Kawęcki po finale mówi o aferze. "To bolesne. Ja bym się nie pozbierał"

Radosław Kawęcki zajął szóste miejsce w piątkowym finale igrzysk na 200 m stylem grzbietowym. Zawodnik był pytany o ostatnią aferę w polskim pływaniu. - Cały czas o tym rozmawiamy, niektórzy nie mogą się skupić na startach - przyznał.

Radosław Kawęcki ma w dorobku trzy tytuły mistrza świata na krótkim basenie na dystansie 200 metrów (2012, 2014 i 2016). Ostatni finał olimpijski wywalczył w Londynie w 2012 roku. - Cieszę się, że w końcu jestem w finale po dziewięciu latach. Czekałem na to. Muszę być uśmiechnięty. Należało mi się to - powiedział Polak, który w finale uzyskał czas 1:56:39, który dał mu szóste miejsce.

Zobacz wideo Ile medali przywiozą Polacy z igrzysk olimpijskich w Tokio?

Kawęcki zadowolony

- Przez ostatnie cztery dni słabo spałem, bo za dużo myślałem. Jestem przyzwyczajony do tego, że mało śpię i mogę trenować czy rywalizować. Nie przeszkadza mi to - dodał. Kawęcki był zadowolony z miejsca w finale. Z czasu też, bo to jego najlepszy wynik w tym sezonie. - Ważne, że nie byłem ostatni. Na to liczyłem przed finałem. Pozycja była mniej ważna - stwierdził.

Kawęcki zdradził, że od dziewięciu tygodni przygotowywał się z trenerem Jackiem Miciulem. - Wróciłem do trenera, bo czułem braku w pływaniu na nogach. Wolałem zaryzykować. Nie miałem nic do stracenia. Jest finał, nie powiedziałem, że kończę karierę. Dziewięć tygodni to bardzo mało czasu. Trzy lata do kolejnych igrzysk w Paryżu to już w sam raz - przyznał.

Nikt nie zapomniał o aferze

Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Dominika Kossakowska, Mateusz Chowaniec, Jan Hołub i Bartosz Piszczorowicz wrócili z Japonii do Polski przed rozpoczęciem igrzysk. Polecieli do Tokio, ale nie wystartowali tam. Podczas obozu w Takasaki okazało się, że z 23 polskich pływaków powołanych do olimpijskiej kadry na oficjalnych listach startowych znalazło się 17.

- W ocenie zawodników skandaliczny błąd w zgłoszeniach popełnił Polski Związek Pływacki kierowany przez Pawła Słomińskiego, w przeszłości wybitnego trenera, który m.in. doprowadził Otylię Jędrzejczak do złotego medalu igrzysk olimpijskich Ateny 2004. Pływacy wzywają prezesa do dymisji. Jednak on nie zamierza rezygnować ze stanowiska - pisał Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.

- Na razie miałem starty i nie myślałem o tym, czy coś się pozmienia w naszym pływaniu. Wrócimy do Polski i będziemy się zastanawiać. Ta afera mnie nie dotyczyła, ale poruszyła, bo moi bliscy cierpią teraz. To jest przykre. Nie powinno to się zdarzyć. Niestety oni teraz cierpią, bo ktoś w związku lub gdzie indziej się pomylił. Trzeba wiedzieć, kto zawinił, a ten ktoś musi ponieść konsekwencje - powiedział Kawęcki.

Co dalej?

- Cały czas o tym rozmawiamy, dosłownie non stop. Niektórzy nie mogą się skupić, bo ten temat żyje w naszych głowach. To jest przykre. Musimy skupić się na startach. Ja już skończyłem, będę wspierał innych - dodał.

- Poruszyło mnie to, że koledzy czekali pięć lat, by pojechać na igrzyska. Mieli marzenia. I co? Wrócili do domu. Jaki to ból dla tych zawodników, którzy przeszli już ślubowanie. To bolesne. Na pewno będą musieli współpracować z psychologami. Ja na ich miejscu bym się nie pozbierał, gdyby to były moje pierwsze igrzyska olimpijskie - przyznał.

- Rozmawiamy z nimi, wspierają nas. Cierpią już ponad tydzień, a temat cały czas żyje i będzie żył. Na pewno tego nie zostawimy. Zrobię wszystko, żeby polscy pływacy byli szczęśliwi i mogli normalnie trenować bez wpadek - zakończył Kawęcki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.