Trwa rywalizacja lekkoatletów na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Jedną z żelaznych faworytek do zdobycia medalu jest Maria Andrejczyk w rzucie oszczepem. Polka jak burza przeszła przez eliminację, czego nie można powiedzieć o jej rywalkach.
Maria Andrejczyk już po pierwszym rzucie zameldowała się w finale konkursu rzutu oszczepem. Polka osiągnęła 65,26 metry, czyli odległość, która automatycznie zapewniła jej awans. Zawodniczka miała spory zapas, gdyż minimum kwalifikacyjne wynosiło 63 metry. - Bardzo się stresowałam, ale cieszę z tego, bo wypłukanie z emocji też nie jest dobre dla organizmu. Zrealizowałam plan już w pierwszym rzucie i jestem bardzo zadowolona. Ostatnie tygodnie to była dla mnie walka ze zdrowiem, ale się udało. Teraz wracam do wioski olimpijskiej, by się zregenerować - powiedziała Andrejczyk bezpośrednio po kwalifikacjach.
Pewność, z jaką Polka awansowała do finału rzutu oszczepem robi tym większe wrażenie, że część jej rywalek do medalu odpadło już w fazie eliminacyjnej. W konkursie finałowym, w którym weźmie udział 12 zawodniczek, zabraknie rekordzistki świata Barbory Spotakovej (60,52 m, 9. miejsce w grupie B) oraz Sary Kolak, która jest mistrzynią olimpijską z Rio de Janeiro. Chorwatka jest jednak w tym sezonie w kiepskiej dyspozycji.
Największymi rywalkami Polki w walce o złoty medal mają być Niemka Christin Mussong, Amerykanka Maggie Malone oraz Chinka Huihui Liu. Z powyższej trójki jedynie Malone rzuciła powyżej 63 metrów (63.09 m), czyli kwalifikacyjnego minimum. Mussong po rzucie na odległość 61,68 m zajęła ósme miejsce w grupie A, natomiast Liu rzuciła 61,95 m, czyli o trzy i pół metra krócej od Polki.
Finał igrzysk olimpijskich w rzucie oszczepem kobiet odbędzie się w czwartek. Początek rywalizacji o godzinie 13:50