Totalna hipokryzja Novaka Djokovicia. Poucza Biles i Osakę: Naucz się

Novak Djoković poucza innych sportowców, że trzeba sobie radzić z presją, a sam nie potrafi opanować emocji na korcie. - Presja to przywilej. Bez presji nie ma zawodowego sportu - słowa Serba brzmią dziś jak totalna hipokryzja.

Mistrzyni gimnastyki Simone Biles miała bić w Tokio kolejne rekordy, a ostatecznie wróciła do domu. Zdecydowała, że nie zamiast startu olimpijskiego woli skupić się na swoim zdrowiu psychicznym, z którym ma problemy. - Wspieramy jej decyzję - zapewniali członkowie amerykańskiego sztabu gimnastycznego.

Zobacz wideo "Dla Świątek i Hurkacza to były igrzyska na przetarcie. Czego więcej od nich wymagać?"

Djoković: Presja to przywilej

Decyzja Biles wywołała lawinę komentarzy. Największe gwiazdy światowego sportu zabierały głos. Jedną z nich był Novak Djoković, lider światowego rankingu ATP. - Presja to przywilej. Bez presji nie ma zawodowego sportu. Jeśli chcesz być na szczycie, lepiej naucz się, jak radzić sobie z presją - powiedział serbski tenisista, odnosząc się nie tylko do Biles, ale także m.in. do Naomi Osaki. Japonka nie ukrywa, że w poprzednim sezonie przechodziła epizod depresyjny i nie zawsze radzi sobie z oczekiwaniami.

- Opracowałem mechanizm radzenia sobie z presją tak, aby nie rozpraszała mnie, nie męczyła. Czuję, że mam wystarczające doświadczenie, aby wiedzieć, jak wejść na kort i zagrać swój najlepszy tenis - dodał Djoković. Tenisista z Belgradu, który przeszedł na zawodowstwo w 2003 roku, przyznał, że zmagał się z presją na wczesnych etapach kariery. - Oczywiście. To normalne. Nikt nie rodzi się z takimi zdolnościami. One przychodzą z czasem - powiedział 34-latek.

Słowa, a czyny

Słowa te Djoković wypowiedział w czwartek po wygraniu meczu ćwierćfinałowego igrzysk olimpijskich z Keim Nishikorim. Dziś tamta wypowiedź Serba brzmi kuriozalnie. Jak totalna hipokryzja. W sobotę w meczu o brązowy medal igrzysk z Pablo Carreno-Bustą Djoković wyładowywał swoją frustrację na rakietach. Jedną złamał, drugą rzucił w trybuny, na których w Tokio co prawda nie ma kibiców (zakaz z powodu pandemii), ale są dziennikarze, wolontariusze, dzieci do podawania piłek i osoby z obsługi. Miał szczęście, że nikogo nią nie trafił. Skrajny brak odpowiedzialności.

Po przegranym meczu singlowym z Carreno-Bustą Djokovicia czekał jeszcze pojedynek o brąz par mieszanych. Lider rankingu ATP poinformował jednak, że ma problemy z barkiem i wraz z Niną Stojanović musieli poddać mecz. Trzecie miejsce dla pary Australijczyków Ashleigh Barty - John Peers.

Brak empatii

Serb nie po raz pierwszy stracił kompletnie kontrolę nad emocjami. Mimo to miał odwagę pouczać Simonę Biles i Naomi Osakę, które jako jedne z kilku olimpijczyków mówiły o wadze presji i wyzwań, z jakimi sportowcy muszą się mierzyć przed, jak i podczas igrzysk olimpijskich. - Wielu sportowców współczuło Simonie Biles, w końcu nikt lepiej nie jest w stanie zrozumieć Amerykanki. Prawie każdemu było jej żal. Prawie. Novak Djoković zlekceważył trudną sytuację Biles. Jego wypowiedź była pozbawiona empatii - pisała amerykańska gazeta "San Francisco Chronicle".

Po porażce z Carreno-Bustą Djoković zmienił ton wypowiedzi. - Wszyscy jesteśmy ludźmi. Czasami trudno jest kontrolować emocje - przyznał. Serb nie tylko stracił brązowy medal, ale także szansę na Złotego Szlema (wygranie w roku olimpijskim wszystkich czterech turniejów wielkoszlemowych i złota igrzysk). Wciąż ma szansę na klasycznego Szlema, jeśli za miesiąc zwycięży w US Open. Pobije wtedy także największych rywali Rafaela Nadala i Rogera Federera pod względem liczby tytułów Wielkiego Szlema. Obecnie Serb, Szwajcar i Hiszpan mają ich po 20.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.