W środę Brazylijczycy zostali zdemolowani przez Rosjan 0:3, zdobywając w całym spotkaniu zaledwie 62 punkty. Po meczu, w którym zdaniem brazylijskich mediów oglądając reprezentację Brazylii "krwawiły oczy", stało się praktycznie jasne, że Canarinhos nie wygrają grupy B, a do tego musieli walczyć o awans do ćwierćfinału.
W starciu dwóch drużyn, które do tej pory przegrały jedynie z reprezentacją Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, pierwsze dwa sety były niezwykle wyrównane. Wprawdzie na otwarcie spotkania Amerykanie zdobyli pięć punktów z rzędu, to ich rywale szybko zdołali doprowadzić do remisu. Później była gra "punkt za punkt" i to jaka! Dopiero na przewagi Stany Zjednoczone okazały się minimalnie lepsze, zwyciężając 32:30.
Później jednak do głosu doszła Brazylia. W połowie drugiego seta zdołała wywalczyć nawet cztery punkty przewagi (14:10), ale w końcówce Amerykanie doprowadzili do remisu po 22. Tym razem jednak decydujące piłki padły łupem Brazylijczyków, którzy wygrali 25:23.
W kolejnych dwóch setach Brazylia była już zdecydowanie lepsza. W obu stosunkowo szybko osiągała kilkupunktowe prowadzenie, którego Amerykanie byli w stanie zniwelować. Brazylijczycy zwyciężali do 21 i do 20, dzięki czemu cały mecz wygrali 3:1 i zrobili bardzo duży krok do ćwierćfinału igrzysk i drugiego miejsca w grupie B.
Piątkowy mecz był przede wszystkim starciem skrzydłowych obu stron. Tercet Lucarelli-Wallace-Leal zdobył dla Brazylii w sumie 54 punkty, z kolei Matthew Anderson, Taylor Sander i Torey Defalco wywalczyli ich aż 61 dla reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Nie przełożyło się to jednak na końcowy wynik spotkania, gdzie lepsi okazali się Brazylijczycy.
W ostatniej kolejce Brazylia zagra z Francją, a Stany Zjednoczone z Argentyną. Te spotkania o końcowej kolejności w grupie B, gdzie nawet drudzy Brazylijczycy nie mogą być jeszcze pewni gry w fazie pucharowej.