Polscy siatkarze mają nowego bohatera! Gigant. "Skąd on się w ogóle wziął?!"

Jakub Balcerski
W tym sezonie stał się już bohaterem ZAKSY, z którą wygrał Ligę Mistrzów. Potem zadebiutował w kadrze Vitala Heynena, ale to mu nie wystarcza. Meczem z Wenezuelą Kamil Semeniuk pokazał, że może się stać nawet jej główną postacią. - On wszędzie, gdzie dostaje szansę, maksymalnie ją wykorzystuje - mówi o nim Nikola Grbić.

W dwa lata Kamil Semeniuk przeszedł drogę od klubowego wychowanka z dużym potencjałem do giganta, który liczbami może się równać z największymi gwiazdami światowej siatkówki. Wielu powiedziałoby: za szybko. Ale na drodze 25-latka pojawiały się już wyboje, a w tym sezonie w ZAKSIE wszedł przecież na poziom, kiedy jego słabe mecze w tym sezonie można policzyć na palcach jednej ręki.

Zobacz wideo Semeniuk już nie jest żółtodziobem w kadrze siatkarzy. "W CV już mam zapisane"

W kluczowych momentach był dla niej zawodnikiem, na którym można było polegać. I teraz Vital Heynen chciałby, żeby ten sam poziom pokazał w reprezentacji Polski, w której przestał już być żółtodziobem w okularach.

Pięć lat temu miał wątpliwości co do ZAKSY. Wyboje stłumiły aspiracje

W 2014 roku 17-letni Semeniuk debiutował w zespole Młodej ZAKSY. Jest wychowankiem klubu z Kędzierzyna i pięć lat temu udało mu się wejść już do pierwszej drużyny. Wcześnie, ale w swoim pierwszym sezonie - 2015/2016 - wchodził jednak tylko na krótkie zmiany za Rafała Buszka, nie dostawał wiele szans. Przed kolejnym miał mieć nawet myśli o zmianie klubu. - To jest najgorsze pytanie, jakie trzeba sobie zadać i największy dylemat do rozstrzygnięcia. Przyznam, że przed tym sezonem miałem taki moment zastanowienia, czy może nie pójść do teoretycznie słabszej drużyny, gdzie grałbym znacznie więcej. Ale gramy w Lidze Mistrzów, będzie sporo meczów do rozegrania w lidze, na pewno więc tych szans do gry będzie więcej. Taką przynajmniej mam nadzieję - że zdobędę więcej cennego doświadczenia - mówił dla portalu WP Sportowe Fakty po meczu z PGE Skrą Bełchatów z października 2016 roku, gdy dostał jedną z niewielu okazji, żeby nieco dłużej pokazać się na boisku.

Pojawiły się jednak wyboje. Aspiracje Semeniuka były spore, a w ZAKSIE niewielu dałoby się przekonać, że stawianie na młodego siatkarza w tak silnym zespole pozwoli mu od razu wejść na wysoki poziom. Scenariusz, o którym zawodnik wspomniał w 2016 roku, spełnił się zatem w 2018. Władze klubu w porozumieniu z Semeniukiem wysłały go na jeden sezon do Warty Zawiercie.

"Byłem pewny, że jego przeznaczeniem jest zaistnienie w siatkówce na najwyższym poziomie"

W niej prezentował się bardzo dobrze, a klub wszedł do półfinału Pucharu Polski i zajął najlepsze w swojej historii czwarte miejsce w ligowej tabeli. Mecz o brąz przegrał po zaciętej, choć zakończonej trzema meczami rywalizacji z Jastrzębskim Węglem. - Mówiąc szczerze, nawet po dość krótkim okresie pracy z nim w Zawierciu mogłem wtedy przyznać: to jest zawodnik na miarę reprezentacji Polski. To jak gra, umiejętności, technika i siła, z jaką uderza piłkę. Byłem pewny, że jego przeznaczeniem jest zaistnienie w siatkówce na najwyższym poziomie - ocenił Mark Lebedew, który był trenerem Warty Zawiercie z Semeniukiem w składzie.

Po złoto w 2019 roku sięgnęła ZAKSA, dla której to, co Semeniuk zaprezentował w Zawierciu wystarczyło, żeby ściągnąć go z powrotem do Kędzierzyna. - Przez długi czas chciałem, żeby Zawiercie go zatrzymało, ale w Kędzierzynie uznano, że to dobry moment na powrót do klubu, potem kontuzji doznał Piotr Łukasik i Kamil dostał swoją szansę, którą wykorzystał i wykorzystuje do dziś. To świetny chłopak i bardzo miło mi widzieć, w jaki sposób się rozwija. Cieszę się, że teraz inni trochę jak ja, w końcu zauważyli, że musi dostawać miejsce w podstawowym składzie, gdziekolwiek jest. To niezwykła historia - wskazywał Lebedew.

"Pamiętam, jak powiedziałem: Skąd on się w ogóle wziął?!"

Do ZAKSY przyszedł też Nikola Grbić, który dobrze poznał się na Semeniuku. Serb rozumiał jego sytuację i już w pierwszym sezonie po powrocie dawał mu możliwość gry nawet w wyjściowym składzie. - Kiedy przyszedłem do klubu, wiedziałem, że "Semen" jest gotowy. Skakał, świetnie atakował i nie było tak, że musiałem go czegoś uczyć. On już to miał. Pamiętam, jak powiedziałem do mojego asystenta, Michała Hadały: "Skąd on się w ogóle wziął?!" - śmieje się Serb, wspominając pierwsze chwile pracy z Semeniukiem dla Sport.pl. - Zastanawiałem się nad tym, dlaczego nie gra, skoro jest tak dobry. Byłem pod wrażeniem tego, jak Kamil był dobry technicznie już w tamtym momencie. Robił pewne "mądre rzeczy". Był dokładny, miał precyzję w swoich zagraniach i dawał sobie radę nawet z tymi najtrudniejszymi - ocenia Grbić. 

- Gdy przychodziłem do Kędzierzyna w zasadzie nie miałem czasu, żeby poznać moją drużynę, więc w pierwszym meczu z MKS-em Będzin sprawdzałem niemalże wszystkich. I wprowadziłem na boisko Semeniuka, on pokazał się z tak dobrej strony, jak na treningach, a ja mogłem sobie powiedzieć: "No gość jest dobry!". Zmienił Olka Śliwkę, zagrał dwie-trzy piłki jak doświadczony zawodnik i już mnie do siebie przekonywał. On wszędzie, gdzie dostaje szansę, maksymalnie ją wykorzystuje - dodaje Grbić. 

Przerwane przez epidemię koronawirusa rozgrywki PlusLigi i odpadnięcie z Ligi Mistrzów nie pozwoliły zweryfikować formy przyjmującego w najważniejszych spotkaniach w 2020 roku. Kluczowy dla jego sytuacji miał być zatem kolejny sezon. I chyba nikt nie spodziewał się, że zostanie jego bohaterem, a świat siatkówki przez wiele dni nie będzie mówił niemalże o nikim innym.

"Semen ma wszystko, żeby stać się jednym z najlepszych na świecie"

Grbić postawił na Semeniuka. Został zawodnikiem podstawowej szóstki ZAKSY i zaczął się Serbowi odwdzięczać świetną grą. Najpierw przyszła seria zwycięstw i wiele nagród MVP w PlusLidze, których w całym sezonie zgromadził pięć. Potem pojawiła się niezwykła dyspozycja Semeniuka w Lidze Mistrzów i pomoc drużynie w awansie do ćwierćfinału. Potem nadszedł czas na pierwszy, wielki sprawdzian - z Cucine Lube Civitanova. Semeniuk był kluczową postacią obu spotkań, a zwłaszcza złotego seta w Kędzierzynie. W międzyczasie ZAKSA sięgnęła po Puchar Polski, a on został MVP turnieju finałowego w Krakowie. Za to w półfinale LM nie dawał odetchnąć zawodnikom Zenita Kazań i w końcu wyrzucił ich z rozgrywek po kolejnym złotym secie, po którym także został wybrany MVP spotkania. Nawet przy okazji największego rozczarowania kędzierzynian w tym sezonie - przegranego finału PlusLigi z Jastrzębskim Węglem - pozostawał jednym z zawodników, który miał najlepsze statystyki, zwłaszcza w ataku.

Przyszedł 1 maja i finał Ligi Mistrzów z Trentino. Mimo że Semeniuk nie był tam pierwszoplanowym bohaterem ZAKSY, to wspólnie z drużyną zdobył trofeum, którego polska klubowa siatkówka nie doświadczyła przez 43 lata. Wygrał z kędzierzynianami Ligę Mistrzów i znów był na ustach wszystkich. 

- "Semen" zrobił ogromny krok naprzód. Stał się bardziej otwarty mentalnie, ciężko pracuje i ma wszystko, żeby stać się jednym z najlepszych na świecie. Jest bardzo silny, świetny technicznie i nie ma słabych punktów. Z Lube, czy z Zenitem graliśmy trudne złote sety, a on był w nich ważną postacią i robił wszystko, żeby pomóc zespołowi. Żeby stać się czołowym graczem na swojej pozycji, musisz być na boisku w kluczowych momentach. A on zawsze tam jest - wskazywał dla Sport.pl Benjamin Toniutti, ówczesny rozgrywający ZAKSY.

"Facet wyglądał, jakby miał maskę" - z żółtodzioba Semeniuk stał się gigantem

- Patrzę na "Semena" i widzę, że on zawsze ma taki sam wyraz twarzy - czy robi błąd, czy zdobywa punkt po świetnej akcji. To bardzo dobrze, że tak jest. Nie traci koncentracji, tylko cały czas próbuje zrobić, co umie. Najważniejsza jest następna akcja - każdy trener to powtarza. Semeniuk właśnie tak myśli - mówił w rozmowie dla Sport.pl Waldemar Wspaniały. A teraz wtóruje mu Nikola Grbić. - Przed najważniejszymi meczami Semeniuk nie jest nakręcony, nie żartuje, ani nie jest uśmiechnięty. On ma taki poważny wyraz twarzy, po którym od razu widzisz, jak jest skupiony - przytacza Serb

A Wspaniałemu przyjmujący przypomina dawnego kolegę byłego już trenera ZAKSY. - Przez lata grał z takim siatkarzem, który się nazywał Goran Vujević. On też był przyjmującym i to świetnym. A wyraz jego twarzy nigdy nic nie mówił. Facet wyglądał, jakby miał maskę. A do tego miał wyszkolenie techniczne, obijanie bloku, kiwanie, mocny atak. Jak Semeniuk. No, może trochę przesadziłem, bo w końcu Vujević to był mistrz olimpijski - śmiał się Wspaniały. Ale może nie jest już wcale tak daleki od prawdy?

W końcu Semeniuk dostał się do reprezentacji Polski na igrzyska olimpijskie w Tokio. A z kim miałby większe szanse na końcowy sukces w imprezie w Japonii? - Wiem, że osiągnął to, na co zasłużył. Teraz jest w najlepszym możliwym dla siebie miejscu i na pewno się jeszcze rozwinie. Jestem z niego dumny, bo wejść do reprezentacji Polski, w której pewne miejsce mają już Wilfredo Leon i Michał Kubiak, a pewniakiem do zmienienia ich w trakcie meczu wydaje się Olek Śliwka, jest bardzo trudno. Mimo wszystko już sobie radzi, a myślę, że będzie się spisywał jeszcze lepiej - wskazuje Nikola Grbić. 

Zresztą Semeniuk właśnie zaczął udowadniać, że w Tokio nie jest na wycieczce i po to, żeby dopingować bardziej doświadczonych kolegów z kwadratu. Może przed Ligą Narodów i w przed igrzyskami dominował obrazek młodego przyjmującego w okularach, jak dla szkolnego kujona, ale potem wszystko się zmieniło. Semeniuk z wyglądającego na "żółtodzioba", jak sam na początku siebie nazywał, stał się gigantem. Takim na miarę 24 punktów w meczu igrzysk z Wenezuelą, a do tego dobrej skuteczności na przyjęciu i w ataku.

Kolejny as w talii Heynena 

- Kamil na pewno ma przyszłość przed sobą i myślę, że wcześniej czy później doczeka się nie tylko gry w biało-czerwonej koszulce, ale też wysłuchania "Mazurka Dąbrowskiego" na podium nawet igrzysk olimpijskich - wskazał Sebastian Świderski, który w ZAKSIE zakładał koszulkę z numerem "13". Tak samo, jak teraz Semeniuk

Zwycięstwo w Lidze Mistrzów dało Semeniukowi ważną kartę przetargową, dzięki której zyskiwał w reprezentacji już na samym starcie. Teraz udowadnia jednak, że ta nie jest mu potrzebna do usprawiedliwiania tego, jak prezentuje się na boisku. Już potrafi wejść na ten sam poziom, który prezentował w Kędzierzynie. A dla Vitala Heynena to najlepsza możliwa wiadomość. Semeniuk powoli staje się kolejnym asem w jego siatkarskiej talii. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.