Największe zaskoczenie igrzysk w Tokio. Polacy nie powinni mieć kompleksów

Dominik Senkowski
Dla dziennikarza z Polski igrzyska olimpijskie w Tokio to nie tylko przeżycie zawodowe, ale i kulturowe. Japonia zaskakuje na każdym kroku. Wszechobecne automaty, brak śmietników na ulicach, toalety z panelami do sterowania - to tylko niektóre z niespodzianek.

Przy okazji igrzysk olimpijskich pierwszy raz jestem w Japonii. Spodziewałem się, że będzie kompletnie inaczej niż w Polsce czy generalnie w Europie, ale niektóre rzeczy zaskoczyły mnie wyjątkowo. Jedne na plus, drugie na minus.

Zobacz wideo

Słaba znajomość języka angielskiego

Przed wylotem do Tokio kontaktowałem się z koleżanką, która mieszkała kilka lat w stolicy Japonii. Uprzedzała, że Japończycy słabo mówią po angielsku. Jednak dopiero na miejscu zrozumiałem, jak ciężko jest porozumieć się z nimi w obcym języku.

Przy igrzyskach pracuje wielu wolontariuszy, oficjalna obsługa, żołnierze i policjanci. Mało kto mówi z nich po angielsku. Część używa translatora albo nie jest w stanie nas zrozumieć. Po przylocie na lotnisko Narita w Tokio personel komunikował się z nami łamanym angielskim. W pewnym momencie jeden z pracowników lotniska zaczął mówić po niemiecku, chyba nieświadomie. Polski dziennikarz usłyszał od niego: "Machen mask" i "Bitte nicht essen", gdy jadł śniadanie w kolejce do odbioru bagaży.

Słaba znajomość angielskiego zaskakuje chyba najbardziej. Udając się na igrzyska do tak obcego kulturowo kraju można spodziewać się wiele, ale raczej nie problemów z komunikacją. Do Tokio przyleciało, zgodnie z zapowiedziami, kilku tysięcy dziennikarzy z całego świata.

- Choć młodzi Polacy na potęgę wkuwają angielski, to gdy przychodzi co do czego, wielu boi się wykrztusić słowo - pisał kilka lat temu tygodnik "Polityka". Z badań wynika, że Polacy boją się mówić po angielsku, bo uważają, że za słabo go znają. Będąc w Japonii przychodzi mi na myśl jedno: skończmy z tym kompleksem! Nie mamy się czego wstydzić. Igrzyska olimpijskie nam nie grożą, ale gdyby odbywały się w naszym kraju, językowo na pewno bylibyśmy lepiej przygotowani niż Japończycy.

Brak śmietników na ulicach

W Tokio nie ma śmietników na ulicach. Japończycy uważają, że wszelkie śmieci (np. opakowania po jedzeniu czy butelki po wodzie) trzeba nosić ze sobą i wyrzucić w domu. Wyjątkiem są tereny olimpijskie, gdzie niekiedy znajdziemy pojedynczy kosz, ale nie ma ich wielu. Mimo to na ulicach jest całkiem czysto. Nie znajdziesz tam zbyt wielu gum do żucia, papierosów czy innych śmieci. Jeden z wolontariuszy wyjaśnił mi: "U nas każdy odpowiada za to, ile wyprodukuje śmieci. Dlatego nie ma koszy".

Powszechna automatyzacja

Na ulicach nie znalazłem koszy, ale jest za to wiele automatów z jedzeniem i napojami. Stoją także przy parkach, blokach mieszkalnych, metrze. Co ciekawe, automaty różnią się cenami oferowanych produktów. Nie brakuje ich także w centrum medialnym oraz na innych obiektach olimpijskich.

Numery domów i nazwy ulic? Brak

Mniejsze ulice w Tokio nie mają nazw, a domy znajdujące się przy nich nie są oznaczone numerami. Jest to pewien problem pod kątem logistyki, aczkolwiek jako dziennikarz akredytowany na igrzyska poruszam się po stolicy Japonii głównie transportem oferowanym przez organizatorów imprezy.

Ruch lewostronny

Ruch lewostronny kojarzy się z Wielką Brytanią i jej byłymi kolonami. Zaskoczyło mnie jednak, że w ten sposób poruszają się także Japończycy. Są dwie teorie na ten temat. Jedna głosi, że to efekt dekretu cesarskiego z XVII wieku, gdy krajem rządzili samurajowie noszący broń z lewej strony. Zgodnie z drugą w XIX wieku trzy kraje chciałby zbudować kolej w Japonii: USA, Francja i Wielka Brytania. Wygrali Brytyjczycy i to dlatego do dziś Japończycy korzystają z ruchu lewostronnego.

Ponadto dojeżdżając do kompleksów olimpijskich specjalnymi autokarami przygotowanymi przez organizatorów (dziennikarze nie mogą korzystać z transportu publicznego z uwagi na pandemię) mijamy wiele jednokierunkowych, ciasnych ulic. Samodzielne podróżowanie po Tokio nie byłoby łatwe.

Nie można palić na ulicach

W Japonii nie zapalisz na ulicy, o czym przekonał się jeden z polskich dziennikarzy. Gdy czekaliśmy wspólnie na autobus po meczu koszykarzy 3x3 wyjął papierosa, na co natychmiast zareagował jeden z wolontariuszy. Kazał mu go schować, gestykulując intensywnie. Japończycy wierzą, że każdy ma prawo do czystego powietrza. W niektórych pubach czy restauracjach palenie jest dozwolone, ale zależy to od zgody właściciela danego lokalu.

Mniej reklam na ulicach

Przyzwyczajony jestem do tego, że na polskich ulicach znajdziemy dziesiątki billboardów reklamowych. Irytujący zwyczaj, który obrzydza nasz krajobraz. W Tokio podobnych reklam jest mniej. Kolorystyka jest bardziej ujednolicona. Ogłoszenia reklamowe znajdziemy za to w każdej taksówce w formie wideo.

Wszystko, co zjesz, możesz wcześniej zobaczyć

W restauracjach olimpijskich czy innych punktach gastronomicznych równie trudno dogadać się po angielsku, jak w innych miejscach. Plusem jest jednak to, że prawie każde danie przedstawiane jest na zdjęciach. Dzięki temu możesz przed zamówieniem ocenić, jakie zawiera składniki (przynajmniej częściowo). Obok zdjęcia potrawy podawana jest cena w jenach. Bardzo praktyczna jest również możliwość podgrzania posiłku kupionego w sklepie. Mikrofalówki znajdziemy praktycznie wszędzie.

Toalety z panelami do sterowania

Toalety w hotelach, na lotnisku i na obiektach olimpijskich mają specjalne panele do sterowania. Od obsługi naszego hotelu dowiedziałem się, że można m.in. podgrzać deskę oraz włączyć muzykę, by nikt nas nie słyszał, gdy korzystamy z ubikacji.

Wyżsi mają trudniej

Japończycy nie są tak niscy, jak powszechnie myśli się w Europie. Niemniej jednak obiekty olimpijskie dostosowane są chyba głównie do nich. Przez to wyższe osoby muszą schylać się do umywalki, uważać na niski sufit, korzystać z niskich krzeseł, trudno o miejsce na nogi.

Niezwykła uprzejmość

Organizacja igrzysk wygląda różnie, ale jednego nie można odmówić Japończykom - są niezwykle uprzejmi. To ten poziom uprzejmości, z jakim nie spotkałem się dotąd nigdzie na świecie. Gdy musisz czekać na cokolwiek, od razu przeprasza cię za to kilka osób. Gdy stoisz dłużej i zastanawiasz się nad czymś, od razu podchodzą wolontariusze i pytają, w czym pomóc. Albo oferują, abyś usiadł i odpoczął, podając wodę. - Japończycy kłaniają się najładniej na świecie. W tej kategorii bezsprzecznie zasługują na olimpijskie złoto - pisał niedawno Łukasz Jachimiak z portalu Sport.pl, który również przebywa w Tokio

Gdy jeden z autobusów rozwożący dziennikarzy po obiektach olimpijskich spóźnił się prawie godzinę, kierowca specjalnie wysiadł z pojazdu i przepraszał każdego z pasażerów z osobna. Japończycy są tak mili, uprzejmi, że trudno się na nich złościć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.