"To skandal". Są powody przeniesienia meczu polskich siatkarzy. "Zapomniał wół, jak cielęciem był"

Ćwierćfinał turnieju siatkarskiego w Tokio Polska - Francja już we wtorek. Ale nie o 9, jak to było pierwotnie planowane, a o 21:30 czasu japońskiego. "To skandal" - pisze komentator Polsatu Sport Jerzy Mielewski, a z otoczenia PZPS można usłyszeć o zaskoczeniu i oburzeniu takim scenariuszem. Polskie środowisko siatkarskie nie powinno jednak zapominać, jak w 2014 roku wyglądały organizowane w Polsce mistrzostwa świata.

Tego typu zamieszanie organizacyjne w największych turniejach siatkarskich stało się tradycją. Praktycznie w każdym z nich można znaleźć kwestie mocno dyskusyjne, w których jedna czy druga drużyna ma zastrzeżenia do organizatorów. Wraz ze światową (FIVB) lub europejską (CEV) federacją potrafią oni bardzo swobodnie zmieniać już w trakcie turnieju terminy, a nawet miejsce rozgrywania spotkań. Nie inaczej jest w Tokio, choć na szczęście na igrzyskach wszystkie mecze rozgrywane są w tej samej hali. 

Zobacz wideo

Pierwotnie pierwszy zespół "polskiej" grupy A miał rozegrać swój mecz ćwierćfinałowy we wtorek o godzinie 9:00 czasu polskiego. To pierwsze miejsce reprezentacja Polski zapewniła sobie dopiero po ostatnim meczu grupowym z Kanadą (3:0), rozegranym właśnie o tej porze. Vital Heynen przekonywał, że jego drużyna również o poranku zmierzy się z Francją o wejście do czołowej czwórki i dawał do zrozumienia, że nie bierze innej możliwości pod uwagę. 

- Naszym największym atutem staje się umiejętność grania o godzinie 9. Poważnie, trzy najlepsze treningi z ostatnich trzech miesięcy to te, które mieliśmy właśnie o 9. W każdym dokumencie jest zapisane, że gramy o 9 i właśnie na to jesteśmy gotowi - wskazywał Belg. 

Dużo łagodniej na ten temat wypowiadał się Michał Kubiak, kapitan kadry. - Jeżeli nie zagramy o 9, to też nam żadnej różnicy nie zrobi. Z tego, co wiem, godziny są ustalone, ale może organizatorzy wprowadzą zmiany. To nie zależy od nas i nie ma co się tym zajmować. Teraz trzeba trochę odpocząć przed najważniejszymi spotkaniami i ze świeżą głową przystąpić do ćwierćfinału - mówił.

Niezrozumienie i oburzenie. "Skandal"

W niedzielę okazało się, że Kubiak miał bardzo dobre przeczucie. Mecz Polska - Francja o wejście do strefy medalowej zostanie rozegrany we wtorek o 21:30 czasu miejscowego (14:30 czasu polskiego). 

Skąd taki ruch? Dziennikarz TVP Sport, Piotr Dębowski poinformował, że godziny spotkań zostały ustalone po spotkaniu z władzami telewizji pokazujących rozgrywki. A o godzinie 2:30 we wtorek zostanie rozegrane spotkanie Francji z Bahrajnem w piłce ręcznej. Niewykluczone, że to właśnie z powodu nakładania się na siebie obu meczów ćwierćfinał siatkarzy przesunięto o dwanaście i pół godziny. Ponadto można się domyślać, że ta godzina jest zdecydowanie bardziej korzystna dla telewizji pokazujących to spotkanie, które o 14:30 będą mogły liczyć na dużo lepszą oglądalność niż w środku nocy. 

- Tu chodziło o prawa telewizyjne. Ci, którzy je mają, mogą pewne rzeczy zmieniać i to nie jest sprawa Japończyków. Słyszałem tę rozmowę i myślę, że nikt nie będzie miał tu więcej do powiedzenia i musimy to zaakceptować. Nawet gdyby Vital Heynen robił jakąś awanturę, bo nie będzie pewnie zadowolony, to niczego to nie zmieni. Idziemy po swoje i czy zagramy o tej czy innej godzinie, to nie powinno to wiele zmienić - mówił z kolei w Polsacie Sport komentator tej stacji Tomasz Swędrowski, którego cytuje portal WP SportoweFakty.

Jego kolega z redakcji, Jerzy Mielewski, ma jednak zdecydowanie inne zdanie na ten temat. - Zmiana godziny ćwierćfinału polskich siatkarzy to jest skandal. Nie ma żadnego wytłumaczenia - napisał na Twitterze.

Jak pisał w swoim artykule Jakub Balcerski, również w otoczeniu Polskiego Związku Piłki Siatkowej można było usłyszeć o zaskoczeniu i oburzeniu takim scenariuszem. "Zawodnicy wydają się być od tych kontrowersji odcięci, co trzeba uznać za ważną informację. O sprawę zapytaliśmy jednak rzecznika prasowego Polskiego Związku Piłki Siatkowej. - W turniejach tej rangi takie sytuacje nie powinny mieć miejsca - przesłał nam w odpowiedzi. Z otoczenia federacji słyszymy, że informacja o zmianie godziny rozpoczęcia meczu wywołała spore zamieszanie - była niespodziewana, a osoby pracujące w związku są oburzone takim rozwiązaniem sytuacji przez FIVB". 

Z tej sytuacji można jednak wyciągnąć pozytywy. Zmiana godzin sprawia, że ewentualny półfinał (ze zwycięzcą meczu Włochy - Argentyna) i finał Polacy rozegraliby o tej samej porze.

Zapomniał wół, jak cielęciem był

Pamiętając jednak, jak wyglądała organizacja mistrzostw świata w siatkówce w Polsce w 2014 roku, polscy działacze nie powinni mieć pretensji do organizatorów turnieju olimpijskiego. Wówczas Polacy, jako gospodarze, mogli liczyć na sporą przychylność ze strony organizatorów, wśród których dużo do powiedzenia oprócz PZPS miała także telewizja Polsat.

Przypomnijmy, w MŚ 2014, gdy w grze o tytuł pozostało już tylko sześć zespołów, Polacy mimo braku rozstawienia po poprzedniej rundzie pozostali w Łodzi, podczas gdy przenieść musieli się zwycięzcy drugiej grupy - Brazylijczycy, na co narzekał później ich szkoleniowiec Bernardo Rezende, tym bardziej, że "Canarinhos" wg pierwotnego regulaminu mogliby rozegrać cały turniej w katowickim Spodku.

Co więcej, polscy organizatorzy zapewnili drużynie Stephane'a Antigi dzień przerwy pomiędzy meczami z Brazylią i Rosją, mimo że pierwotnie ten należał się Brazylijczykom. Wówczas powoływano się na przywilej gospodarza turnieju, który ostatecznie zakończył się zwycięstwem Polaków. Z tamtej drużyny Biało-Czerwonych, w kadrze Vitala Heynena wciąż występują Michał Kubiak, Paweł Zatorski, Fabian Drzyzga i Piotr Nowakowski. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA