Wiemy, jak Polacy sprawili, że Lewandowski nie kończy igrzysk. "To oczywiste"

Łukasz Jachimiak
- Katarczyk sfaulował Marcina. To było oczywiste - mówi nam Krzysztof Kęcki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Dzięki interwencji działaczy Marcin Lewandowski został dołączony do składu półfinałów olimpijskiego biegu na 1500 metrów. Chwilę wcześniej nasz kandydat do medalu żegnał się z igrzyskami, bo upadł w eliminacjach.

Marcin Lewandowski ma 34 lata i Tokio to pewnie jego ostatnie igrzyska w karierze. Brązowy medalista ostatnich MŚ (Doha 2019) przyjechał tu z myślą nawet o złocie. We wtorek rano na Stadionie Olimpijskim wydawało się, że skończy starty na eliminacjach.

Zobacz wideo "Świątek, Kubot i Kurek bili nam brawo. Dla mnie to zaszczyt"

Na metę drugiego biegu Polak dotarł z czasem 4:43.96 - o ponad minutę gorszym od zwycięzcy, Kenijczyka Abela Kipsanga (3:40.68). Na szczęście rezultat nie miał znaczenia. Decydująca była ta sytuacja.

Lewandowskiego za koszulkę ciągnął Saeed Abdirahman Hassan. Katarczyk został za to zdyskwalifikowany, a Lewandowskiego dołączono do składu półfinałów. - Katarczyk sfaulował Marcina i to była podstawa do przyjęcia naszego protestu. Sprawa była ewidentna, dlatego szybko została załatwiona - tłumaczy w rozmowie ze Sport.pl Krzysztof Kęcki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

"Cieszę się, że działacze zrobili swoje. Mam życiową formę"

Lewandowski nie spodziewał się takiego rozwoju wypadków. Wątpił nawet, czy zasadne jest składanie protestu, uznawał bowiem, że przepychanki w biegach po prostu się zdarzają. Finalnie aktualny wicemistrz Europy i brązowy medalista MŚ oczywiście cieszy się, że zostaje na igrzyskach.

- Cieszę się, że działacze zrobili swoje. Mam szczęście, że pobiegnę w półfinale i zamierzam udowodnić, że dołączenie mnie było dobrą decyzją. Mam życiową formę - mówi Lewandowski.

Więcej o:
Copyright © Agora SA