"Niewiarygodne. Taki wyścig się przerywa". Myszka komentuje dyskwalifikację

- Jestem rozczarowany, bo już się witałem z gąską, a tu, niestety, zabrali mi zabawki - mówi Piotr Myszka. Polak został zdyskwalifikowany za falstart w wyścigu medalowym żeglarskiej klasy RS:X. Za to samo z trasy zdjęto Francuza i Włocha, z którymi Myszka walczył o podium. - Uważam, że wyścig powinien zostać przerwany - mówi nasz żeglarz, który skończył olimpijskie regaty na szóstym miejscu.

Dramatyczny przebieg miał ostatni, 13. wyścig żeglarzy w klasie RS:X. Pewny zwycięstwa był już przed nim Holender Kiran Badloe. Natomiast o srebro i brąz walczyli drugi w klasyfikacji Francuz Thomas Goyard, trzeci Włoch Mattia Gamboni i czwarty Piotr Myszka (tracił do rywali odpowiednio 5 i 3 pkt czyli jednego musiał wyprzedzić o trzy, a drugiego o dwa miejsca).

Zobacz wideo Ile medali przywiozą Polacy z igrzysk olimpijskich w Tokio?

"Dziwna sytuacja, szczerze mówiąc"

Krótko po starcie sędziowie zdjęli z trasy całą trójkę rywalizującą o podium. Zaczęli od Włocha, następnie wykluczyli Polaka, a na końcu Francuza. Te decyzje nie zaszkodziły Goyardowi, on utrzymał się na drugim miejscu. Natomiast Camboni spadł na piąte, a Myszka na szóste.

- Troszeczkę dziwna sytuacja, szczerze mówiąc. Jeżeli 30 procent stawki ma falstart, to nie jest to indywidualny falstart. No to kurczę, coś jest nie tak. To jest medal race, jeżeli wydarzyła się taka sytuacja, to się po prostu wyścig przerywa - komentuje na gorąco Myszka.

"No kurczę, niewiarygodne!"

Nasz żeglarz mimo emocji próbuje wyczerpująco przedstawić swój punkt widzenia. Oddajmy mu głos.

- Wydawało mi się na początku, że zdyskwalifikowany będzie tylko Włoch, bo go pierwszego zdjęli. Mówię sobie wtedy: "okej, jestem bezpieczny, mam medal już prawie". Po czym mijają dwie minuty i ściągają mnie z trasy. No kurczę, niewiarygodne! Ja i Włoch wylatujemy z wyścigu. Ale mówię "no dobra, tak się jeszcze zdarza". Ale oni zaraz zdejmują jeszcze Francuza, który prowadzi wyścig. Zdejmują go po całym kółku. To jest dziwna sytuacja. Ale taką decyzję podjęła sędzia, że wyścig jedzie dalej - relacjonuje Myszka.

- Jestem rozczarowany, bo już się witałem z gąską, a tu, niestety, zabrali mi zabawki - dodaje.

"Wydaje mi się, że sobie spokojnie wystartowałem"

Myszka nie ma poczucia, żeby ze startu wyszedł przesadnie szybko - Taktyka była dość prosta: musiałem atakować, żeby wyprzedzić Francuza i Włocha. Ale nie miałem mega pressingu na starcie, żeby ktoś mnie wywiózł na ten falstart. Wydaje mi się, że sobie spokojnie wystartowałem, bez jakiegoś ryzyka. Wszystko miałem sprawdzone, wiedziałem, gdzie linia jest. Jestem zdziwiony, że tak przestrzeliłem. I kurczę, tyle - mówi.

Pytany czy może bardzo stresował się przed decydującym wyścigiem Myszka odpowiada: - To nie było spowodowane stresem. Ja tylko mogłem zyskać medal, to nie było dla mnie stresujące. Kalkulacja była taka: atakuję - zdobywam medal, nie atakuję - medalu nie mam. Okazało się, że mogłem w sumie nie atakować i miałbym medal. Ale to wiemy teraz.

"Jest taka umowna linia. Ja jej nie widzę"

Nasz żeglarz został też zapytany czy ze swojej długiej kariery przypomina sobie podobną sytuację. - Nie przypominam sobie, żeby tyle osób miało falstart i żeby wyścig nie został powtórzony. Szkoda. Sędzia podjęła taką decyzję, nie ma od tego odwołania - mówi Myszka.

Kibice oglądający wyścig nie widzieli linii startu, a czy taką linię widzą zawodnicy? Czym właściwie ta linia jest? - Linię startu wyznaczają dwie motorówki, które mają pomarańczowe flagi. Między tymi flagami jest taka umowna linia. Ja jej nie widzę. Ja stoję przy jednej komisji i patrzę przez drugą komisję przez tę flagę. Wybieram sobie jakiś stały punkt na brzegu. Coś, co się nie rusza. Jakieś drzewo, górę. I wtedy wiem, że to jest ta linia i stojąc na starcie widzę po tym punkcie na brzegu, że jestem powyżej linii albo poniżej. Na kilka sekund przed startem ustawiam się minimalnie poniżej linii, żeby mieć czas i miejsce na rozpędzenie się. Żeby już na pełnej prędkości w momencie startu przekroczyć tę linię - tłumaczy Myszka.

- Włoch jest dobrym zawodnikiem, wiedziałem, że będzie ruszał szybko, musiałem startować razem z nim. Nie spodziewałem się, że będzie taka sytuacja, że wywalą aż tyle osób za falstart - dodaje Polak.

"Jak widziałem, że pędzi za mną motorówka, to wiedziałem, że już po robocie"

Myszka to czwarty żeglarz igrzysk olimpijskich Rio 2016 i teraz szósty z Tokio.

- Tu było bliżej medalu - mówi. - Tu byłem naprawdę spokojny. Normalnie spałem, jadłem bez stresu przed medalowym wyścigiem. Czekałem tak, jakbym miał wykonać kolejne zadanie. Nie miałem kompletnie stresu. Ale jak widziałem, że pędzi za mną motorówka i kolesia, który kręci głową, to wiedziałem, że już po robocie - mówi mistrz świata z 2016 roku.

"Jest jeden taki start stąd nagrany"

Myszka mówi też o tym, że sędziowie bardzo różnie podchodzą do falstartów. - Jest jeden taki start stąd nagrany, gdzie połowa z 20 osób zrobiła falstart, a złapali dwie. Mnie to wtedy nie dotyczyło - mówi.

- Jest to trudne do zrozumienia, dlaczego w czasie wyścigu zdejmują tylu ludzi walczących o medal. To nie był indywidualny falstart, to był falstart trzech żeglarzy z 10. Powinien być ogłoszony generalny falstart i powinien być ponowny start - Myszka jeszcze raz wraca do feralnego wyścigu medalowego. - Moim zdaniem cały wyścig powinien być przerwany. Ale moje zdanie nie ma znaczenia - dodaje z żalem.

"Na razie chcę wrócić do domu"

W trakcie igrzysk w Tokio Myszka skończył 40 lat (25 lipca). Nie wiadomo czy jeszcze kiedyś powalczy o olimpijski medal. - Wiem, jakie jest ryzyko uprawiania sportu. Może się wszystkim wydawać, że to jest proste zdobyć medal. A tu kurde, trochę zabrakło farta. Rzadko w sporcie tego słowa używam, bo w sporcie trzeba wszystko wytrenować, a nie liczyć na farta. Ale tu zabrakło takiego palca bożego, który by mnie przytrzymał na starcie - mówi.

- Zrobiłem dobrą robotę. Pięć lat po Rio wróciłem na szczyt. Ścigałem się z najlepszymi, walczyłem o medal olimpijski, czułem się komfortowo. Wiedziałem, że może się nie udać, ale nie zakładałem tego. Nie mam 15 lat. Nie będę teraz przechodził depresji. Trzeba żyć dalej, trzeba sobie wyznaczyć nowe cele i je realizować. Pokazałem, że w wieku 40 lat można robić takie rzeczy. Każdemu to polecam. A czy skończę karierę? Na razie chcę wrocić do domu, pojechać na wakacje i wtedy będę myślał czy to koniec - podsumowuje Myszka

Więcej o:
Copyright © Agora SA