, Magdalena Czyszczoń i Marek Kania. Czerwonce uciekła możliwość bycia chorążą polskiej kadry na otwarciu (zamiast niej razem ze Zbigniewem Bródką polską flagę poniosła Aleksandra Król). Pytanie, czy wszystkim nie uciekła forma.
Mimo wszystko z panczenistami wiążemy pewne nadzieje. Bo z kim je wiązać, jeśli nie z nimi? W grudniu Puchar Świata w Salt Lake City wygrała 25-letnia sprinterka Andżelika Wójcik. W listopadzie na PŚ w Stavanger na tym samym dystansie 500 m trzecie miejsca zajęli 24-letnia Kaja Ziomek i 22-letni Kania.
Wówczas w Norwegii wygrała nasza drużyna sprinterska kobiet, a trzecie miejsce zajęła drużyna sprinterska mężczyzn (sprintów drużynowych nie ma w programie igrzysk). Natomiast tydzień wcześniej w Tomaszowie Mazowieckim trzecie miejsce w biegu masowym zajął stary mistrz Zbigniew Bródka, który z myślą o igrzyskach w Pekinie wznowił karierę.
- Rośnie nam wspaniała generacja, nie mam żadnych wątpliwości. Ziomek, Kania, Wójcik, Damian Żurek, Piotr Michalski [w styczniu został mistrzem Europy]: oni wszyscy, mają przed sobą jeszcze co najmniej jeden cykl olimpijski. I to w 2026 roku, a nie w 2022 powinni być w szczycie swoich karier. Co oczywiście nie znaczy, że teraz mają przegapiać szanse na sukcesy. Jeśli będą w stanie, niech zdobywają medale już w Pekinie. A mogą być w stanie - mówi Niedźwiedzki.
Byłoby pięknie, gdyby ktoś z tego grona jednak nie czekał do 2026 roku. Bo choć mamy też kilka szans poza torem łyżwiarskim, to wcale nie są one większe.
Oczywiście z polskim sportem zimowym nie jest tak źle, jak było na ostatnich zimowych igrzyskach, z których nie przywieźliśmy medalu - w 1998 roku w Nagano. Ale też zdecydowanie nie jest aż tak dobrze, żebyśmy zapowiadali polskie medalobranie w Pekinie.
Po czwartkowych i piątkowych treningach skoczków widzimy, że obiecująco wygląda Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski ma bardzo trudny sezon, ale w Pekinie pokazał się w czterech seriach i wypadał albo świetnie, albo co najmniej dobrze.
- Powiem tak: jeszcze tydzień temu, a nawet jeszcze kilka dni temu jak słyszałem o igrzyskach, to zupełnie ich nie czułem. A nawet czułem zniechęcenie. Myślałem sobie: "Jezu, tyle tego wszystkiego trzeba zrobić, tyle jest ograniczeń i wyrzeczeń, a jeszcze ten sezon idzie, jak idzie". No naprawdę tak średnio się na to wszystko zapatrywałem. Ale jak już tu dolecieliśmy, to całkiem mi się zmieniło - mówi Stoch w dużej rozmowie dla Sport.pl.
Stoch to arcymistrz i na pewno może znów pokazać klasę. Ale też - bądźmy uczciwi - nagle nie stał się faworytem. W skokach osiągnęliśmy historycznie najwięcej - 9 z 22 polskich medali zimowych igrzysk wywalczyliśmy w tej dyscyplinie. Niestety, jesteśmy już po połowie sportowej zimy 2021/2022 i w Pucharze Świata w skokach mamy tylko jedno podium - trzecie miejsce Stocha z Klingenthal, z połowy grudnia. Zdecydowanie nie zbudowaliśmy takiej pewności siebie i powtarzalności, by teraz spokojnie czekać na walkę o medale
Stoch miał swoje kłopoty, a cała kadra skoczków swoje rozczarowania, ale to i tak nic w porównaniu z biathlonistami. Monika Hojnisz-Staręga zajmowała tej zimy kolejno miejsca: 60., 49.. 67., 35., 30., 35. zeszła trasy, 47., 13., 31. i 21. Nawet jeśli widać progres, to całokształt absolutnie nie stawia naszej liderki w gronie kandydatek do wielkich rzeczy.
Jasne, niespodzianka jest możliwa. Ale powiedzmy sobie szczerze - byłaby ogromna. A jeśli chodzi o starty panów, to - niestety - odkąd karierę skończył Tomasz Sikora, polski biathlon w wydaniu seniorskim (bo juniorzy rokują bardzo dobrze) istnieje tylko teoretycznie. Nie zmienia tego jeden dobry występ - 28. miejsce - Grzegorza Guzika. Lider kadry częściej kończy zawody pod koniec pierwszej setki. A nawet poza nią.
Lepsze starty polscy sportowcy notują w biegach narciarskich, w narciarstwie alpejskim i w snowboardzie. Tu czekamy na slalomy giganty Maryny Gąsienicy-Daniel i Aleksandry Król.
Maryna w grudniu i styczniu trzy razy zajęła szóste miejsce w Pucharze Świata. To jej najlepsze wyniki w karierze. Szósta była także na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Cortinie d'Ampezzo. To najlepsze wyniki polskiej narciarki od lat 80. XX wieku, a więc od czasów sióstr Małgorzaty i Doroty Tlałek.
Natomiast Ola Król w połowie stycznia wygrała równoległego giganta w Pucharze Świata w Simonhöhe. I w rozmowie ze Sport.pl odważnie deklarowała: - Wszystkim powtarzam, że nie jadę na igrzyska do Pekinu na wycieczkę. Cztery lata temu w Pjongczangu byłam 11. Teraz nie interesuje mnie takie miejsce. Jadę walczyć o medal. Mówię, jak jest, nie pompuję balonika i nie interesuje mnie, czy ktoś będzie pompował.
Starty Gąsienicy-Daniel i Król już w najbliższych dniach - 7 i 8 lutego. Tuż po pierwszym konkursie skoczków, który odbędzie się 6 lutego.
Miejmy nadzieję, że któryś z tych dni da nam radość z olimpijskiego medalu dla reprezentanta Polski. W XXI wieku przyzwyczailiśmy się do dobrego.
W 2002 roku Adam Małysz wyskakał w Salt Lake City srebro i brąz. To były pierwsze dla Polski medale zimowych igrzysk od 30 lat, od złota, jakie Wojciech Fortuna zdobył w Sapporo w 1972 roku.
Medale Małysza zapoczątkowały nową erę w naszym zimowym sporcie. W Salt Lake City Polska zajęła 21. miejsce w klasyfikacji medalowej. A później było coraz lepiej. W 2006 roku w Turynie srebro biathlonisty Sikory i brąz biegaczki narciarskiej Justyny Kowalczyk pozwoliły naszej kadrze zająć 20. miejsce w tabeli krajów-medalistów.
W 2010 roku Kowalczyk wywalczyła złoto, srebro i brąz, Małysz dorzucił dwa srebra, po brąz sensacyjnie pobiegła drużyna panczenistek i mieliśmy igrzyska jak z marzeń. Z 15. miejscem całej kadry. A cztery lata po Vancouver było jeszcze piękniej.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
W dwa złota Stocha, złoto Kowalczyk i złoto panczenisty Zbigniewa Bródki trudno było uwierzyć. Cztery mistrzostwa olimpijskie wywalczyliśmy na jednych igrzyskach w Soczi, a wcześniej uzbieraliśmy dwa takie tytuły w całej historii naszych startów! W Soczi cieszyliśmy się jeszcze ze srebra drużyny łyżwiarek szybkich i z brązu łyżwiarzy. Oraz z 11. miejsca w klasyfikacji medalowej.
W ostatnich latach to na zimowych igrzyskach polska kadra wypadała lepiej niż na letnich. To w zimowych igrzyskach nasz kraj zajmował wyższe miejsca w klasyfikacjach medalowych.
Dziś z radością przyjęlibyśmy powtórkę z Pjongczangu. W 2018 roku w Korei Polska wywalczyła dwa medale. Po złoto sięgnął wówczas Stoch, a po brąz drużyna skoczków.
Pekin 2022 to mimo wszystko mogą być kolejne udane zimowe igrzyska dla Polski, ale może być i tak jak na igrzyskach Nagano 1998. 24 lata temu największymi sukcesami Polski na igrzyskach były:
Podkreślmy jeszcze raz: później już zawsze, na każdych igrzyskach, nasi sportowcy zdobywali medale. I oby tak było również między 4 a 20 lutego w Chinach.