Burza wokół wyboru sportowca roku "Time". "Świat oszalał. To śmieszne"

Dominik Senkowski
Czy tytuł sportowca roku może przypaść zawodniczce, która w czasie igrzysk olimpijskich w Tokio zrezygnowała ze startów z powodu problemów mentalnych? Taką decyzję podjął magazyn "Time", przyznając wyróżnienie gimnastyczce Simone Biles. I wywołał burzliwą dyskusję.

Simone Biles miała być jedną z największych gwiazd igrzysk w Tokio. Pięć lat temu w Rio zdobyła cztery złote medale olimpijskie oraz jeden brązowy. Amerykanie liczyli, że ich mistrzyni gimnastyki pobije ten wynik w Japonii. Tymczasem Biles po pierwszej konkurencji, w której wywalczyła srebro, wycofała się z rywalizacji. 

Zobacz wideo "Nazwali mnie zdrajczynią ojczyzny, groziła mi najgorsza kara. Teraz chcę startować dla Polski"

Decyzję tłumaczyła problemami mentalnymi. - Mój umysł i ciało po prostu nie są zsynchronizowane - napisała Biles na Instagramie dodając, że zdrowie psychiczne stawia ponad walkę o medale. - W Ameryce to temat numer jeden. Coś tak mocnego, jak gdyby Robert Lewandowski nagle ogłosił, że przez sprawy mentalne nie da rady wystąpić na Euro. Po tym jak z olimpijskiej sceny zeszli Usain Bolt czy Michael Phelps, Tokio miało jedną gwiazdę. Ale nadludzka w łamaniu praw grawitacji gimnastyczka Simone Biles powiedziała, że na razie bić się o medale nie da rady - opisywał Kacper Sosnowski z portalu Sport.pl. 

Dostała wielkie wsparcie 

Szczere wyznanie Biles uczyniło ją jedną z liderek uświadamiania kibicom, że nawet wielcy sportowcy pozostają tylko ludźmi i muszą walczyć z wielką presją z zewnątrz oraz własnymi oczekiwaniami. Dostała mnóstwo wsparcia od kolegów z reprezentacji, innych sportowców, kibiców, działaczy. - To, co zrobiła Simone, zmieniło sposób, w jaki postrzegamy nasze samopoczucie. Pokazała, że jesteśmy kimś więcej niż sportowcami, że jesteśmy ludźmi, którzy również mogą mieć ciężkie dni. To naprawdę nas uczłowieczyło - powiedziała gimnastyczka Sunisa Lee, która zdobyła złoto w Tokio.

Biles ma za sobą ciężki rok także dlatego, że znów musiała walczyć z demonem z przeszłości. Gimnastyczka to jedna z ofiar Larry’ego Nassara - lekarza amerykańskiej reprezentacji gimnastycznej, który został skazany za wykorzystywanie seksualne zawodniczek. Nassar trafił do więzienia z wyrokiem 175 lat pozbawienia wolności. Biles była jednym z kluczowych świadków w postępowaniu przeciwko lekarzowi. W 2021 roku zeznawała kilka razy, także miesiąc po igrzyskach.  

Mistrzyni gimnastyki sporo przeszła i jej deklaracja w Tokio była niezwykle ważna społecznie. Pokazała tysiącom sportowców, że w pogoni za rekordami i sukcesami jest miejsce na zatroszczenie się o własne zdrowie psychiczne. Jej rezygnacja z części konkurencji zapisała się historii igrzysk, stanowiła także symboliczne wsparcie dla wszystkich chorujących na depresję. Lekarze określają depresję chorobą XXI wieku. Szacują, że na świecie cierpi na nią dziś ponad 350 mln ludzi. 

Więcej niż medal

Pod koniec igrzysk w Tokio Biles wróciła do walki o medale. Zdobyła brąz w ćwiczeniach na równoważni. Tu ważny był nie sam wynik sportowy, a siła i odwaga w pokonaniu demonów. Niewielu sportowców potrafiłoby w ciągu kilku dni pozbierać się na tyle, by wrócić do rywalizacji i zdobyć medal olimpijski. 

Magazyn "Time" uznał, że Biles zasługuje na tytuł sportowca roku. Dziennikarze magazynu uzasadnili wybór pisząc, że nagrodzili gimnastyczkę m.in. właśnie za to, że nie startowała w Tokio. - Jasno pokazała, jak ważne jest traktowanie siebie priorytetowo i odmawianie ulegania zewnętrznym oczekiwaniom - napisano. 

- Siła sportowca jest coraz częściej mierzona nie tylko zwycięstwami i porażkami. Jeśli rok 2020 pokazał siłę sportowców jako aktywistów po zabójstwie George'a Floyda, ten rok pokazał, że sportowcy mają wyjątkową pozycję, by promować w społeczeństwie zdrowie psychiczne - czytamy w artykule poświęconym Biles i jej wyróżnieniu.

„Time" nie jest magazynem sportowym, ale nagroda tygodnika jest bardzo prestiżowa. Rok temu zwyciężył koszykarz LeBron James, doceniony nawet nie tyle za mistrzostwo NBA z Los Angeles Lakers, co za działania na rzecz demokracji i zainicjowanie ruchu namawiającego ludzi do głosowania w wyborach. W 2019 roku wyróżniono reprezentację piłkarską USA w kobiecej piłce nożnej. Amerykanki nie tylko zdobyły mistrzostwo świata, ale także walczą o równouprawienie kobiet w futbolu. 

Wielcy sportowcy i ich wyznania

W ostatnich 12 miesiącach kilka gwiazd sportu otworzyło się na temat problemów mentalnych. Legenda pływania Michael Phelps opowiadał szczerze o swojej depresji poolimpijskiej, amerykański tenisista Mardy Fish zdradził w filmie wyprodukowanym przez Netflix, że zakończył karierę z powodu problemów psychicznych. Naomi Osaka zrezygnowała w maju z występu w Roland Garros, stawiając na pierwszym miejscu zdrowie psychiczne. 

Gest Osaki był równie symboliczny, jak Biles, ale organizacja WTA przyznając kilka dni temu nagrody dla najlepszych tenisistek roku nie wpadła na pomysł, by docenić Japonkę. Szalenie trudno jest porównywać osiągnięcia sportowe z takimi decyzjami, jakie podjęły Osaka czy Biles. Nagradzając jednych zawodników, można niesprawiedliwie potraktować drugich, którzy bez podobnych historii w tle po prostu odnieśli sukcesy sportowe.

Futbolista amerykański Colin Kaepernick, który zapoczątkował antyrasistowski gest z klękaniem na jedno kolano podczas przedmeczowych hymnów, chwali Biles za „wdzięk, elokwencję i odwagę". - Simone Biles wykorzystała swoją niezwykłą pozycję najlepszej gimnastyczki na świecie, aby zapoczątkować bardzo spóźnioną globalną dyskusję na temat zdrowia psychicznego - mówi Kaepernick w rozmowie z „Time". - Jej wpływ wykracza daleko poza sferę sportu i pokazuje nam, że inny lepszy świat jest możliwy, gdy rozmawiamy w sposób uczciwy i autentyczny".

"To niedorzeczne". "Time" posądzany o hipokryzję

Decyzja "Time" - dla wielu zrozumiała i wpisująca się w profil twórczości magazynu - wywołała jednak burzliwą dyskusję. Szczególnie wśród komentatorów, którzy do kwestii wyboru sportowca roku podchodzą bardziej wąsko i koncentrują się stricte na osiągnięciach sportowych.

Najmocniej wybrzmiały słowa dziennikarza stacji Newsmax. - Simone Biles zrezygnowała w połowie igrzysk olimpijskich. Teraz otrzymała nagrodę sportowca roku. Świat oszalał. To śmieszne, obraźliwe, nieamerykańskie - stwierdził Greg Kelly. 

- To niedorzeczne. W sporcie powinno doceniać się zwyciężanie, a nie wycofywanie z zawodów - powiedział Piers Morgan, brytyjski dziennikarz i komentator telewizyjny. - Takie wyróżnienie dla kogoś, kto zrezygnował ze startu, przez co jego zespół przegrał, a potem jednak wziął udział w zawodach indywidualnych? - retorycznie pytał Brytyjczyk.

Wielu komentujących zarzuca też dziennikarzom „Time" hipokryzję. Jeśli zdecydowano się przyznać tytuł sportowca roku Simone Biles, to dlaczego kosztem np. paraolimpijczyków z Tokio? Historie prawie każdego uczestnika paraolimpiady nie są mniej wstrząsające i zasługują na społeczne docenienie.

Na wyróżnienie magazynu "Time" oraz kontrowersji, które ono wywołało, można też spojrzeć z perspektywy samej Simone Biles. Amerykanka z jednej strony może być dumna, że swoim odważnym ruchem nagłośniła ważny społeczny problem obecnego świata. Z drugiej strony - burza i spory wokół zasadności otrzymanego tytułu są jej absolutnie zbędne. Ostatnia rzecz, jakiej Simone Biles teraz potrzebuje, to niezdrowe emocje i zewnętrzna presja.

Więcej o: