Maria Andrejczyk uderza w PZLA po medalu w Tokio. Mamy odpowiedź związku

- Polski Związek Lekkiej Atletyki nie chciał mi dać fizjoterapeuty, a ja potrzebuję fizjoterapeuty non-stop. Przez ostatnie pięć lat wydawałam wszystkie swoje oszczędności, żeby znaleźć najlepszych specjalistów w Polsce - mówi Maria Andrejczyk, wicemistrzyni olimpijska w rzucie oszczepem. Jak na te zarzuty odpowiada PZLA?

W piątek na Stadionie Olimpijskim w Tokio Maria Andrejczyk zdobyła olimpijskie srebro. Po zawodach oszczepniczka opowiedziała grupie polskich dziennikarzy, jak trudno było jej przygotować formę. Marysia ma 25 lat i za sobą już cztery operacje. A po kontuzji odniesionej w maju długo nie była pewna czy zdrowie pozwoli jej wystartować w Tokio.

Zobacz wideo

"Nie miałam opieki, mimo że wszyscy wiedzą, że mam kruche zdrowie"

- Na pewno teraz będę miała stałą opiekę fizjoterapeutyczną. A przynajmniej mam taką nadzieję. Do tej pory nie miałam, mimo że wszyscy wiedzą, że mam kruche zdrowie. Polski Związek Lekkiej Atletyki nie chciał mi dać fizjoterpauety, a ja potrzebuję fizjoterpauety non-stop. Liczę na to, że teraz przygotowania będę miała już kompletne w stu procentach-mówiła nam Andrejczyk. Czy jest tak, że wiele razy prosiłaś PZLA o fizjoterapeutę i spotykałaś się z odmową? - pytaliśmy.

- Tak. Oszczep jest konkurencją najbardziej kontuzjogenną ze wszystkich lekkoatletycznych, a tak naprawdę oszczepnicy praktycznie w ogóle nie mają wsparcia. Myślałam, że w tym roku, chociaż po rzucie na 71 metrów [71.40 m z maja, to trzeci najlepszy wynik w historii, po nim Marii odnowiła się kontuzja barku], będę miała fizjoterapeutę. Nie miałam. Przez ostatnie pięć lat wydawałam wszystkie swoje oszczędności, żeby znaleźć najlepszych specjalistów w Polsce. Inwestowałam w swoje zdrowie, żeby móc dzisiaj stanąć do rywalizacji.

Jak związek argumentuje swoje odmowy? - takie było kolejne pytanie od dziennikarzy. - Dopiero po medalu na głównej imprezie związek przyznaje fizjoterapeutę, więc mam nadzieję, że teraz będę miała.

"Była możliwość, aby fizjoterapeuta przyjechał do miejsca zamieszkania"

O problemie zgłoszonym przez Andrejczyk Sport.pl poinformował Krzysztofa Kęckiego, dyrektora sportowego Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. "Maria Andrejczyk żaliła się, że PZLA odmawia jej przyznania fizjoterapeuty. Opowiadała, że musi na takich specjalistów wydawać własne pieniądze. Czy może się Pan do tego odnieść?" - zapytaliśmy.

"Zawodniczka ma fizjoterapeutę na zgrupowaniach, a cały blok medyczny koordynuje dr Jarosław Krzywański. W finalnym etapie przygotowań kontaktowałem się dodatkowo z trenerem Karolem Sikorskim [prowadzi Marię] i była też możliwość, aby taki fizjoterapeuta przyjechał do miejsca zamieszkania" - odpisał nam dyrektor Kęcki.

Jesteśmy światową potęgą! Tak wygląda klasyfikacja medalowa w lekkiej atletyce Jesteśmy światową potęgą! Tak wygląda klasyfikacja medalowa w lekkiej atletyce

Teraz Andrejczyk będzie miała lepiej? "Warunek jest spełniony"

Działacz PZLA odpowiedział też na pytanie, czy teraz, po zdobyciu olimpijskiego medalu, Maria może dostać fizjoterapeutę do swojego teamu. "System jest od dawna znany. Do topowych zawodników na zgrupowania zawsze są wytypowani fizjoterapeuci przez doktora Krzywańskiego. Fizjoterapeuci na zgrupowaniach pracują z całą grupą zawodników".

Kęcki potwierdził nam też, że po zdobyciu medalu w Tokio Andrejczyk będzie traktowana jak "topowi zawodnicy". "Ten warunek jest spełniony" - odpisał dyrektor sportowy PZLA.

Więcej o: