Polska sztafeta 4x400 mężczyzn w finale osiągnęła najlepszy wynik w sezonie! Ale do medalu zabrakło

Dariusz Kowaluk, Karol Zalewski, Mateusz Rzeźniczak i Kajetan Duszyński. To skład polskiej sztafety 4x400, która w sobotę - w przedostatnim dniu igrzysk w Tokio - w finale zajęła piąte miejsce.

- Niech pójdą mocno. Niech ruszą, niech gonią, niech gryzą, niech drapią. Niech wywalczą to, po co tutaj przyjechali - zapowiadali bieg komentatorzy TVP. No i Polacy gonili, ale po drugiej zmianie Karola Zalewskiego, który przejął pałeczkę Dariusza Kowaluka, byli na czwartym miejscu. - Musisz Mateuszku, musisz. Musisz jeszcze trochę z siebie wykrzesać - zachęcał komentujący ten bieg Przemysław Babiarz, ale Rzeźniczak, który w finale zastąpił biegnącego w półfinale Jakuba Krzewinę, spadł na trzeciej zmianie na siódme miejsce.

Zobacz wideo

"Zrobiliśmy tym finałem krok do przodu"

Wtedy ruszył Kajetan Duszyński, bardziej znany już chyba wszystkim jako Kajetano Kapitano. Na ostatniej zmianie krzesał i robił, co mógł, ale do medalu nie dobiegł. Polska sztafeta - z najlepszym wynikiem w tym sezonie 2:58.46 - skończyła finał na piątym miejscu. Po złoto sięgnęli Amerykanie (2:55.70), po srebro Holendrzy (2:57.18), a po brąz Botswańczycy (2:57.27).

- Nie ma medalu, o którym mówiliśmy i który może delikatnie zapowiadaliśmy. Ale przecież dwa miesiące temu jeszcze nas tutaj nie było. Mieliśmy tu nie przyjeżdżać, w ogóle nie było tej drużyny. Zrobiliśmy tym finałem krok do przodu. To młodzi zawodnicy, wsparci doświadczeniem Krzewiny i Zalewskiego. A przecież już w przyszłym roku mistrzostwa świata. Zakładam, że będzie się działo - mówił o polskiej sztafecie były lekkoatleta Sebastian Chmara, współkomentujący sobotni bieg.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.