To było starcie na szczycie. Amerykanki, obrończynie trofeum, mierzyły się z Finkami, które też mają duże ambicje. Duże, czyli co najmniej celujące w podium. Ale już na początku spotkania reprezentantki USA otrzymały druzgocący cios. Brianna Decker doznała potwornej kontuzji (prawdopodobnie kolana).
Decker, dla której impreza w Pekinie to już trzecie igrzyska z rzędu, ugrzęzła pod Ronią Savolaine a garstka kibiców usłyszała tylko głośny wrzask. Głośny wrzask, który ogarnął całą halę. Dodajmy: niemal pustą ze względu na obostrzenia. Na szczęście błyskawicznie pojawiła się pomoc medyczna, która przetransportowała hokeistkę do szpitala.
- To było przerażające. To jedna z najtwardszych zawodniczek, z jakimi kiedykolwiek grałam. Nie płacze, jeśli nie ma do tego powodu - tak Amanda Kessel wypowiedziała się o Decker, która na koncie ma niemal 150 meczów w kadrze.
Fatalna kontuzja podziałała motywująco na resztę zespołu. - Widzieliście naszą reakcję. Jak po tym strasznym zdarzeniu przejęłyśmy inicjatywę - tłumaczyła dziennikarzom Kendall Coyne Schofield.
I faktycznie rozjuszone Amerykanki zdominowały Finki, które przecież słynną z żelaznej defensywy i świetnej organizacji gry. USA wygrało 5:2. Po dwie bramki zdobyły Coyne Schofield i Alexandra Carpenter. A jedno trafienie zaliczyła Amanda Kessel. Oba gole dla pokonanych strzeliła Susanna Tapani.
Głównymi rywalkami Amerykanek będą, rzecz jasna, Kanadyjki, poprzednie finalistki. Swoje ambicje pokazały w pierwszym meczu, gromiąc Szwajcarię 12:1. Wynik nie jest niespodzianką, bo Kanada to potęga hokejowa. Przywoziły złote medale przez 12 lat z rzędu - od 2002 do 2014 roku.
W następnej kolejce USA mierzy się z zawodniczkami z Rosji, a Kanada z Finlandią.