Dramat Marcina Lewandowskiego na igrzyskach olimpijskich w Tokio

Marcin Lewandowski poza finałem w biegu na 1500 metrów. Polak nie ukończył biegu półfinałowego na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Zbiegł z bieżni i położył się na murawie. - W trakcie biegu dwa razy bardzo mocny prąd przeszedł mi przez łydkę, mimo że jestem na silnych lekach przeciwbólowych - powiedział w rozmowie z TVP Sport.

Marcin Lewandowski był kolejną nadzieją polskiej lekkoatletyki na medal na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Polak już kilka sekund po starcie półfinału w biegu na 1500 metrów, z grymasem na twarzy, zbiegł z bieżni na murawę. Kamery uchwyciły sportowca, jak trzyma się na łydkę. Nie wiadomo dokładnie, jakiego rodzaju jest to kontuzja, jednak to już pewne - Lewandowski nie ma szans na medal. 

Zobacz wideo "Jeśli Fajdek zmieni szlafrok na habit, to wystartuje na IO w 2032 roku"

Igrzyska olimpijskie w Tokio pechowe dla Marcina Lewandowskiego. Brak szans na medal

Czołówka wyścigu dobiegła na metę, choć tam także jeden z zawodników łapał się za nogę. W przypadku Lewandowskiego nie jest to pierwsza przeszkoda, na jaką trafił podczas biegów na 1500 metrów na IO w Tokio. W eliminacjach Polak przepychał się w ścisku i przewrócił się, przez co dobiegł do mety dopiero przedostatni. 

Upadek Lewandowskiego był najprawdopodobniej spowodowany jego potknięciem, choć początkowo trudno było rozstrzygnąć, czy to wina Polaka, czy zderzenia z jednym z rywali. - Chcesz rozśmieszyć pana Boga? Powiedz mu o swoich planach - rzucił załamany zawodnik do kamery. Brak medalu w Tokio z pewnością jest poważnym ciosem dla 34-latka. - Bardzo wierzę w medal w Tokio. Tak bardzo, że codziennie sobie wizualizuję, że stoję na olimpijskim podium i nie to, że otrzymuję medal, tylko że mam na szyi złoto i słucham "Mazurka Dąbrowskiego" - mówił niedawno w rozmowie z dziennikarzem Sport.pl, Łukaszem Jachimiakiem.

Marcin Lewandowski: Mógłbym w trakcie biegu czytać książkę

Po wyścigu Lewandowski w rozmowie z TVP Sport przyznał, że zszedł z trasy ze względu na uraz łydki. - Przyjechałem z drobnym urazem łydki. USG nic nie wykazało, pokazało tylko, że jest blizna i mogę odczuwać dyskomfort, ale to nic poważnego. Powiedziałem sobie, że dopóki noga mi nie odpadnie, to będę ryzykował i dam z siebie wszystko. W trakcie biegu dwa razy bardzo mocny prąd przeszedł mi przez łydkę, mimo że jestem na silnych lekach przeciwbólowych, to bardzo mocno poczułem. Nie byłem w stanie biec. Tym bardziej jest to przykre, że to tempo biegu na 3:33... Mógłbym w trakcie biegu czytać książkę, nieskromnie mówiąc. Czułem się rewelacyjnie, tym bardziej tego żałuję. Nie wiem, jak wielkiej próbie poddaje mnie Pan Bóg, ale nie pozostaje mi nic innego, jak robić swoje.

- Jechałem tutaj z wielkimi nadziejami. Być może to pech, ale jestem szczęśliwym człowiekiem, ojcem, mężem, przyjacielem. Ludzie naprawdę mają pecha, tracą dużo więcej niż ja w tym półfinale. Wezmę to z dumą na klatę, bo nic innego mi nie pozostaje. Tego szczęścia, które mimo wszystko zaznałem w życiu, nikt mi nie zabierze. Wierzę, że to wszystko ma swój cel. Bardzo mocno wierzę, że olbrzymi pech, który mnie prześladuje, w przyszłości będzie moim zbawieniem.

W rywalizacji na 1500 metrów wystartował także inny Polak Michał Rozmys - wydawało się, że również nie awansował do finału, po tym, jak dobiegł do mety w jednym bucie, ale został przywrócony do finału po proteście, o czym można przeczytać tutaj >>

Więcej o:
Copyright © Agora SA