• Link został skopiowany

Polska straciła największą szansę medalową tuż przed startem igrzysk. Pekin może być najgorszy

Łukasz Jachimiak
Polscy sportowcy poszli w pochodzie podczas ceremonii otwarcia igrzysk i pomachali do kamer. Pewnie do koleżanek i kolegów, którzy oglądali to w izolacji. Jak Natalia Maliszewska, która w sobotę miała zacząć walkę o olimpijski medal, ale jest zamknięta przez covid. Kto, jeśli nie ona, może stanąć na podium w Pekinie?
Natalia Maliszewska podczas ślubowania olimpijskiego Pekin 2022
Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza

Natalia Maliszewska to wicemistrzyni świata, mistrzyni Europy, zdobywczyni Pucharu Świata i zwyciężczyni przedolimpijskiej próby, która odbyła się w Pekinie trzy miesiące temu. Wszystko to Natalia osiągnęła na dystansie 500 metrów. W poniedziałek 7 lutego Polka miała być jedną z największych faworytek tej sprinterskiej konkurencji w short tracku. Ale już wiadomo, że Maliszewska nie zdąży wyjść z izolacji na kwalifikacje, które zaplanowano na 5 lutego.

Zobacz wideo Sensacyjny kandydat do medalu IO w skokach

Naszej największej medalowej nadziei tych igrzyska przepada zatem największa szansa. Bo na 1000 i 1500 metrów Maliszewska nie jest już tak znakomita jak na 500 metrów.

Liczymy testy zamiast medalowych szans

- Na pewno głupotą byłoby twierdzenie, że mocną kandydatką do medalu w Pekinie nie jest Natalia. Skoro na trzech różnych Pucharach Świata zdobyła trzy medale na dwóch dystansach [złoto i srebro na 500 m, oraz brąz na 1000 m], to widać jak jest mocna - mówił Sport.pl Konrad Niedźwiedzki, gdy przedstawialiśmy olimpijską prognozę dla Polski na miesiąc przed rozpoczęciem igrzysk.

- Natomiast naszą liderkę z short tracku goni mocna grupa łyżwiarzy z toru długiego. Na razie oni wszyscy dają tylko nadzieję na udane igrzyska. Ale trzymajmy się tej nadziei - dodawał szef polskiej misji olimpijskiej na igrzyska Pekin 2022.

Niestety, panczeniści też nie mają lekko. Kiedy trwała ceremonia otwarcia igrzysk, dopiero w drodze do Pekinu z przesiadką w Paryżu była dopiero tegoroczna mistrzyni Europy Karolina Bosiek. - Będę miała bardzo dużo nerwów, kiedy Chińczycy wezmą mnie na testy. Ich testy są czulsze niż nasze i chociaż jestem po czterech z rzędu negatywach, to lecę z duszą na ramieniu - mówiła nam Bosiek.

Bosiek nie wsiadła do olimpijskiego czarteru lecącego z Warszawy do Pekinu 26 stycznia. A to dlatego, że 24 stycznia miała pozytywny test na covid. Dwa dni wcześniej pozytywny wynik zatrzymał Damiana Żurka. On ma lecieć do Chin dopiero 7 lutego. A już na miejscu, w Pekinie, pozytywne testy mieli m.in. Natalia Czerwonka, Magdalena Czyszczoń i Marek Kania. Czerwonce uciekła możliwość bycia chorążą polskiej kadry na otwarciu (zamiast niej razem ze Zbigniewem Bródką polską flagę poniosła Aleksandra Król). Pytanie, czy wszystkim nie uciekła forma.

"Rośnie nam wspaniała generacja"

Mimo wszystko z panczenistami wiążemy pewne nadzieje. Bo z kim je wiązać, jeśli nie z nimi? W grudniu Puchar Świata w Salt Lake City wygrała 25-letnia sprinterka Andżelika Wójcik. W listopadzie na PŚ w Stavanger na tym samym dystansie 500 m trzecie miejsca zajęli 24-letnia Kaja Ziomek i 22-letni Kania.

Wówczas w Norwegii wygrała nasza drużyna sprinterska kobiet, a trzecie miejsce zajęła drużyna sprinterska mężczyzn (sprintów drużynowych nie ma w programie igrzysk). Natomiast tydzień wcześniej w Tomaszowie Mazowieckim trzecie miejsce w biegu masowym zajął stary mistrz Zbigniew Bródka, który z myślą o igrzyskach w Pekinie wznowił karierę.

- Rośnie nam wspaniała generacja, nie mam żadnych wątpliwości. Ziomek, Kania, Wójcik, Damian Żurek, Piotr Michalski [w styczniu został mistrzem Europy]: oni wszyscy, mają przed sobą jeszcze co najmniej jeden cykl olimpijski. I to w 2026 roku, a nie w 2022 powinni być w szczycie swoich karier. Co oczywiście nie znaczy, że teraz mają przegapiać szanse na sukcesy. Jeśli będą w stanie, niech zdobywają medale już w Pekinie. A mogą być w stanie - mówi Niedźwiedzki.

Kamil Stoch myślał "Jezu, tyle tego". Ale całkiem mu się zmieniło

Byłoby pięknie, gdyby ktoś z tego grona jednak nie czekał do 2026 roku. Bo choć mamy też kilka szans poza torem łyżwiarskim, to wcale nie są one większe.

Oczywiście z polskim sportem zimowym nie jest tak źle, jak było na ostatnich zimowych igrzyskach, z których nie przywieźliśmy medalu - w 1998 roku w Nagano. Ale też zdecydowanie nie jest aż tak dobrze, żebyśmy zapowiadali polskie medalobranie w Pekinie.

Po czwartkowych i piątkowych treningach skoczków widzimy, że obiecująco wygląda Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski ma bardzo trudny sezon, ale w Pekinie pokazał się w czterech seriach i wypadał albo świetnie, albo co najmniej dobrze.

- Powiem tak: jeszcze tydzień temu, a nawet jeszcze kilka dni temu jak słyszałem o igrzyskach, to zupełnie ich nie czułem. A nawet czułem zniechęcenie. Myślałem sobie: "Jezu, tyle tego wszystkiego trzeba zrobić, tyle jest ograniczeń i wyrzeczeń, a jeszcze ten sezon idzie, jak idzie". No naprawdę tak średnio się na to wszystko zapatrywałem. Ale jak już tu dolecieliśmy, to całkiem mi się zmieniło - mówi Stoch w dużej rozmowie dla Sport.pl.

Stoch to arcymistrz i na pewno może znów pokazać klasę. Ale też - bądźmy uczciwi - nagle nie stał się faworytem. W skokach osiągnęliśmy historycznie najwięcej - 9 z 22 polskich medali zimowych igrzysk wywalczyliśmy w tej dyscyplinie. Niestety, jesteśmy już po połowie sportowej zimy 2021/2022 i w Pucharze Świata w skokach mamy tylko jedno podium - trzecie miejsce Stocha z Klingenthal, z połowy grudnia. Zdecydowanie nie zbudowaliśmy takiej pewności siebie i powtarzalności, by teraz spokojnie czekać na walkę o medale

Polski biathlon istnieje tylko teoretycznie

Stoch miał swoje kłopoty, a cała kadra skoczków swoje rozczarowania, ale to i tak nic w porównaniu z biathlonistami. Monika Hojnisz-Staręga zajmowała tej zimy kolejno miejsca: 60., 49.. 67., 35., 30., 35. zeszła trasy, 47., 13., 31. i 21. Nawet jeśli widać progres, to całokształt absolutnie nie stawia naszej liderki w gronie kandydatek do wielkich rzeczy.

Jasne, niespodzianka jest możliwa. Ale powiedzmy sobie szczerze - byłaby ogromna. A jeśli chodzi o starty panów, to - niestety - odkąd karierę skończył Tomasz Sikora, polski biathlon w wydaniu seniorskim (bo juniorzy rokują bardzo dobrze) istnieje tylko teoretycznie. Nie zmienia tego jeden dobry występ - 28. miejsce - Grzegorza Guzika. Lider kadry częściej kończy zawody pod koniec pierwszej setki. A nawet poza nią.

Maryna najlepsza od 40 lat. A Król zapowiada wielkie rzeczy

Lepsze starty polscy sportowcy notują w biegach narciarskich, w narciarstwie alpejskim i w snowboardzie. Tu czekamy na slalomy giganty Maryny Gąsienicy-Daniel i Aleksandry Król.

Maryna w grudniu i styczniu trzy razy zajęła szóste miejsce w Pucharze Świata. To jej najlepsze wyniki w karierze. Szósta była także na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Cortinie d'Ampezzo. To najlepsze wyniki polskiej narciarki od lat 80. XX wieku, a więc od czasów sióstr Małgorzaty i Doroty Tlałek.

Natomiast Ola Król w połowie stycznia wygrała równoległego giganta w Pucharze Świata w Simonhöhe. I w rozmowie ze Sport.pl odważnie deklarowała: - Wszystkim powtarzam, że nie jadę na igrzyska do Pekinu na wycieczkę. Cztery lata temu w Pjongczangu byłam 11. Teraz nie interesuje mnie takie miejsce. Jadę walczyć o medal. Mówię, jak jest, nie pompuję balonika i nie interesuje mnie, czy ktoś będzie pompował.

Starty Gąsienicy-Daniel i Król już w najbliższych dniach - 7 i 8 lutego. Tuż po pierwszym konkursie skoczków, który odbędzie się 6 lutego.

Zimy lepsze niż lata

Miejmy nadzieję, że któryś z tych dni da nam radość z olimpijskiego medalu dla reprezentanta Polski. W XXI wieku przyzwyczailiśmy się do dobrego.

W 2002 roku Adam Małysz wyskakał w Salt Lake City srebro i brąz. To były pierwsze dla Polski medale zimowych igrzysk od 30 lat, od złota, jakie Wojciech Fortuna zdobył w Sapporo w 1972 roku.

Medale Małysza zapoczątkowały nową erę w naszym zimowym sporcie. W Salt Lake City Polska zajęła 21. miejsce w klasyfikacji medalowej. A później było coraz lepiej. W 2006 roku w Turynie srebro biathlonisty Sikory i brąz biegaczki narciarskiej Justyny Kowalczyk pozwoliły naszej kadrze zająć 20. miejsce w tabeli krajów-medalistów.

W 2010 roku Kowalczyk wywalczyła złoto, srebro i brąz, Małysz dorzucił dwa srebra, po brąz sensacyjnie pobiegła drużyna panczenistek i mieliśmy igrzyska jak z marzeń. Z 15. miejscem całej kadry. A cztery lata po Vancouver było jeszcze piękniej.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

W dwa złota Stocha, złoto Kowalczyk i złoto panczenisty Zbigniewa Bródki trudno było uwierzyć. Cztery mistrzostwa olimpijskie wywalczyliśmy na jednych igrzyskach w Soczi, a wcześniej uzbieraliśmy dwa takie tytuły w całej historii naszych startów! W Soczi cieszyliśmy się jeszcze ze srebra drużyny łyżwiarek szybkich i z brązu łyżwiarzy. Oraz z 11. miejsca w klasyfikacji medalowej.

W ostatnich latach to na zimowych igrzyskach polska kadra wypadała lepiej niż na letnich. To w zimowych igrzyskach nasz kraj zajmował wyższe miejsca w klasyfikacjach medalowych.

Nie powtórzyć Nagano 1998

Dziś z radością przyjęlibyśmy powtórkę z Pjongczangu. W 2018 roku w Korei Polska wywalczyła dwa medale. Po złoto sięgnął wówczas Stoch, a po brąz drużyna skoczków.

Pekin 2022 to mimo wszystko mogą być kolejne udane zimowe igrzyska dla Polski, ale może być i tak jak na igrzyskach Nagano 1998. 24 lata temu największymi sukcesami Polski na igrzyskach były:

  • 5. miejsce Andrzeja Bachledy-Curusia w kombinacji alpejskiej
  • 5. miejsce sztafety biathlonistów
  • 6. miejsce biathlonistki Anny Stery w sprincie
  • 8. miejsce drużyny skoczków

Podkreślmy jeszcze raz: później już zawsze, na każdych igrzyskach, nasi sportowcy zdobywali medale. I oby tak było również między 4 a 20 lutego w Chinach.

Więcej o: