Najmniejszy kraj świata zawstydza Polskę. "Pragnienie zemsty"

Dominik Senkowski
San Marino ma tyle samo medali na igrzyskach, co Polska - dwa. Mimo, że do Tokio wysłało tylko pięciu zawodników. - Przez 61 lat nie zdobyliśmy medalu. Teraz mamy już dwa i szansę na jeszcze jeden krążek - mówią w rozmowie ze Sport.pl medaliści ze strzelectwa z San Marino.

To historyczne igrzyska dla San Marino. Kraj ten zdobył w Tokio swoje pierwsze dwa medale, stając się najmniej zaludnionym państwem, które kiedykolwiek odniosło taki sukces w historii igrzysk. 

Zobacz wideo "To była prawdziwa petarda w wykonaniu naszej sztafety"

Historyczne medale

Medale przyniosła im rywalizacja w strzelectwie. W ostatni piątek Alessandra Perilli sięgnęła po brąz w trapie, a w w sobotę duet Alessandra Perilli - Gian Marco Berti 

zdobył srebro w drużynowym trapie. Przebywając aktualnie w Japonii miałem okazję porozmawiać z dwoma sanmaryńskimi medalistami. 

- To historyczne srebro wiele dla mnie znaczy, ponieważ w ostatnich latach ciężko na to pracowałem. To właściwa nagroda za cały wysiłek. Byliśmy nawet blisko złota, ale popełniłem zbyt wiele błędów. Przed wyjazdem do Tokio przyjąłbym w ciemno miejsce poza finałem w rywalizacji indywidualnej [Gian Marco Berti był 18. w zawodach męskiego trapu i nie wszedł do finału - przyp. red.], nawet jeśli ostatecznie miałem trochę pecha i wziął to srebro, które zdobyliśmy w parze mieszanej - mówi w rozmowie ze Sport.pl 38-letni Berti. 

Pragnienie zemsty

Jeszcze większy sukces odniosła jego koleżanka z reprezentacji Alessandra Perilli. Urodzona w Rimini zawodniczka przywiezie z Tokio dwa medale. - Jestem szczęśliwa, bo zawsze miałam pragnienie zemsty po Londynie. Miałam wtedy wrażenie, że złoto może być zasięgu, ale gdy przyjeżdżasz na igrzyska nagle wszystko się zmienia, jest ciężko i nie zawsze można się odnaleźć - tłumaczy Perilli. 

Dla Bertiego to debiut na zawodach olimpijskich. Dla młodszej od niego o pięć lat Perilli to już trzeci start na igrzyskach. W 2012 roku w stolicy Wielkiej Brytanii zajęła  najgorsze miejsce dla sportowców - czwarte. Cztery lata później w Rio nie weszła nawet do finału.  - W Londynie przegrałam walkę o złoto, a potem o brąz, wracając z pustymi rękami. Byłam załamana. W Rio było tak źle, że równie dobrze mogłabym tam nie lecieć. W Tokio osiągnęłam wszystko, co mogłam - mówi wyraźnie wzruszona.

Prawnik, a po godzinach wicemistrz olimpijski 

- Dotychczas San Marino nigdy nie zdobyło medalu olimpijskiego w swoje 61-letniej historii występów na igrzyskach. Teraz mamy już dwa krążki. Myślę, że to powód do dumy z powodu naszego niewielkiego rozmiaru. Po igrzyskach wrócę jak zawsze do normalnego życia. Przede wszystkim jestem prawnikiem, a dopiero później zawodnikiem uprawiającym strzelectwo z pasji - przyznaje Berti. 

Historycznym pierwszym reprezentantem San Marino na igrzyskach był w 1960 roku w Rzymie zapaśnik Vitorio Mancini. Na poprzednie igrzyska San Marino wysłało łącznie 37 sportowców: sześciu pływaków, jednego zapaśnika, po ośmiu kolarzy i lekkoatletów oraz aż 14 zawodników uprawiających strzelectwo. Nie jest to więc przypadek, że akurat w ten konkurencji San Marino zdobyło swoje pierwsze medale.

- Nasze strzeleckie sukcesy biorą się z pracy i przekonania, że potrafimy uzyskać dobre wyniki. Mamy bardzo długą tradycję w strzelectwie i w Tokio dobrze to wykorzystaliśmy - mówi Berti. Perilli dodaje: Jestem zawodowym sportowcem i oddaję swoją duszę tej dyscyplinie, która odpłaciła mi się teraz za tak wiele lat pracy.

San Marino oszalało

San Marino to jeden z najmniejszych krajów na świecie. Jego populacja wynosi około 34 tysiące ludzi. Mimo to ulice w San Marino wypełniły się w weekend kibicami, którzy cieszyli się z historycznych medali. - Wiem, że w kraju panuje radość i duma. Zrobiliśmy coś naprawdę pięknego. Czuję sympatię i szacunek tak wielu osób, moich bliskich, jestem z tego dumny - przyznaje Berti. - Mogę sobie tylko wyobrazić, co tam się dzieje. Wyłączam telefon i odizolowałam się od świata po opuszczeniu Rzymu, z którego lecieliśmy do Japonii. Dopiero teraz zaczynam wszystko sobie uświadamiać i wiem, że po powrocie do San Marino jeszcze lepiej zrozumiem, czego dokonaliśmy w Tokio - tłumaczy Perilli.

Do sobotniego wieczora czasu tokijskiego San Marino wyprzedzało Polskę w klasyfikacji medalowej. Miało bowiem dwa medale, a my tylko jeden za sprawą wioślarek. Agnieszka Kobus-Zawojska, Maria Sajdak, Marta Wieliczko i Katarzyna Zillmann zdobyły srebro na torze See Forest Waterway w Tokio. Po sukcesie sztafety mieszanej 4x400 m Polska przeskoczyła San Marino w klasyfikacji, ale nadal ma liczebnie tyle samo medali, co ten mały rozmiarowo kraj - dwa. San Marino ma zaś wciąż więcej krążków niż m.in. Argentyna, Nigeria i Etiopia. 

"Chcemy was wyprzedzić"

- Zawsze byliśmy bez medali i jest to okoliczność, do której już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Tym razem to my możemy się cieszyć. Nigdy nie patrzyliśmy na innych, chyba że po to, by osiągnąć lepszy wynik na igrzyskach czy innych mistrzostwach. Nie liczymy na sukces któregoś z naszych reprezentantów w Tokio, ale po prostu korzystamy z naszych szans - przyznaje Berti, prezentując nam dumnie swój srebrny medal. 

- Nie patrzyłam na klasyfikację medalową, może zrobię to pod koniec igrzysk. Jesteśmy dumni z naszej pracy i nadal mamy szansę na jeszcze jeden medal w zapasach. Chcemy was znów wyprzedzić w klasyfikacji - śmieje się Perilli, kończąc.

W istocie San Marino pozostało jeszcze jedna szansa medalowa. Sanmaryńczycy wysłali do Japonii tylko pięciu sportowców (Polska 211). Poza Perilli i Bertim są to pływaczka Arianna Valloni, judoka Paolo Persoglia i zapaśnik Myles Nazem Amine. Ten ostatni powalczy w środę w kategorii do 86 kg. 

Więcej o: