Maria Andrejczyk dała się poznać nie tylko jako znakomity sportowiec, ale także wspaniały człowiek. W trakcie igrzysk olimpijskich w Tokio 25-latka sięgnęła po wymarzony srebrny medal w rzucie oszczepem. Choć większość osób z pewnością chciałby zachować krążek dla siebie, ona postanowiła przeznaczyć go na szczytny cel.
Polska oszczepniczka podjęła decyzję o wystawieniu medalu na licytację. Zawodniczka planowała sprzedać go za co najmniej 200 tysięcy złotych, a odbiorcą tych środków miał być 8-miesięczny Miłosz, który potrzebował 1,5 miliona złotych na pilną operację w USA.
Licytacja zakończyła się pomyślnie. Krążek został wylicytowany przez właściciela sklepów Żabka, który wpłacić 200 tysięcy złotych. Co jednak najciekawsze, biznesmen pozwolił zachować Andrejczyk medal. Na tym jednak historia się nie kończy, a jej kontynuacja nadeszła podczas poniedziałkowej Gali Olimpijskiej.
Podczas wydarzenia Andrejczyk poinformowała, że "Miłoszek jest już po operacji, czeka na powrót do domu i jest zdrowy". Wicemistrzyni olimpijska następnie przekazała, że oddaje srebrny medal i zdradziła gdzie go przekaże.
- Ten mój medal domu jeszcze nie ma. Mój drogi medalu, ty już swoją robotę wykonałeś i dobrze wiem, że teraz możesz odejść na zasłużoną emeryturę olimpijską. Chciałabym go przekazać panu prezesowi PKOl, bo uważam, że najlepszym miejscem dla niego będzie muzeum wśród panteonu sław i innych zdobyczy polskich lekkoatletów - powiedziała.
Decyzja Marii Andrejczyk oznacza, że już niebawem srebrny krążek za rywalizację w rzucie oszczepem podczas igrzysk olimpijskich w Tokio będzie można obejrzeć w Muzeum Sportu i Turystyki przy ul. Wybrzeże Gdyńskie 4 w Warszawie.