Cóż to był za piękny dzień w porcie jachtowym Enoshima niedaleko Tokio! Jolanta Ogar-Hill i Agnieszka Skrzypulec wywalczyły srebro w żeglarskiej klasie 470. Długo wydawało się, że płyną po brąz, a tu nagle na finiszu wyrwały wicemistrzostwo olimpijskie. Przebywający w Japonii działacze i dziennikarze byli pełni emocji. A zawodniczki?
- Takich dużych emocji to w nas nie było. Powtarzałyśmy już od pierwszego dnia, że przede wszystkim musimy mieć w sobie spokój. Wiemy, że nasza prędkość i komunikacja w takich warunkach są dobre. Chciałyśmy wycisnąć jak najwięcej z tego wyścigu. Skupić się na tym, co potrafimy najlepiej. Walczyłyśmy do ostatnich metrów, z czego jestem bardzo dumna. Wykorzystałyśmy każdą falę, na ostatnich metrach wyrwałyśmy złoty medal. Przepraszam, srebrny oczywiście. Ale smakuje jak złoty! - żartuje Skrzypulec.
Po wyścigu medalowym Francuzki niespodziewanie zgłosiły protest przeciwko Brytyjkom. Przez moment nie było wiadomo, jaka będzie ostateczna kolejność w klasyfikacji generalnej. Skończyło się tak: 1. Wielka Brytania, 2. Polska, 3. Francja.
- Byłyśmy zaskoczone tym protestem, bo to niecodzienna sytuacja. Aczkolwiek wiedziałyśmy, że z naszej strony wszystko jest dopięte. Było trochę stresu, ale na szczęście skończyło się tak, jak się skończyło. Medale były rozdane na wodzie, a nie w pokoju jury - przyznaje Ogar-Hill.
Wtorkowe wyniki Polek rozbudziły niepokój wśród kibiców. Dwa razy zajęły 15. miejsce. - Żeglarstwo uprawiamy już od wielu, wielu lat. Wiemy, że takie dni się zdarzają. Z takiego dnia trzeba się otrząsnąć. Miałyśmy z tym doświadczenie i narzędzia, jak sobie poradzić. Dzięki temu przystąpiłyśmy do wyścigu medalowego z chłodną głową - zapewnia Ogar-Hill.
- Dzisiaj zatrzymał mnie znajomy i zapytał, czy jestem gotowa do wyścigu. Odpowiedziałam, że trenowałam 24 lata, by przyszedł taki dzień. Nie mogę być już bardziej gotowa - dodała Skrzypulec.
Dla Polek była to ostatni szansa, by powalczyć o medal olimpijski w tym składzie. Od kolejnych igrzysk w Paryżu w 2024 roku w klasie 470 występować będą pary mieszane. - To od pierwszych dni w Tokio był nasz motor do rozwoju i dobrych wyników. Chciałyśmy się jak najmocniej cieszyć tym wspólnymi igrzyskami w klasie 470. To nas mocno napędzało. Nawet jak nam nie szło, powtarzałyśmy sobie: „Ale jeszcze jedną falę złapałyśmy". To nam dawało pozytywną energię - przyznaje Ogar-Hill.
Czy nasze mistrzynie zostaną przy żeglarstwie? - Z żeglarstwa nie można odejść. To sport na całe życie, styl życia. Żeglarstwo zawsze będzie u nas obecne. A co dalej z nami? Jeszcze nie wiemy - stwierdziły.
- Dedykujemy ten sukces całej Polsce, rodzinom, całemu sztabowi. Mamy też nadzieję, że zainspiruje to młodzież. Jako mała dziewczyna zawsze marzyłam o tym medalu i teraz to się spełniło. Niech każdy mały człowiek marzy o igrzyskach. Marzenia się spełniają. Pochodzę z małej miejscowości, moi rodzice nie mieli zasobów, a udało się zdobyć złoto. Wszystko można - powiedziała na koniec Ogar-Hill.