Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic wicemistrzyniami olimpijskimi w sztafecie 4x400 metrów. Polki przegrały tylko z Amerykankami. Należą im się tym większe brawa, że pobiły także rekord kraju o ponad sekundę (z 3:21.89 na 3:20.53).
- Przed igrzyskami powtarzałam, że w ciemno biorę brąz. Dobrze, że ostatecznie tego nie zrobiłyśmy. Wracamy z dwoma medalami - powiedziała Justyna Święty-Ersetic, która przyprowadziła sztafetę do mety.
Wiele osób najbardziej chwali Igę Baumgart-Witan, która biegła na drugiej zmianie. Na samym początku jej części biegu doszło jednak do sytuacji, o którą po zakończeniu rywalizacji dopytywali kibice. Na Twitterze pojawił się moment przekazania pałeczki pomiędzy Natalią Kaczmarek a Baumgart-Witan, gdy ta druga następuje na tor Jamajek.
Nadepnięcia na tor jeszcze zanim zawodniczki zbiegają się i stawka staje się zbita, były w przeszłości wielokrotnie karane. Pytania o ewentualną dyskwalifikację Polek w tej sytuacji nie mają jednak sensu. Do tego potrzebne jest nie nadepnięcie na tor rywalek, a wyraźne przeszkodzenie im w biegu.
"Samo przekroczenie nie jest podstawą do DQ, tylko przeszkodzenie zawodniczce biegnącej po tym torze" - napisał statystyk i sędzia współpracujący z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki, Tomasz Wieczorek.
W niedzielę o 5 rano czasu japońskiego (w sobotę o godzinie 22:00 czasu polskiego) polskie biegaczki wyleciały do kraju. Dziękowały trenerom, fizjoterapeutom, lekarzom, rodzinom, pozostałym koleżankom z drużyny i kibicom. - Wiele razy chciałam zakończyć to i nie jechać do Tokio. Gdyby nie najbliżsi, nie byłoby nas tu - powiedziała Baumgart-Witan w strefie mieszanej.