Aniołki Matusińskiego kapitalnie pofrunęły do finału. "Justyna miała bajlando!"

- Czekajmy na sobotę, będzie ciekawie - obiecuje Małgorzata Hołub-Kowalik. Przed finałem sztafety 4x400 m mikst zapowiadała "medal i to gruby". Teraz z Anną Kiełbasińską, Igą Baumgart-Witan i Justyną Święty-Ersetic wfrunęła do finału damskiej sztafety 4x400 m. - Niemożliwe nie istnieje - przekonuje Justyna. Co to znaczy?

Aniołki Matusińskiego wygrały swój eliminacyjny bieg i było jeszcze pół godziny do męskich półfinałów biegów na 1500 metrów. Ale rundka naszych biegaczek po telewizjach potrwała tyle, że do grupy dziennikarzy piszących przyszły porozmawiać akurat wtedy, gdy Marcin Lewandowski siedział na Stadionie Olimpijskim zamiast biec. Siedział z kontuzją łydki.

Zobacz wideo Sztafeta już złota - kto teraz przejmie pałeczkę?

"Zahartowałyśmy się"

- Przepraszam, bo się zmartwiłam Marcinem - mówi Anna Kiełbasińska. I trzeba jej powtórzyć pierwsze pytanie. - Jestem tak zszokowana, że nie wiem, co powiedzieć - podobnie reaguje Justyna Święty-Ersetic.

Razem z naszymi biegaczkami oglądamy dramat wybitnego sportowca. I doceniamy, że one swoją walkę o finał wygrały. I to tak lekko.

- Myślałyśmy, że Marcin limit pecha już wyczerpał. Rozmawiałyśmy z nim, był u nas w wiosce olimpijskiej i nacierał się złotym medalem na szczęście. Wierzyłyśmy, że będzie miał już z górki po zamieszaniu z eliminacji [został przewrócony, polska ekipa złożyła protest i sędziowie dodali go do składu półfinałów]. Sądziłyśmy, że zdobędzie tutaj to, na co ciężko pracował całą swoją karierę - mówi Justyna, wciąż nie mogąc skupić się na sobie i na koleżankach.

- To straszne, co się stało z Marcinem. A my od początku roku walczyłyśmy z kontuzjami i, mam nadzieję, zahartowałyśmy się - mówi Iga. - Tak, już od dwóch tygodni nic nam nie jest - śmieje się Kiełbasińska. - Wiele wytrzymamy - zapewnia Iga.

Telebim i bajlando!

Właśnie tak to wygląda. Małgosia, Iga i Justyna już błysnęły w Tokio. I to jak - na złoto! Razem z Natalią Kaczmarek, która teraz w eliminacjach dostała wolne, ale na pewno jest szykowana na finał, zdobyły mistrzostwo olimpijskie w sztafecie mieszanej 4x400 m (z panów pobiegli tam Karol Zalewski, Kajetan Duszyński i Dariusz Kowaluk). Teraz chcą jeszcze jednego medalu. Bardzo chcą. I zdecydowanie są w formie na ten medal.

- W półfinale pobiegłyśmy tak dobrze, że na trzeciej i czwartej zmianie Gosia i Justyna już mogły sobie biec i patrzeć na telebim - uśmiecha się Iga.

- Od początku mówiłam, że jesteśmy tu świetnie przygotowane. Już sztafeta mikst to pokazała. A Ania jest na takim samym poziomie jak my. Ta seria była dla nas komfortowa, ale nie mogłyśmy zlekceważyć rywalek. Każdy na igrzyska przygotował się na 150 proc. Ale my też. Miałyśmy spokojnie awansować i to zrobiłyśmy. A teraz zacznie się zabawa - obiecuje Małgosia.

Polki pierwszy półfinał wygrały bardzo spokojnie. Żartując pytamy Justynę czy wypoczęła sobie na końcówce ostatniej zmiany. - Justyna miała bajlando! - wtrąca ze śmiechem Iga.

- Ruszyłam mocno, ale miałam na tyle komfortową sytuację, że rzeczywiście mogłam patrzeć w telebim i na ostatniej prostej luzować. Jestem w szoku, że z tak luźnego biegu udało nam się uzyskać tak znakomity rezultat - mówi Justyna.

"Oddamy serca, żeby zrobić coś wielkiego"

Czas 3:23.10 to drugi najlepszy wynik w historii polskiej lekkoatletyki. Do rekordu kraju zabrakło tylko 1.21 s. A przecież Justyna kilkadziesiąt ostatnich metrów nie przebiegła, tylko przetruchtała.

W całych eliminacjach lepsze czasy od Polek miały tylko Amerykanki (3:20.86) i Jamajki (3:21.95). - Najcięższe zadanie właśnie wykonałyśmy. Eliminacje są stresujące: że pałeczka nie dotrze do mety, że przekroczymy linię. Na szczęście nic takiego się nie stało, jesteśmy w finale i teraz już będziemy szły va banque! - mówi Justyna.

- Czekajmy na sobotę, będzie ciekawie - uśmiecha się Gosia. - Oddamy serca, żeby zrobić coś wielkiego - dodaje Iga. - Ale dusz nie oddamy, bo jesteśmy Aniołkami w końcu - śmieje się.

Co to wszystko znaczy? Tym razem żadna z dziewczyn nie wypowiada słowa "medal". I nie dodaje "gruby". Ale Justyna mówi tak, że ładnie będzie tym zdaniem od niej wszystko spuentować: Wiemy, że niemożliwe nie istnieje. Po mikście jesteśmy Aniołkami na podwójnych skrzydłach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA