USA to już nie jest Dream Team, ale w Tokio jest gracz jak marzenie! Śrubuje niesamowitą serię

Po 118:100 z Argentyną przyszło 116:81 z Japonią - debiutujący na igrzyskach koszykarze ze Słowenii są bliscy awansu do ćwierćfinału. Ale jak mogą nie być, skoro mają wspaniałego Lukę Doncicia? 22-letni fenomen nie przegrał jeszcze z reprezentacją meczu o punkty.

W debiucie na igrzyskach Doncić rzucił 48 punktów Argentynie, więc o meczu z Japonią można powiedzieć, że zagrał słabiej – zdobył „tylko" 25 punktów, miał po siedem zbiórek i asyst. Ale takie stwierdzenie to błąd! Słoweniec rozegrał bardzo dobre spotkanie, po prostu pierwszy mecz z Argentyną był w jego wykonaniu genialny. Do takiego poziomu niełatwo będzie się zbliżyć.

Warto też podkreślić, że Słowenia to nie tylko Doncić. Oczywiście on, jako szalenie wszechstronny gracz, motor napędowy i dyrygent w jednym, jest najbardziej widoczny, momentami panuje nad grą zespołu. Ale w dobrej formie są także Klemen Prepelić, Zoran Dragić czy naturalizowany Amerykanin Mike Tobey.

Słoweńcy grają szybko, z polotem, trafiają wiele rzutów za trzy (31/73 w dwóch meczach), dominują w walce o zbiórki (103:65 w sumie przeciwko Argentynie i Japonii). W dużej mierze z tego wynikają ofensywne popisy zespołu – średnia 117 punktów w dwóch meczach robi duże wrażenie, Słoweńcy grają przecież w najtrudniejszej grupie turnieju. I dobrze się bawią, co potwierdzają zdjęcia z ich imprezek w wiosce olimpijskiej.

Słowenia z Donciciem nie do zatrzymania

Wracając do Doncicia – lider Słoweńców prowadząc zespół do kolejnych wygranych śrubuje własną, niesamowitą serię. 22-letni zawodnik nie przegrał jeszcze z reprezentacją w meczach o punkty – ma bilans 15-0!

Oczywiście, nie było tych spotkań wiele. Doncić pierwsze spotkania o stawkę rozgrywał w 2017 roku na mistrzostwach Europy, ale potem miał trzy sezony przerwy, bo po reformie kalendarza rozgrywek nie mógł pogodzić gry w NBA z reprezentowaniem Słowenii. Wrócił do kadry kilka tygodni temu, na turniej kwalifikacyjny do igrzysk. Ale powtórzmy – on jeszcze z kadrą meczu o punkty nie przegrał.

W 2017 roku Słowenia zdobyła mistrzostwo Europy po turnieju perfekcyjnym – w grupie był bilans 5-0, w fazie pucharowej 4-0. Drużyna Doncicia, w której jeszcze lepiej grał wówczas Goran Dragić, pokonywała kolejno: Polskę, Finlandię, Grecję, Islandię, Francję, Ukrainę, Łotwę, Hiszpanię i Serbię. W tym roku Słowenia wygrała natomiast z Angola, Polską, Wenezuelą i Litwą w turnieju kwalifikacyjnym oraz z Argentyną i Japonią na igrzyskach.

Hiszpania - druga ojczyzna Luki

Warto zauważyć, że w tych 15 spotkaniach Słoweńcy wygrywali z czołowymi zespołami Europy i świata, bo do nich zaliczamy Francję, Hiszpanię, Serbię, Litwę czy Argentynę. Można też dodać, że sporego pecha mieli Polacy, którzy ze Słowenią Doncicia jako jedyni przegrali dwukrotnie.

Co dalej? Hit fazy grupowej turnieju w Tokio. 1 sierpnia, w ostatnim meczu grupy C, Słoweńcy zmierzą się z Hiszpanią i na pewno będzie to spotkanie o dużą stawkę – awans do ćwierćfinału lub rozstawienie przed nim. A dla Doncicia też będzie to mecz wyjątkowy – Słoweniec wyjechał do Hiszpanii w wieku 13 lat, tam dojrzewał jako koszykarz, z Realem Madryt wygrał w Europie wszystko, co mógł.

Hiszpania to dla Doncicia druga ojczyzna, ale to nie będzie miało znaczenia. Luka chce wygrywać, rywale chcą w końcu utrzeć mu nosa. Ale na razie – słoweńska impreza trwa.

Copyright © Agora SA