Polskich siatkarzy po wygranej 3:0 (25:15, 25:21, 25:16) z Kanadą oceniamy w szkolnej skali 1-6.
Nadal nie zagrał słabego meczu podczas tego turnieju. To jego zagrywka pozwoliła Polakom wrócić do kontroli nad spotkaniem po najtrudniejszym momencie - problemach w przyjęciu i gonitwie za Kanadyjczykami w końcówce drugiego seta. Pokazał, że w kluczowych chwilach jest gotowy pociągnąć grę drużyny Vitala Heynena. A jego ataki? Momentami były nieskazitelnie czyste. Współpraca z Fabianem Drzyzgą? Wreszcie niemalże wzorowa. Jest czym się zachwycać.
Znaczna poprawa w ataku w stosunku do meczu z Japonią. Zdarzały mu się akcje, w których nie potrafił się przebić przez blok Kanadyjczyków, ale po chwili udowadniał, że wówczas tylko na moment się zacinał. Dokładał także siłę na zagrywce i znakomite punktowe bloki, których uzbierał aż pięć. Do pełnej mocy u polskiego atakującego pewnie jeszcze trochę zabrakło, ale cieszy, jak poprawił się po słabszym meczu.
Wreszcie! Wreszcie u Polaków było czuć fuzję pomiędzy skrzydłowymi a rozgrywającym. Wreszcie Fabian Drzyzga dogrywał piłki tam, gdzie trzeba. Wybierał mądrze, rozdzielał piłki w równy sposób, ale też nie męczył zawodników, gdy się zacinali. Obrazkiem meczu będą zdecydowanie zagrania do szóstej strefy na Wilfredo Leona. Przyjmujący dostawał nim tyle swobody, że wydawało się, że gdy wyskakiwał do ataków, za chwilę wyleci poza halę Ariake Arena. Do perfekcji zabrakło mu chyba tylko nieco lepszej zagrywki i wybloków w momencie, gdy Kanadyjczycy uciekali Polakom w drugim secie. Ale jaką przemianę przeszedł od momentu słabszej gry w poprzednich spotkaniach do tak świetnej dyspozycji, jak przeciwko Kanadzie!
Solidny mecz. Świetna dyspozycja w bloku - cztery punktowe, co najmniej niezła w ataku - 4/7 i dobra na zagrywce - jeden punkt, sporo napsutych nerwów u Kanadyjczyków. Trudno było prosić o więcej.
Mocny zwłaszcza w pierwszym secie, gdy napędzał polski zespół atakami ze środka w momencie największej dominacji nad Kanadyjczykami. 100 procent w ataku, którym dał Polakom osiem punktów. Środek funkcjonował w niedzielę kapitalnie.
Jedyny nieco słabszy punkt kadry. Za atak na poziomie 36 procent trudno ocenić wyżej, wciąż był zbyt niepewny. I tak plus dodaliśmy za momenty, gdy dawał sporo samą obecnością na boisku - przepychał na boisku kiwki, które zadowalały Vitala Heynena. Może ogółem mógł wypaść lepiej, ale nie było tak, że stał się zespołowi niepotrzebny. Oj, nie!
Miał trochę problemów z obronami i utrzymaniem przyjęcia w drugim secie, ale w pomeczowych statystykach procent przyjęcia polskiego libero zatrzymał się na 59 procentach, więc nie wygląda to najgorzej. Chyba najmniej pewny występ Zatorskiego spośród wszystkich meczów w fazie grupowej, ale nie ma się, czym martwić. Były momenty, w których grał na takim poziomie, jaki z pewnością chciałby osiągnąć w ćwierćfinale.