Mają absolutnie wszystko i przejmują sportowców z całego świata. Medalowe szaleństwo

Kacper Sosnowski
Szukając kandydatów do Tokio, Katarczycy przeczesywali nawet afrykańskie plaże. Umowa była prosta - w zamian za nowe życie, ściągnięci sportowcy mieli dać Katarowi medale na igrzyskach. Plan wypalił. Teraz tą drogą kroczyć będzie szykująca się do mundialu kadra piłkarzy.

W kraju, w którym mieszka 2,5 mln osób, Katarczyków jest 300 tys. Gdyby trenerzy szukali olimpijczyków tylko w tej grupie, wiele by nie ugrali. To tak, jakby Polacy mieli wytypować sportowców do Tokio tylko wśród mieszkańców Białegostoku.

Zobacz wideo "Nie ukrywam, że chciałabym wystartować na igrzyskach w Paryżu"

Katarczycy z Mauretanii, Egiptu, Sudanu i Maroka

A i tak na Podlasiu jest pewnie więcej talentów, niż w Katarze. To kraj szejków, słynący z handlu ropą i gazem ziemnym, a nie mekka młociarzy, lekkoatletów, czy piłkarzy. Ale to także kraj, który wie, jak sprytnie takich ludzi sobie załatwić. Czego dowód dostaliśmy w Tokio.   

Do Tokio Katar wysłał 16-osobową reprezentację: 13 mężczyzn i trzy kobiety. Szejkowie mogli patrzeć z dumą, jak na ceremonii otwarcia katarską flagę nieśli trenujący strzelectwo Mohammed Al Rumaihi i wioślarka Tala Abujbara. To jedni z nielicznych reprezentantów kraju urodzeni w Katarze. Za nimi podążali zawodnicy z Mauretanii, Egiptu, Sudanu, czy Maroka. Wszyscy z biało-bordową flagą na piersi. Niektórzy, zmieniając reprezentacyjne barwy, zmienili nawet imiona na bardziej arabskie.

W zamian mają jednak uchylone drzwi do sportowego raju. Nie tylko zarabiają pieniądze, jakich w nigdzie indziej by nie dostali, ale i trenują w warunkach, o których inni mogą marzyć. To sprawia, że olimpijski medal nie jest już tylko niedoścignionym marzeniem.

- Jesteśmy państwem, które sport wspiera chyba najlepiej na świecie - mówił po finale biegu na 400 m przez płotki Abderrahman Samba. To były sprinter, a obecnie płotkarz urodzony w Arabii Saudyjskiej, przez większość życia mieszkający w Mauretanii. W Katarze osiadł kilka lat temu. Po roku był już reprezentantem tego kraju, a teraz wrócił z igrzysk. Rywalizację w Tokio ukończył za podium, na piątym miejscu. - Nie opowiem teraz, na czym polega wsparcie sportu przez państwo, bo to zajęłoby kilka dni - dodawał z uśmiechem. O tym, jak wyglądają obiekty treningowe jednej z najnowocześniejszych na świecie akademii sportowej Aspire Academy, opowiadał za to w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem były trener Anity Włodarczyk Krzysztof Kaliszewski. Polski team był do Dohy chętnie zapraszany, by pokazywać, trenować i inspirować młodych w konkurencji polskiej mistrzyni świata.

- Jest hala lekkoatletyczna, z chowanymi wirażami, żeby można było w niej uprawiać różne sporty. Są boiska do rzutów długich i jest specjalna rzutnia ze sztucznym oświetleniem. Siłowni jest pięć. Imponujące jest pełnowymiarowe boisko piłkarskie pod dachem. Wygląda jak stadion. Są hale do siatkówki, do koszykówki, do piłki ręcznej, do tenisa, do squasha, do szermierki. Jest świetna sala gimnastyczna. W Aspire Academy mają też basen olimpijski, a właściwie kompleks dla sportów wodnych, z piłką wodną i skokami do wody. Na pełnometrażowym lekkoatletycznym stadionie w środku 400-metrowej bieżni ćwiczą rugbyści. Tam chcą mieć absolutnie wszystko. Nie, tam mają wszystko - opowiadał Kaliszewski.

Aspire AcademyAspire Academy Aspire.qa

Dostał paszport, zmienił imię, przywiózł złoto

Do "świata, w którym jest wszystko", często przyjeżdżają najlepsi. By potrenować i spotkać się z amatorami przybywali do Kataru Rafael Nadal, siostry Williams, Shaquille O'Neal, Siergiej Bubka, Mo Farah, Veronica Campbell-Brown, Kim Collins... I tak niemal w każdej dyscyplinie. Do Kataru ściągani są trenerzy specjaliści. To dlatego Abderrahman Samba jest wdzięczny swojej nowej ojczyźnie. Choć w Tokio się nie udało, to po kolejnych latach treningu szanse na olimpijski medal może mieć przecież za trzy lata w Paryżu. - Oni pomagają mi spełniać marzenia. Zapewnili mi wszystko - mówił pełen wdzięczności.

Niektórzy jego rodacy – w rozumieniu nowej, wspólnej flagi - już marzenia spełnili. Jednym z nich jest Meso Hassona, ciężarowiec i jeden z katarskich złotych medalistów z Tokio. Jego ojciec też podnosił ciężary, również jeździł na igrzyska. Syn poszedł w ślady ojca. Jedyna rzecz, która ich różni, to flaga. Ojciec bił się o wyniki dla Egiptu. Hassona początkowo też, ale gdy przeprowadził się do Dohy i dostał katarski paszport, medale zdobywał już jako Fares Elbakh, reprezentant Kataru. Kilka lat później przeszedł do historii - zdobył pierwszy dla Kataru złoty medal igrzysk.

Drugi złoty medal, zdobyty w konkurencji skoku wzwyż, był już bardziej "katarski". Mutaz Essa Barshim urodził się w tym kraju, choć jego rodzice pochodzą z Sudanu. W dodatku triumf Barshima ma też polskie akcenty. Trenerem zawodnika jest Polak Stanisław Szczyrba, a za sportowy wzór Katarczyk stawia sobie Artura Partykę. - Byłem od lat znany jako dobry trener skoku wzwyż, Katar mnie chciał, odbyły się normalne negocjacje i się dogadaliśmy - mówił podczas mistrzostw świata w Dosze polski trener. Przyznał, że do warunków panujących latem dalej się nie przyzwyczaił. - Przeżywam katorgę każdego lata. Jest po 50 stopni Celsjusza, a ja muszę codziennie wytrzymać na stadionie dwie godziny. Ale czego się nie robi dla pieniędzy, nie? - mówił pół żartem pół serio.

O Barshim było na igrzyskach głośno także z innego powodu. Po wyrównanym konkursie i braku rozstrzygnięcia zdecydował się ze swoim rywalem, że przyjmą dwa złote medale i zrezygnują z dogrywki.

Trzeci i ostatni medal w Tokio, Katar wywalczył w siatkówce plażowej. Cherif Younousse i Ahmed Tijan w drodze po medal pokonali m.in. srebrnych medalistów olimpijskich z Rio - Włochów, a w spotkaniu o trzecie miejsce wygrali z Łotyszami.

Choć w pustynnym państwie piasku jest pod dostatkiem, to sportowych imprez plażowych jest tam jak na lekarstwo. I jeśli było o nich głośno - jak o rozgrywanym tam Word Tourze - to nie z powodów sportowych, lecz obyczajowych. Organizatorzy najpierw zakazali zawodniczkom występów w tradycyjnym siatkarskim bikini, proponując spodnie do kolan. Przepis zmieniono pod wpływem nacisków FIVB. Tak czy inaczej, w raczej średnio popularnym dla siebie sporcie, jakim jest siatkówka plażowa, Katar też w Tokio miał swoje momenty chwały.

Medaliści znalezieni w Afryce

Younousse, który dorastał w Senegalu i urodzony w Gambii Tijan, doskonale zdają sobie sprawę, że Katar był ich jedyną szansą na sukcesy. Obaj zostali wychwyceni przez katarskich skautów - to z pewnością nietypowe - przeczesujących plaże Afryki. A dokładnie Dakaru. Skauci rozglądali się za wysokimi, zwinnymi mężczyznami, którzy nadawaliby się do gry w reprezentacji. I albo mieli nosa, albo sporo szczęścia, ale trafili w dziesiątkę. Na takim układzie zyskali też sami zawodnicy, bo ich życie mocno się zmieniło. Zostali przez Katar w pewien sposób przejęci. A nie wszyscy mieli tyle szczęścia.

Kilka lat temu "The Guardian" wraz z niemiecką telewizją ARD ujawnili proceder, w wyniku którego afrykańscy sportowy "przejmowani" przez Bahrajn czy Azerbejdżan, byli pozbawiani wypłat za wyniki w światowych konkursach i traktowani jak niewolnicy. Sprawę skomentował nawet prezydent World Athletics Sebastian Coe, który przyrównał to do handlu ludźmi.

Naturalizacja sportowców nie jest czymś specyficznym tylko dla Kataru. Sporo urodzonych za granicą olimpijczyków w Tokio miały także Zjednoczone Emiraty Arabskie, czy Bahrajn. Utalentowani tenisiści stołowi z Chin, którzy nie mieścili się do reprezentacji swego kraju, zasilili ekipy z Australii, Japonii czy Kanady, a 59-letnia Ni Xialian, która w latach 80. zdobywała krążki dla swej ojczyzny, przez ostatnie dwie dekady bije się o nie dla Luksemburga. W Japonii przegrała jednak w pierwszej rundzie.

Emre Zafer Barnes w Tokio reprezentował Turcję w biegu na 100 metrów, choć sześć lat temu był Jamajczykiem, który na zawodach przedstawiał się jako Winston Barnes. Jamajkę zamienił na Turcję wraz z rodakiem Alim Harveyem, znanym niegdyś jako Jacques Montgomery Harvey. Obaj igrzysk jednak nie zawojowali, a to właśnie od dobrych rezultatów zależały ich premie.

- Na Jamajce jest wielu sportowców, którzy biegają szybko i mają medalowe szanse - wyjaśniał Barnes w rozmowie z "New York Times". Dodał, że w kraju, w którym się urodził, nie miałby szans na lot do Tokio.

Warto też dodać, że na zawodach w Rio w 2016 r. o medale dla Stanów Zjednoczonych walczyło niemal 50 urodzonych za granicą sportowców. Cała reprezentacja USA liczyła wtedy 554 zawodników. Ośmiu urodzonych poza USA sięgnęło wtedy po krążki.

Katarskie medalowe szaleństwo w Tokio

W Katarze, który w dużej mierze opiera się na importowanej sile roboczej, prawie 90 procent mieszkańców to obcokrajowcy. Tylko niewielka ich liczba może liczyć na katarskie obywatelstwo. Sportowcy należą do wyjątków i jeśli są dobrzy, katarski paszport dostają szybko. Ta tradycja sięga lat 90. Wtedy to mały kraj z Zatoki Perskiej zdobył pierwszy olimpijski medal (brązowy). Swój, ale trochę obcy. Triumfujący na 1500 m Mohammed Suleimani był Somalijczykiem, ale Katar zaoferował mu obywatelstwo, przyznając je też dwóm jego braciom (również sportowcom). W 2000 r. kolejny brązowy medal dla szejków wywalczył ciężarowiec urodzony w Bułgarii. Aż do Tokio Katar zdobył w sumie pięć medali (na dziewięciu igrzyskach). W Japonii z trzema krążkami powiększył ten dorobek o ponad połowę i zdobył pierwsze złoto.

Dobry zarobek i presja na triumf czasem popychają startujących w barwach Kataru zawodników do drogi na skróty. W 2016 r. Jama Aden, urodzony w Somalii trener Katarczyków, został aresztowany w Hiszpanii za używanie nielegalnych środków poprawiających wydajność. Podobny los spotkał katarskiego biegacza pochodzącego z Sudanu. Kilka lat po igrzyskach w Pekinie i Londynie, dzięki zamrożonym i powtórnie przebadanym próbkom, zdyskwalifikowano i zawieszono dwóch katarskich sprinterów. Obaj urodzili się w Nigerii.

W 2022 w Katarze odbędą się mistrzostwa świata w piłce nożnej. W kadrze państwa, które nigdy nie dostało się na mundial, grają obecnie zawodnicy urodzeni w dziesięciu krajach. 

Więcej o: