Marcin Lewandowski w Tokio odpadł w półfinale biegu na 1500 metrów. Nie przegrał nim jednak z rywalami, lecz z kontuzją łydki, przez którą nie ukończył rywalizacji. Jak się teraz okazało, uraz ten jest na tyle poważny, że kończy sezon Polaka.
"To nie koniec złych wieści… Łydka nie jest zerwana, ale jest krwiak na 15cm! Także sezon 2021 kończę z wielkim smutkiem. Nie ma jednak takiej mocy, która mogłaby zabrać moje szczęście" - napisał Lewandowski w swoich mediach społecznościowych.
"W przyszłym roku tez są wielkie cele i wyzwania. Będę bronił tytułu halowego wicemistrza świata oraz brązowego medalu mistrzostw świata z Dohy" - dodał.
Marcin Lewandowski może żałować swojego urazu tym bardziej, że w półfinale czuł się bardzo mocny, a jak sam przyznał później, były to dla niego ostatnie igrzyska olimpijskie w karierze.
- Z całym szacunkiem dla moich rywali, gdyby nie kontuzja, to książkę bym mógł poczytać w tym półfinale, a i tak bym awansował do finału. Ale teraz jedyne, co mogę zrobić, to wziąć to z pokorą na klatę - mówił Marcin Lewandowski po biegu półfinałowym, w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem.
- Problem z łydką mam od Monako [9 lipca]. Dlatego w eliminacjach biegałem tu w starych kolcach. A teraz pobiegłem w tych kosmicznych, z karbonem. Są rewelacyjne, ale prawdopodobnie przez nie miałem problemy z łydką. Mówi się, że w nich się biega 1,5 sekundy szybciej. Chciałem je zostawić na finał, ale po eliminacjach okazało się, że stare kolce mam całkiem rozwalone [to przez upadek w eliminacjach]. Musiałem zaryzykować i zapłaciłem za to bardzo wysoką cenę. Jestem na lekach przeciwbólowych, a mimo to mocno odczuwam ból - dodawał.
- Igrzyska w Paryżu? Nie ma takiej możliwości. Nie ma co oszukiwać siebie, kibiców, sponsorów. Ewentualnie w roli działacza, ha, ha - podsumował Lewandowski.
W finale biegu na 1500 metrów na igrzyskach olimpijskich w Tokio pobiegnie inny Polak Michał Rozmys. Finał odbędzie się w sobotę o godzinie 13:40 czasu polskiego.