Reprezentacja Polski po dziewięciu dniach rywalizacji na igrzyskach olimpijskich w Tokio ma zdobyte dwa medale, co daje jej 31. miejsce w klasyfikacji generalnej. Biało-czerwoni zdobyli złoty medal w sztafecie mieszanej 4x400 m i srebrny w wioślarstwie w czwórce podwójnej kobiet. Jedną z cichych nadziei na medal dla reprezentacji Polski w lekkiej atletyce była Pia Skrzyszowska.
Pia Skrzyszowska wystartowała w biegu półfinałowym na 100 m przez płotki. Polka nie uchodziła za faworytkę w swoim biegu i rywalizowała ze znacznie lepszymi zawodniczkami. Przebieg rywalizacji był dosyć niecodzienny, ponieważ panie podchodziły do startu aż czterokrotnie. Taka sytuacja była związana z hałasem na stadionie oraz błędem startera dającego sygnał do rozpoczęcia wyścigu.
Skrzyszowska dotarła na metę na szóstym miejscu z czasem 12,89 s i nie zdołała awansować do finału. Półfinał wygrała Jamajka Britany Anderson z wynikiem 12,40 s. 20-letnia Polka w wywiadzie dla TVP Sport nie ukrywała żalu z powodu swojego wyniku. - Był stres. No niestety, wchodziłam tyle razy w bloki. Bieg był po prostu zły technicznie, nie musiał być ten finał, ale źle pobiegłam. Teraz wszystkie siły na sztafetę - powiedziała.
Najlepszy wynik półfinałów uzyskała Jasmine Quinn-Camacho z Kuby, która pobiła rekord olimpijski z czasem 12,26 s. Z nową rekordzistką olimpijską w drugim biegu półfinałowym rywalizowała Klaudia Siciarz, która finalnie zajęła piąte miejsce z czasem 12,84 s, korzystając z upadku rywalek z Węgier oraz Jamajki i wyprzedzając Japonkę. W jej wypadku sam awans do półfinału uchodził za duży sukces. - Czułam się dobrze, szkoda, że nie udało się jeszcze trochę urwać - przyznała 23-latka.