W czwartek w Enoshimie Myszka był dziewiąty, piąty i drugi. Wyraźnie lepszy - najlepszy po prostu - był Kiran Badloe. Holender wygrał dwa starty. A w sumie w Tokio z 12 wygrał pięć. Już jest pewny złota. W podwójnie punktowanym wyścigu medalowym o srebro i brąz powalczą Francuz, Włoch, Polak i może Chińczyk.
Do drugiego w tej chwili Thomasa Goyarda Myszka traci pięć punktów. Trzeci Mattia Camboni ma trzy punkty przewagi nad naszym żeglarzem. A punkty przekładają się tu na miejsca. Czyli - przy podwójnej punktacji wyścigu medalowego - chcąc wyprzedzić Włocha Myszka musi być o dwa miejsca wyżej od niego, a Francuza - o trzy miejsca. Chińczyk Kun Bi traci do Myszki 10 pkt.
Myszkę pytamy czy stresuje się na myśl o sobotnich rozstrzygnięciach. - Stres będą mieli zawodnicy przede mną - mówi bez cienia wątpliwości - Ja jestem atakującym, więc jest trochę łatwiej - wyjaśnia.
Przed walką o upragniony medal Myszka nie zamierza nic zmieniać, robić żadnych nerwowych ruchów. On pływa w Tokio bardzo równo i pewnie. Z 12 wyścigów tylko dwa skończył poza Top 10 - na 11. miejscach. Żadnego jeszcze nie wygrał. Może pora na to przyjdzie w sobotę?
- Mam dwa dni przerwy i zamierzam to wykorzystać na odpoczynek i regenerację przed robotą - mówi nam Myszka. I zapewnia, że zupełnie nie wraca pamięcią do igrzysk w Rio. Tam przed decydującym wyścigiem był trzeci, ale spadł na czwarte miejsce.
- Rio już dawno za mną. Teraz jest kolejna okazja. Dam z siebie wszystko. Będzie dobrze! - obiecuje nasz mistrz świata.